Był środek nocy. Przez okno przebijało się światło księżyca, oświetlając twarz osiemnastolatki, ukazując jej grymas, który zawsze się pojawiał gdy spała. Wyglądała tak spokojnie, że gdyby nie fakt, że znajdowała się w szpitalu, można by było sądzić, że spędziła najlepszy dzień swojego życia i teraz śni o tym, przeżywa po raz kolejny.
Ale tak nie było. Jej dzień należał do jednego z najgorszych, ona wcale nie była szczęśliwa, a kiedy tylko się obudzi jej życie wywróci się do góry nogami. Wszyscy to wiedzieli i bali się tego nieuniknionego wydarzenia. Siedzieli na korytarzu, modląc się o nastolatkę.
Jedyną osobą, która odmówiła opuszczenia sali był Luke. Opierał się o parapet, nie spuszczając wzroku z dziewczyny, zastanawiając się co w tej chwili dzieje się w jej głowie. Obwiniał się o cała tą sytuację. Jeszcze niedawno był świadkiem nieprzyjemnego zdarzenia w jej domu między nią, a Jakiem. Wiedział, że to nie było jednorazowe i chciał się dowiedzieć czegoś więcej o relacji tej dwójki, ale nie spodziewał się, że chłopak byłby zdolny do zaszkodzenia Layli aż tak bardzo przez jedno, jak to podkreśliła niebieskooka, nieporozumienie. Lekarze są zdania, że dziewczyna po prostu nie usłyszała nadjeżdżającego samochodu, ale Hemmings był tak zaślepiony nienawiścią do ciemnowłosego, że nie uwierzył mu, gdy ten skonfrontował się z nim przed przyjazdem do szpitala. Tylko osoba, którą tak naprawdę o to obwiniał, był on sam. Uważał, że mógł temu zapobiec, gdyby został w domu dziewczyny, aż do jej powrotu z pracy, jak zamierzał na samym początku.
Usłyszał ciche skrzypnięcie drzwi, które zwróciło jego uwagę, a w progu ujrzał zmartwionego Caluma. Blondyn zauważył już wcześniej, że przez tak krótki czas znajomości jego przyjaciela z Walker, chłopak przywiązał się do niej jak nigdy do nikogo wcześniej. Dziewczyna potrafiła odciągnąć jego myśli od problemów zespołu, wywołać uśmiech na jego twarzy, a jednocześnie nie pozwolić mu zrobić jakiego głupstwa. A teraz ta sama osoba, która tyle dla niego zrobiła, leżała na szpitalnym łóżku poobijana i ze złamaną ręką, pod wpływem silnych leków przeciwbólowych.
-Miałbyś coś przeciwko, gdybym chwilę z nią został sam? – wychrypiał, wpatrując się zmęczonymi oczami w Luke’a. Chłopak skinął głową, czego i tak nie dało się zauważyć ze względu na ciemność jaka panowała w pomieszczeniu, a następnie wyszedł, zostawiając uchylone drzwi. Wiedział, że nie powinien podsłuchiwać, ale było to silniejsze od niego, dlatego stanął przy ścianie, wytężając słuch. –Wiem, że pewnie i tak mnie nie słyszysz, ale czytałem gdzieś, że mówienie do ludzi śpiących pomaga. Nie jestem w sumie pewny, czy nie chodziło tylko o tych w śpiączce, ale nieważne. – zaczął, zdobywając się na cichy chichot. – Wiem, że znamy się krótko i w ogóle, ale chciałem ci powiedzieć, że jesteś dla mnie bardzo ważna Layla. Nawet nie wiesz jak wiele dla mnie zrobiłaś. Zresztą nie tylko dla mnie. Luke’a też. Kiedy ja straciłem wiarę w jego zmianę, ty mi powiedziałaś, że to nadal ten sam człowiek, tylko trochę zagubiony i uwierzyłem. Chciałaś pomóc mu i nawet nie musiałem cię o to prosić. W sumie nie odważyłbym się. – usłyszał cichy płacz. – Tak bardzo cię przepraszam, że pomagałaś mi, a ja nie umiałem nawet zauważyć, że ty też masz swoje problemy. – westchnął, pociągając nosem. – Lekarz powiedział, że ten wypadek uszkodził ci słuch znacznie bardziej. Co jeśli nie będziesz w stanie już nic usłyszeć? Co jeśli nie usłyszysz już nawet swojego głosu i po prostu przestaniesz mówić? – głos łamał się nastolatkowi co raz bardziej z każdym słowem. – Ale Layla pamiętaj tylko, że cię nie zostawię jeśli tak się stanie. Pomogę ci. Obiecuję. – szepnął, nie potrafiąc wstrzymywać już swoich uczuć. Położył głowę na ciele dziewczyny, ściskając jej rękę, a przez głowę cały czas przechodziły mu wszystkie sytuacje związane z nią.
*
Poczuł lekkie trącanie w ramię. Otworzył zaspane oczy, unosząc wzrok. Koło blondyna stał Matt, trzymając w ręku ciepłą jeszcze kawę. Wręczył ją osiemnastolatkowi, oznajmiając że Layla się przed sekundą wybudziła. Wiadomość ta wywołała w nim natychmiastowy przypływ radości. Zostawił napój na krześle i czy prędzej wbiegł do sali nastolatki, gdzie przebywał lekarz i dwie pielęgniarki, a w kącie pomieszczenia Calum wraz z Dianą. Z ich twarz nie potrafił nic wyczytać, dlatego też zwrócił swoją uwagę na Walker, przypatrując się jej uważnie. W tej chwili lekarz tłumaczył jej w jakim jest stanie, jedna z kobiet na migi pokazywała dziewczynie wszystko. Ten widok kompletnie załamał go. Było to pewnego rodzaju potwierdzenie utraty słuchu przez Laylę.
-Nie jest jeszcze tak źle ze mną Luke. – z zamyślenia wyrwał go delikatny i ochrypnięty głos osiemnastolatki, którego nie spodziewał się już nigdy więcej usłyszeć. Dopiero teraz zauważył, że lekarz już dawno opuścił salę. Nie wiedział jak ma z nią teraz się porozumiewać, skoro nie była w stanie go usłyszeć więc tylko spuścił głowę, milcząc. – 35 procent słuchu to jest jeszcze dużo wiesz?
-Czyli że nas słyszysz? – odezwał się Calum, podchodząc bliżej nastolatki, na co ona skinęła głową, posyłając mu delikatny uśmiech.
-Będę musiała teraz więcej czytać z ust, ale jest w porządku.
-To czemu nie powiedziałaś pielęgniarce, że nie potrzebujesz, żeby się posługiwała językiem migowym? – zapytała Diana, siadając na krześle koło łóżka.
-Zawsze kiedy przychodzę na badania ona mi wszystko tłumaczy w taki sposób. Bez względu na to ile jestem w stanie usłyszeć lub wyczytać od doktora. W ten sposób oswaja mnie z tym językiem, a mogę być spokojna że dobrze zrozumiałam diagnozę. – wytłumaczyła. – Nie umieram. Spokojnie. – mrugnęła do Luke’a, który widocznie nadal nie był pewny, czy dziewczyna mówiła tak, aby pocieszyć przyjaciół, czy dlatego, że naprawdę mówiła prawdę.
*
-Co tak nucisz cały czas pod nosem? – zapytała Layla, podnosząc się lekko na łóżku szpitalnym, w którym spędziła już trzy dni, a przed nią jeszcze dwa kolejne. W jej sali znajdował się tylko Luke, podgrywający na gitarze, podczas gdy dziewczyna starała się go naszkicować, co wychodziło jej opornie, gdyż lewą rękę, którą zawsze podtrzymywała sobie zeszyt, miała wsadzoną w gips. – I uprzedzę twoje pytanie. Nie, nie słyszę tego, ale żeby cię narysować to na ciebie patrzę i widzę jak coś podśpiewujesz. – powiedziała, a w odpowiedzi niebieskooki zaczął grać głośniej niż wcześniej, informując ją, że ma zamiar przedstawić jej swoje dzieło.
*Jeśli kiedykolwiek otworzysz ten album
Usłyszysz dźwięki moich historii
Jeśli kiedykolwiek uronisz łzę
Bądź pewny, że to ze szczęścia
Wszystkie zapomniane słowa
Stworzą jedną całość
W której będę właśnie ja
Oto nadchodzi pożegnanie
Ciężkie dla mnie jak powinno
Oto nadchodzi pożegnanie
Nieuniknione i potrzebne mi
I dziś wieczorem gdy położę się spać
Przypomnę jak bardzo was kocham
Nie żegnając was ostatecznie*
Śpiewał z zamkniętymi oczami, a słowa jakby same wypływały z jego ust. Nie miał problemu z akordami, ani tekstem, ale widocznie trudności sprawiał mu nieco trzęsący się głos. Layla po raz kolejny potrafiła zauważyć jego miłość do muzyki. Wsłuchiwała się w słowa piosenki, nie mogąc oderwać wzroku od szarpanego uczuciami chłopaka, a po jej policzkach spływały pojedyncze łzy. Wiedziała, że napisał ten utwór jako pożegnanie się z karierą muzyczną, ale pomimo tego, że widocznie miał na myśli wszystko co śpiewał, dostrzegła również, że tak naprawdę nie był przekonany do swojej decyzji. Ostatnio jak z nim o tym rozmawiała, tłumaczył się zbyt wielką nadzieją reszty zespołu na kolejne lata wspólnej pracy, ale doskonale wiedziała, że nie chcę tego tak zaprzepaścić i ma duże wątpliwości.
-Nie chcesz tego Luke. – powiedziała, kiedy osiemnastolatek zakończył swoją piosenkę. Ich oczy się spotkały i właśnie w tej chwili potrafili zrozumieć, że pomimo tej sporej różnicy charakterów między nimi, rozumieli się praktycznie bez słów. Nie potrzebowali ich, aby wiedzieć o czym myśli druga osoba, czego żadne z nich nie jest w stanie zrozumieć, ale próbują to po prostu zaakceptować. –Wiem, że męczy cię to wszystko, ale zrób dla mnie jedną rzecz. Masz jeszcze trochę czasu do powrotu do domu. Przemyśl to i jeśli przed samym wyjazdem będziesz chciał zrezygnować to wtedy i tylko wtedy ci pozwolę. Dobrze? – zapytała, otrzymując jedynie skinięcie głową.
-Idę zapalić. – oznajmił wstając z krzesła. Zanim jednak zdążył wyjść, Layla chwyciła go za rękę, zwracając tym samym jego uwagę. – Wrócę. Spokojnie. Chyba nie umrzesz z tęsknoty przez kolejne 10 minut. – zażartował.
-Nie pochlebiaj sobie. Po prostu nie wychodź i zamknij drzwi tak żeby nikt nie wszedł, a no i otwórz okno. – poleciła, co zdezorientowany chłopak wykonał w szybkim tempie.
-Przecież nie lubisz jak przy tobie palę. – odezwał się, marszcząc czoło. Dziewczyna wystawiła do niego dłoń, wyciągając z kieszeni jego bluzy paczkę papierosów i wyciągając jednego.
-Sądzę, że zrobię wyjątek i dzisiaj z tobą zapalę. Chyba obydwoje tego potrzebujemy. – skwitowała, wstając ostrożnie z łóżka, żeby się nie przewrócić, gdyż była jeszcze nieco słaba. Przytrzymała się blondyna, podchodząc do okna, a następnie zapaliła szluga, nie przejmując się zaskoczonemu spojrzeniu swojego towarzysza. Ostatnia rzecz, której spodziewałby się po niej, to chęci zrobienia czegoś, co zaszkodzić może zdrowiu, a jednocześnie jak na jej niewinną osobę, jest dosyć niegrzeczne. Ale nie mógł zaprzeczyć, że bardzo mu się to spodobało.
Od autorki:
*Piosenka jest napisana przeze mnie więc mam nadzieję, że nikt tego sobie nie przywłaszczy. Tak właściwie to jest to po prostu tłumaczenie bo oryginał jest po angielsku ale whatever.
ROZDZIAŁ NIESPRAWDZONY.
Trochę czekaliście, ale nareszcie jest. Mam nadzieję, że się podoba. Mnie tak średnio ale cóż. Chciałam was powiadomić, że postanowiła przyspieszyć wydarzenia w tym opowiadaniu i zakończę je najprawdopodobniej na 20 rozdziałach. Tak wiec nie zostało dużo i możecie się spodziewać teraz rozwinięcia całej akcji.
To wszystko. Do następnego!