sobota, 9 maja 2015

Epilog


     Decyzje, którym stawiamy czoło mogą stworzyć z nas świętych lub potwory, ale musi to być warte więcej niż stanie się zupełnie nikim. 
      Nie potrafił sobie poradzić, ani nawet nie chciał. Przerosła go zwykła, szara rzeczywistość. Był samotny. Tak samotny jak księżyc na bezgwiezdnym niebie. Tonął we własnym życiu. Alkohol, imprezy, narkotyki stały się jego odskocznią. Potrzebował pomocy. Potrzebował jej. Od urodzenia nad nim czuwała, obserwowała, ale straciła kontrolę, gdyż nie wiele mogła zrobić z tak odległego miejsca w jakim była. Popełniła błąd. Zakochała się. On jako jedyny nie zapomniał o jej istnieniu i od początku było pewne, że będzie to niemożliwe. Niosąc pomoc ona sama musiała dużo poświęcić. Zapomniała o tym czym jest i jakie jest jej zadanie, a przy tym również o zasadach jakie panowały. Naprawiła go, niszcząc. 
    Była jego prawdziwym aniołem stróżem. Pragnąc uratować go, nauczyła prawdziwego życia, w którym złamane serce jest nieodłączną jego częścią. On wiedział, że znów mu coś odebrano. Tym razem bezpowrotnie. Bo czasami nawet dobre serce doprowadza do zniszczenia.

KONIEC

poniedziałek, 4 maja 2015

Rozdział 20


      Wypuścił głośno powietrze, zaciskając dłoń na uchwycie od walizki. Od dobrych piętnastu minut czekał na swoich przyjaciół, aby mogli już wyruszyć. Wczoraj wieczorem wyraził chęć pożegnania się jeszcze przed wyjazdem z Laylą, jednak wszyscy wydawali się zapomnieć o jego prośbie. Nie zdziwiłby się tak, gdyby nie fakt, że poza nim samym, Calum również nalegał na wcześniejsze wyjście. Powinien stać tutaj i razem z nim narzekać na niezdyscyplinowanie pozostałych. 
Chwilę później po schodach zszedł ciemnowłosy ubrany jeszcze w dresy i t-shirt, w którym śpi. Przywitał się z Lukiem, a następnie wszedł do kuchni  jakby nigdy nic. W blondynie się aż zagotowało, widząc kompletnie niegotowego jeszcze basistę. Poszedł za chłopakiem, stając w progu, z założonymi rękami.
-Możesz mi łaskawie powiedzieć dlaczego jesteś jeszcze niegotowy? Piętnaście minut temu mieliśmy wyjechać z domu. – odezwał się, zwracając uwagę brązowookiego. Ten posłał mu zdezorientowane spojrzenie, patrząc na zegarek stojący na lodówce. Dochodziła 7 rano, a o 10:15 mieli lot do Australii. 
-Przecież umówiliśmy się, że na 8. – odpowiedział, drapiąc się po głowie, jeszcze bardziej mierzwiąc swoje i tak rozburzone włosy. 
-Żartujesz sobie? Przecież wczoraj uzgodniliśmy, że zatrzymamy się u Layli, dlatego wyjedziemy wcześniej. – warknął zirytowany zachowaniem swojego przyjaciela. Nie wierzył, że aż tak nieprzytomny był, że o tym zapomniał. A wraz z nim cała reszta zespołu i w dodatku Diana, która miała ich zawieść na lotnisko. Luke nie wyobrażał sobie nie zaglądnięcia jeszcze do Walker, zwłaszcza, że ich ostatnie spotkanie skończyło się niezbyt pozytywnie, dlatego oznajmił że za godzinę wróci i wyszedł z domu. 
W drodze przypomniał sobie jak tutaj przyjechał. Było to ostatnie miejsce, w którym chciał się znaleźć i nie marzył o niczym innym poza powrotem do Sydney. Myślał, że będą to najnudniejsze tygodnie w jego życiu, ale mylił się. Odpoczął od sławy, szalonych fanek, koncertów, studia, a przede wszystkim tych wszystkich ludzi, którzy wiecznie coś od niego chcieli. Przyjechał z zamiarem rezygnacji z zespołu, a dzięki Layli zdecydował się w nim zostać i kontynuować pracę, o czym chciał powiedzieć chłopcom jak tylko wrócą. W głowie miał już dokładnie zaplanowane co powie osiemnastolatce na czele z podziękowaniem za wszelką pomoc. Dziewczyna nieświadomie pomogła mu się pozbierać, zacząć zachowywać jak dawniej, myśleć jak kiedyś i nie mógłby być jej bardziej wdzięczny za to wszystko.
Jedynym problemem było, że przez ten czas zdążył zakochać się w nastolatce i myśl, że zostawia ją, a przy tym nie może liczyć na jakieś rozwinięcie się ich relacji bardziej, skutecznie go dołowała. Chciał wrócić do domu, naprawić swoje stosunki z rodzicami, wynagrodzić swoje zachowanie, ale pragnął zabrać dziewczynę ze sobą. Ale nwiedział, że nie ma na co liczyć.
Jedną z rzeczy, za którą ja podziwiał, to ta determinacja i samodzielność, której on jeszcze niedawno nie miał. Dlatego teraz tak ciężko mu było z myślą, że za chwilę będzie zmuszony do pożegnania się z nią. 
Stojąc przed tak dobrze znanymi mu drzwiami, wahał się przed zapukaniem, gdyż im szybciej się z nią zobaczy, tym szybciej będą musieli się rozstać. Po chwili jednak zadzwonił dzwonkiem, wiedząc, że kiedyś to się musi wydarzyć. 
Ku jego zdziwieniu kiedy drzwi się otworzyły, nie zobaczył w nich Layli, a jakąś blond kobietę, którą pierwszy raz widział na oczy. Spojrzał na numer mieszkania, aby sprawdzić czy na pewno się nie pomylił, ale nic na to nie wskazywało. 
-Czy tutaj mieszka Layla Walker? – zapytał niepewnie, mając nadzieję, że jest to być może ktoś z jej rodziny, o której nigdy nie słyszał. Osiemnastolatka ani razu jak się znają nie wspomniała o swoich bliskich co od zawsze zastanawiało chłopaka, ale nigdy nie nadeszła odpowiednia chwila, aby ją o to zapytać. 
-Nie. Przykro mi, ale musiał się pan pomylić. Mieszkanie od ponad miesiąca stoi na sprzedaż. – oznajmiła kompletnie zbijając niebieskookiego z tropu. Czuł się jak w jakimś kiepskim reality show, a on właśnie został wybrany na idealny obiekt do zrobienia żartu. Jednak po minie kobiety przed nim, nie wydawało się aby to był kawał. Podziękował i wyszedł szybko z budynku. Nie tracąc czasu wrócił do domu z zamiarem znalezienia Caluma. Zastał go w salonie rozmawiającego z Dianą. 
-Powiecie mi czemu mieszkanie Layli jest puste i na sprzedaż? – zapytał nie owijając w bawełnę.
-Dobrze cię czujesz Luke? – odezwał się Calum, patrząc na przyjaciela z troską. -Jakiej Layli? Nie znam żadnej Layli. 

Od autorki:
Tak więc to jest ostatni rozdział mojego opowiadania. Krótki, ale ujęłam wszystko co chciałam. Jutro powinnam wstawić epilog. Mam nadzieję, że historia się podobała przynajmniej w małym stopniu.

piątek, 1 maja 2015

Rozdział 19


Podniosła zmęczony wzrok, spoglądając na zegarek na szafce nocnej. Dokładnie za 10 minut powinna wstać. Opadła ponownie na poduszkę, przyglądając się śpiącemu koło niej Lukowi. Leżał wtulony w kołdrę, głośno oddychając. Uśmiech gościł na jego twarzy, wywołując poczucie szczęścia u nastolatki. 
Ostatnie dni spędziła w towarzystwie blondyna i musiała przyznać, że zaczęła się w nim powoli zakochiwać. Dzięki niemu potrafiła zapomnieć o swoich problemach oraz zmartwieniach. Chłopak wyzwalał w niej wszystkie pozytywne uczucia, a jedyną obawą był fakt, że za dwa dni wyjedzie on do Australii razem z chłopcami i to, co starali się zbudować, zniknie w mgnieniu oka. 
Nie wyobrażała sobie tego dnia, w którym będzie musiała się z nim pożegnać, tak samo jak i z Calumem. Przez ten miesiąc bardzo zżyła się z nimi, a perspektywa powrotu do smutnej, szarej rzeczywistości, w której codziennie rano jeździła na uczelnie, później do pracy i do nocy siedziała sama w mieszkaniu, nie napawała jej entuzjazmem. 
Myśląc jeszcze o tym, że zostanie skazana na nękanie przez Jake’a, dodatkowo przyprawiała ją o dreszcze. Od ostatniego spotkania minęły prawie dwa tygodnie, a chłopak nie dawał znaku życia, ale nie spodziewała się, że to koniec. Doskonale wiedziała, że tak łatwo się to nie skończy. Z trudem ukrywała sytuacje, która miała miejsce u niego w domu, ale nie chciała martwić nikogo, wiedząc, że z pewnością by ją nakłaniano na ponowne złożenie zeznań. 
-Zrób zdjęcie, będzie na dłużej. – usłyszała zaspany głos niebieskookiego. Osiemnastolatek nadal leżał z zamkniętymi oczami, zakryty po szyję. Po chwili przewrócił się na bok, przyciągając do siebie dziewczynę. Spojrzał na nią czule, odsłaniając kosmyki włosów z jej twarzy i złożył na jej ustach delikatny pocałunek, wprawiając ją w zachwyt. Zadziwiająco jeden niewinny gest potrafił zmienić cały dzień w znacznie lepszy niż się zapowiadał.
-Muszę wstawać. – jęknęła, zdając sobie sprawę, że już jest po szóstej i jeśli nie wstanie zaraz to spóźni się na zajęcia, czego bardzo nie chciała. Już i tak opuściła dużo wykładów, a chcąc zdać rok, będzie musiała je nadrobić jak najszybciej. 
-Nie musisz. Zostańmy cały dzień w łóżku. – zaproponował blondyn, kładąc głowę na nieco odkryty brzuch Layli. – Za niedługo i tak wyjedziemy i nie będzie to miało znaczenia czy dzisiaj poszłaś na uczelnie, czy nie. – mruknął. 
-Co masz na myśli? – zapytała, podnosząc się, co zmusiło Luke’a do wstania. – O jakim wyjeździe mówisz? 
-Do Sydney. -  odpowiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. – Chyba nie sądziłaś, że cię tutaj zostawię i będziemy w związku na odległość.
Słowa gwiazdora podziałały na nastolatkę jak kubeł zimnej wody. Była pewna tego, że ich drogi się rozejdą zaraz po powrocie zespołu z wakacji i będą zmuszeni o zapomnieniu o sobie. Ponadto nigdy nie podejrzewałaby Hemmingsa o snucie planów na temat przyszłości, jak i fakt, że widział ich w niej razem. Ich relacja nigdy nie została opieczętowana nazwą prawdziwego związku i ani myślała to zmieniać, wiedząc, że nie ma szans na przetrwanie. 
-Luke, ale ja tutaj mam swoje życie; szkołę, pracę. Nie mogę tak tego zostawić i wylecieć z tobą. Muszę z czegoś żyć, utrzymywać się. Poza tym w Kansas mam lekarza znającego moją historię choroby.
-Nie widzę żadnego problemu. W Sydney też są szkoły artystyczne i to pewnie nawet lepsze niż ta, do której chodzisz. Praca ci nie potrzebna. Możemy kupić jakiś duży apartament dla naszej dwójki. Pieniędzy mam sporo więc z tym nie masz się o co martwić. A lekarza możemy zawsze znaleźć nowego i pokazać mu wszystkie dokumenty. – wyjaśnił, przeczesując ręką zmierzwione włosy, opadające mu na oczy. Pomimo zapewnienia stabilności i szczęścia w Australii, widział, że dziewczyna nadal trzyma się swojej wersji. Westchnął cicho, kładąc delikatnie dłoń na policzku Layli, aby na niego spojrzała. –Proszę cię nie każ mi tego zostawić tak jak jest. Doskonale wiesz, że odległość nam nie będzie służyć. Jesteś dla mnie najważniejsza i chcę z tobą spędzić resztę życia. Pozwól mi na to.
-Znasz mnie niecały miesiąc. Nie układaj scenariuszy na przyszłość z takim zaangażowaniem, jakby miały się spełnić w stu procentach. Też jesteś dla mnie ważny, ale muszę myśleć racjonalnie, a nie żyć chwilą. Bo teraz możesz chcieć ze mną być, ale to się najprawdopodobniej zmieni, kiedy stracę słuch. Myślałeś o tym jak trudne będę mieć życie, gdy przestanę słyszeć całkowicie? 
-Będę się tobą opiekować. Damy sobie radę. Layla, proszę cię. – błagał ze łzami w oczach. Miał wrażenie jakby ten miesiąc spędzony z nią był tylko snem, z którego właśnie się wybudzał powoli, uświadamiając sobie, że to nie było prawdziwe. Był tak zajęty planowaniem ich wspólnego życia, że zapomniał zapytać niebieskooką, czy ona tego pragnie, tak bardzo, jak on. 
-Luke ja już podjęłam decyzję. Nie mogę wyjechać. Przynajmniej nie teraz. Przykro mi. – powiedziała, przytulając chłopaka z całych sił. Miała nadzieję, że dzień, w którym przyjdzie im się zmierzyć z rzeczywistością, nastąpi dopiero kiedy będzie wyjeżdżał. – Nie rozmawiajmy o tym i cieszmy się tym co mamy teraz, dopóki jest to możliwe. – szepnęła mu do ucha, nie pozwalając na jakąkolwiek przestrzeń między nimi. W jego ramionach czuła się bezpieczna i szczęśliwa, ale była realistką, więc nie mogła pozwolić sobie na uniesienia, które zaprowadzą ją do wyjazdu do Sydney i życiu w tym mieście ze złamanym sercem i pustką. 

*

Siedziała na jednej z ławeczek na dziedzińcu Instytutu, trzymając w rękach książkę historii sztuki, ale zamiast się uczyć na kolokwium, które miała za godzinę, jej myśli cały czas były przy rozmowie z Lukiem. Czuła się okropnie, że w tak niedelikatny sposób przekazała osiemnastolatkowi swoje stanowisko na temat ich znajomości. Widziała jak smutny i nieobecny był. Starał się nie pokazać tego, jak bardzo zraniły ją słowa szatynki, ale na marne, gdyż dziewczyna aż za dobrze potrafi czytać ludzi i każde uczucie, które on próbował ukryć, ona i tak widziała. 
Rozmyślenia przerwał jej Matt, który niespodziewanie przeskoczył nad ławeczką i usiadł koło niej z szerokim uśmiechem. Szybko jednak zastąpiło go zaskoczenie i troska, kiedy zobaczył pojedynczą łzę spływającą z policzka Layli. 
-Co się stało? – zapytał, biorąc rękę dziewczyny w swoją. Podziałało to na nastolatkę momentalnie i wybuchła głośnym płaczem, przytulając się do chłopaka. Lachowski trzymał ja w swoich objęciach, pozwalając się wypłakać, dając upust uczuciom. Kołysał nią lekko, gładząc po włosach. Nie przejmował się nawet studentami przechodzącymi koło nich. Miał tylko nadzieję, że cokolwiek się wydarzyło, będzie w stanie jej pomóc. 
Layla była dla niego jak młodsza siostra. Czuł potrzebę ochraniania jej i to znacznie większą niż przy Dianie. Pomimo że blondynka była jego rodzoną siostrą, wiedział, że miała jeszcze ojca, z którym była znacznie bardziej zżyta niż z nim. Szatynka była sama. Nie miał pojęcia co się stało z jej rodzicami, gdyż nigdy nie rozmawiał z nią o nich, ale jednocześnie poza znajomymi, nie miała nikogo. Była samodzielna, ale zarazem taka delikatna, zagubiona i widocznie nie do końca szczęśliwa. 
Kiedy dziewczyna uspokoiła się już trochę, opowiedziała mu całą rozmowę z Hemmingsem. Dwudziestolatek wysłuchał ją, nie przerywając. Widział, że niebieskooka nie potrzebuje rady, gdyż już nie zmieni tego co powiedziała, ale według niego zrobiła słusznie. Odkąd ją tylko znał, podziwiał ją za rozważne podejście do każdej sprawy. Była niezwykle mądra i inteligentna, jednak sama tego zdawała się nie dostrzegać. 
Nie wiedział jak Luke mógł po niecałym miesiącu znajomości z Laylą uważać, że będą już razem na zawsze, a tym bardziej nakłaniać ją do wyjazdu i zostawieniu wszystkiego za sobą. Nie mógł tego od niej wymagać. Zwłaszcza, że nastolatka była jedną z tych osób, które jak coś zaplanują, to trzymają się tego planu kurczowo. A ona pragnęła zostać artystką i rozwijać się w tym kierunku, co umożliwiała jej uczelnia w Kansas City. 
Jednak poniekąd rozumiał też gwiazdora, gdyż on sam uważał Laylę za wyjątkową osobę i rozumiał jak szybko można się do niej przywiązać i chcieć spędzić z nią resztę życia. Pomimo że nie był w niej zakochany, doskonale wiedział jakie motywy kierowały nim. 

*

Dochodziła dziewiętnasta, a w kawiarni poza Laylą i Dianą nie było nikogo. Siedziały na zapleczu, nudząc się. Rozmawiały o różnych niewiele znaczących rzeczach, próbując zabić czas. Szatynka już za kilka minut będzie mogła wyjść, gdyż jej zmiana dobiegała końca. Marzyła już o tym, żeby wrócić do domu i pójść spać, chcąc zapomnieć o dzisiejszym dniu. Nadal czuła się beznadziejnie. Nie wiedziała jak to zmienić. Rozmowa z Mattem nieco jej pomogła i podniosła na duchu, ale tylko do czasu kiedy trwała. Kiedy musieli się już rozejść na zajęcia, osiemnastolatkę znowu dopadły wyrzuty sumienia. 
-Ktoś przyszedł. Możesz iść obsłużyć bo ja nie mam sił? – jęknęła blondynka, osuwając się na krześle. 
Szatynka z niechęcią wstała, z zamiarem przyjęcia zamówienia od osoby, która przyszła, ale kiedy tylko zobaczyła w progu kawiarni Jake’a, cofnęła się o kilka kroków. Serce po raz kolejny przyspieszyło swój rytm. Na jej nieszczęście jednak, chłopak już ją zauważył, więc nie mogła się ukryć. Nabrała powietrza do ust, modląc się, że nic jej się nie stanie w towarzystwie Diany, ale z każdym krokiem coraz bardzie wątpiła w rozwagę i inteligencję ciemnowłosego. Stanęła przy ladzie, zabierając notes i ołówek do ręki. 
-Dzień dobry. W czym mogę pomóc? – zapytała, unikając spojrzenia brązowookiego. Bała się podnieść wzrok, gdyż zauważyłby pewnie w jej oczach strach, czego naprawdę nie chciała.
-Możemy porozmawiać?
-Nie sądzę, że powinniśmy. – odparła.  – Polecam mrożoną Caramel Macchiato. Jest naprawdę przepyszna.
-Wiem, że kończysz już więc proszę cię zabierz swoje rzeczy i chodź ze mną. – powiedział po raz pierwszy zachowując się zupełnie normalnie. W jego głosie nie można było wyczuć irytacji, wyższości, ani już nie mówił tym niskim głosem, którego Layla tak bardzo się bała. – Nic ci nie zrobię. Obiecuję. – dodał, widząc obawy dziewczyny. Wiedząc, że i tak nie miała wyjścia, skinęła lekko głową, wyszła po swoją kurtkę i torbę, a następnie żegnając się z Dianą, wyszła z Jakiem z kawiarni. 
-Zawiozę cię do domu. – oznajmił, podchodząc do czarnego Audi A6, otwierając drzwi od strony pasażera dla osiemnastolatki. Ona jednak pokiwała przecząco głową, bojąc się, że znowu zawiezie ją gdzieś do siebie czy nawet w znacznie gorsze miejsce. Nie ufała mu, a jedyny powód, dla którego zgodziła się z nim porozmawiać, to że się go obawiała. – Naprawdę nie musisz się mnie bać Layla. Chcę ci wszystko wytłumaczyć, ale musisz mi dać szansę. 
-To chodź gdzieś do parku. Nie chce z tobą zostać sama. – powiedziała, trzymając kurczowo ramię od swojej torby. Widząc, że chłopak zgadza się na jej propozycje, ruszyła przed siebie, nie czekając nawet na niego. Szybko jednak do niej doszedł, dotrzymując kroku. 
Kiedy usiedli na ławce przy samej fontannie, która o dziwo działała, od razu zwróciła się do ciemnowłosego, z nadzieją, że powie to, co chcę i zostawi ją w spokoju. 
-Miałem cię pilnować. – zaczął. – Kiedy Luke przyleciał do Kansas City miałem cię pilnować, żebyś poza tym co miałaś od samego początku zrobić, nie wpadła w kłopoty. Miałem być takim otrząśnięciem się dla ciebie, ale widocznie coś mi nie wyszło. Powiodło ci się, ale jednocześnie zawiodłaś. Tak samo jak ja. Nie możesz tutaj dłużej zostać Layla.

środa, 15 kwietnia 2015

Rozdział 18


Zdarzyło wam się tak, że jak byliście mali i zrobiliście coś, co waszym zdaniem wtedy było złe, siedzieliście w kącie, skuleni, bojąc się, że kiedy rodzice się o tym dowiedzą, będą na was krzyczeć? Tak właśnie czuła się Layla Walker, tylko te uczucia były sto razy potężniejsze. Mówiąc, że się bała to niedopowiedzenie. Ona umierała ze strachu. 
Zajmowała miejsce na zimnej, betonowej podłodze, opierając się plecami o niegrzejący kaloryfer. Jej ciało drżało, a ona nawet gdyby chciała, to nie potrafiłaby tego powstrzymać. W głowie pojawiały się wszystkie przerażające momenty jakich w ostatnim czasie doświadczyła i nie powinien dziwić fakt, że głównym planie każdego był Jake. Już sama jego postura, wygląd oraz zachowanie wywoływały u nastolatki niepewność  i lęk, a po ostatnim spotkaniu z nim przerażenie zawładnęło nią. 
Żałowała pójścia na policję. Uważała, że gdyby tego nie zrobiła, chłopak może dałby jej po jakimś czasie spokój. A teraz wywiózł ją gdzieś i zostawił w ciemnym pomieszczeniu bez okien, nie informując ją o swoich planach. Nie pamiętała nawet czy zamknął za sobą drzwi, ale nawet gdyby były otwarte na oścież, dziewczyna nie znalazłaby w sobie sił na ucieczkę. Nogi odmawiały jej posłuszeństwa, a całkowicie suche gardło powodowało, że gdy połykała ślinę, czuła nieprzyjemne drapanie. 
Oczy wypełnione miała łzami, a jedyny odgłos słyszany w całym pomieszczeniu, to jej ciche pociąganie nosem. Nogi podciągnięte miała pod samą brodę, kołysząc się lekko na boki. Przygryzła dosyć mocno dolną wargę i już po chwili mogła poczuć w ustach gorzki smak krwi. Nie przejmowała się tym jednak, gdyż był to w tej chwili najmniejszy z jej problemów. 
Po kilkunastu minutach postanowiła zacząć coś robić, ponieważ nie zapowiadało się w najbliższym czasie, żeby ktoś tutaj miał przyjść i jej pomóc. Zamknęła oczy, oddychając głęboko. Starała się uspokoić oraz stłumić strach przepełniający ją. Czując przypływającą siłę wstała z ziemi, wolnym krokiem ruszając przed siebie. 
W pokoju było całkowicie ciemno, dlatego też osiemnastolatka starała się zorientować, gdzie jest wyjście poprzez wyciągnięte w przód ręce. Przeszła zaledwie osiem kroków, kiedy poczuła chropowaty materiał. Przejechała delikatnie palcami po przedmiocie, natrafiając na ostrą krawędź, przez którą przecięła się powierzchownie. Nie zwracając na to uwagi, znalazła klamkę i ostrożnie za nią pociągnęła, modląc się, żeby nikt tego nie usłyszał. Ku jej zaskoczeniu drzwi ustąpiły. Powoli pchnęła je, mając nadzieję, że nie skrzypnęły. Dodatkowe utrudnienie ucieczki stanowiła jej zaawansowana głuchota. Nie była w stanie wychwycić cichych dźwięków, dlatego tego nie wiedziała czy nie robiła jakiegoś hałasu, który Jake byłby w stanie usłyszeć. 
Wychodząc z pomieszczenia zauważyła schody pnące się w górę. Na palcach wspięła się na nie, uważnie obserwując czy nikt nie stoi w ich pobliżu. Serce biło jej jak oszalałe, a Layla miała wrażenie, że każdy człowiek mógłby usłyszeć pojedyncze uderzenia. Stojąc u szczycie dostrzegła blade światło księżyca, które przybijało się przez okna, oświetlając dużych rozmiarów salon. Nastolatka powoli zaczęła sobie uświadamiać, że znajdowała się w domu Jake’a, jednak nie pasował jej fakt, że z taką łatwością wydostała się z jego piwnicy. Nie klasyfikowała chłopaka do bezmyślnych osób, dlatego nie potrafiła zrozumieć jak mógł zostawić otwarte drzwi. 
-Naprawdę sądziłaś, że tak łatwo wydostaniesz się stąd? – usłyszała za sobą dobrze znany, niski głos, należący do jej porywacza. Zadrżała, momentalnie odwracając się do tyłu. Stał dwa kroki za nią na przedostatnim schodku, spoglądając na nią z drwiną. W tej chwili zorientowała się, że musiał siedzieć z nią w pokoju cały ten czas, a ona po prostu nie słyszała tego. Czekał, aż nabierze odwagi na ucieczkę, aby mógł się trochę pobawić. 
Chwycił jej rękę, szarpiąc nią nieco. Zaprowadził ją do salonu i gwałtownie usadził na fotelu, nachylając się nad nią. Patrzył jej głęboko w oczy, które w tej chwili zaczęły ponownie napełniać się łzami, co widocznie dawało mu satysfakcje. 
-Nie płacz skarbie. Nic ci nie zrobię. – powiedział, gładząc dziewczynę po, wilgotnym od płaczu, policzku. Nie wierzyła w ani jedno jego słowo. Przeczuwała, że najgorsze to dopiero przed nią, a wiedziała, że sama nie miała żadnych szans z nim. 
-Czego ode mnie chcesz? – wyjąkała.
-Tylko dać ci nauczkę, że nie wolno chodzić na policję kłamiąc, że ktoś cię napastuje i zastrasza. Bo przecież wcale tak nie jest, prawda? – zapytał na co Layla momentalnie pokiwała twierdząco głową. – No więc teraz możesz już iść i pamiętaj, że nikt ci krzywdy nie robi skarbie. – dodał, odsuwając się od niej. Wskazał ręką w stronę drzwi wyjściowych, oznajmiając tym samym, że pozwala jej odejść. Osiemnastolatka niepewnie podniosła się i zaczęła cofać, nie spuszczając wzroku z Jake’a. Nie była pewna, czy to nie jedna z gierek chłopaka, a ostatnie czego chciała to wyjść na zbyt łatwowierną. Kiedy znalazła się już na przedpokoju, odwróciła się szybko i podbiegła do drzwi, ciągnąc za nie. Nie były zamknięte. Momentalnie ustąpiły za co dziewczyna dziękowała Bogu. Wybiegła na pustą ulicę, orientując się, że jest kilkanaście minut od domu. Czym prędzej obrała kierunek i pobiegła co sił w nogach.

*

     -Możesz wyluzować? Nic się nie stało przecież. – zawołał zirytowany Luke, wstając z łóżka. Odkąd Calum wrócił do domu, nie mówi o niczym innym jak o zderzeniu, które miało miejsce między nim, a Laylą. Osiemnastolatek szczerze nawet nie spodziewał się, że dziewczyna zachowa to w tajemnicy przed Hoodem, ale miał nadzieję, że za nim się zbierze na odwagę, aby mu powiedzieć, minie kilka dni. 
Jednak nic go tak nie irytowało jak zachowanie nastolatki dzisiejszego ranka. Cały czas odtwarzał jej słowa i starał się je zinterpretować, ale tylko dołował się coraz bardziej, gdyż jedynym wytłumaczeniem na to co usłyszał był fakt, że naprawdę tego żałowała. Normalnie chłopak by się tym nie przejął, ale tak jak Calum już mu powiedział, Walker była dla niego w pewnym sensie ważniejsza niż jakakolwiek inna dziewczyna. Był jej wdzięczny za pomoc z całą tą sprawą zrezygnowania z zespołu. Tylko ona widziała w nim kogoś więcej niż gwiazdora z masą forsy i okazją do jej zarabiania. Czasami wątpił nawet, że jego przyjaciele widzą coś więcej. 
Oczywiście rozumiał ich, że nie kochają występować, grać, śpiewać, ale nigdy nie brali pod uwagę jak wielki ciężar stanowi to dla Luke’a. Jest z nich najmłodszy i był najmniej przygotowany na tak szybki rozwój kariery. Puste rady od producentów i menagera na nic się zdały i przez jakiś czas zagłuszał swój strach i niepewność, ale kiedy zaczęło go to przerastać, zaczął się zmieniać. 
-Dlatego nie będziesz się z nią widywał. – usłyszał wyrwane z kontekstu zdanie dzięki któremu wrócił do słuchania przyjaciela. Spojrzał na niego z pytającym wyrazem twarzy, czekając aż powtórzy.
-Nie chce, żebyś przebywał z Laylą. Masz na nią zły wpływ, a ja nie chcę, żeby się tak stoczyła jak ty. – powiedział ciemnowłosy, otwierając drzwi od sypialni z zamiarem wyjścia. Blondyn podszedł do niego szybkim krokiem, zastawiając mu drogę. W tym samym momencie pojawił się Ashton z Michaelem, którzy widocznie przysłuchiwali się ich rozmowie z korytarza.
-Nie możesz mi rozkazywać. Będę się z nią spotykał jeśli tego zapragnę. – warknął, zaciskając ręce w pięści. Był zły i to w takim stopniu, że niewiele brakowało, aby wszczął bójkę. Wszyscy doskonale wiedzieli jak bardzo niebieskooki nienawidzi kiedy ktoś mu rozkazuje. Jeszcze nigdy taka sytuacja nie kończyła się dobrze, dlatego pozostała dwójka muzyków stała w gotowości do powstrzymania Hemmingsa od rzucenia się na chłopaka. 
-Właśnie że mogę! To ja cię poznałem z Laylą, dlatego teraz zabraniam ci się z nią spotykać. Ona nie ma nic przeciwko temu więc się z tym pogódź i przestań zachowywać jak rozpieszczone dziecko.
-Nie poznałeś mnie z nią! Tak się składa, że znałem ją już wcześniej więc przykro mi niszczyć twoje marzenia, ale nie masz nade mną żadnej władzy! – krzyknął, a następnie wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. Powoli przestawał nad sobą panować dlatego wolał się przejść i uspokoić trochę. Nie sądził, że jakaś dziewczyna mogłaby go zranić, ale widocznie Layli udało się to nawet dwukrotnie w jeden dzień. Nie dowierzając samemu sobie musiał przyznać, że zakochiwał się w niej. Jeszcze niedawno nie wierzył w miłość, a teraz zastanawiał się jak odkręcić swoje postępowanie. Dotknął tylnej kieszeni spodni, upewniając się, że ma w niej portfel. Uśmiechnął się, wiedząc już co powinien zrobić. 

*

Siedziała na kanapie, otulając się kocem. Pomimo dosyć wysokim temperatury jak na jesienny wieczór w Kansas City, ona dostawała dreszczy, myśląc o Jake’u. Była przerażona i zdezorientowana. Nie mogła sobie znaleźć miejsca, ani nie wiedziała co robić. Nic nie zdawało się na tyle dobre, aby odciągnąć jej myśli. 
Sięgnęła po kubek z gorącą czekoladą, dopijając do końca. Podniosła się owijając szczelnie ciepłym nakryciem i przyszła do kuchni. Włożyła do zlewu naczynie, zalewając ciepłą wodą. Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek, powodując u niej kolejny napad lękowy, objawiający się trudnościami z oddychaniem. 
Na palcach przeszła do korytarza i spojrzała przez wizjer na osobę, która przyszła. Widząc Luke’a, wypuściła powietrze z ust jednak nie dała znać, że jest w domu. Nie chciała z nimi teraz rozmawiać, a już na pewno nie z nim. Oparła się plecami o ścianę, czekając aż chłopak odpuści sobie i pójdzie. Ale po 10 minutach ciągłego dzwonienia, nic nie wskazywało na to, że ma zamiar odejść, dlatego też osiemnastolatka wywracając oczami, przekręciła zamek i otworzyła drzwi przed blondynem. 
Na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech, którego jednak dziewczyna nie była nawet w stanie odwzajemnić.
-Wiedziałem, że jesteś w domu. – odezwał się, wyciągając zza siebie duży bukiet czerwonych róż. – To dla ciebie. – dodał, podając je szatynce, a sam wszedł do środka, zamykając za sobą. – Przepraszam za moje zachowanie i za to co się zdarzyło. Nie chciałem cię w taki sposób wykorzystać. To się już nigdy nie powtórzy. Obiecuję. – oświadczył na co jak na zawołanie dziewczyna podeszła do niego zrzucając z siebie koc i wtuliła w klatkę piersiową nastolatka po raz pierwszy tak naprawdę ciesząc się z widoku jego osoby. Nie sądziła, że w takiej chwili tak bardzo będzie potrzebować kogoś. Ale była roztrzęsiona i zagubiona, dlatego była szczęśliwa, że nie musi przebywać sama, a chłopak stanowił doskonałe rozproszenie. 

piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział 17


Nabrała łapczywie powietrza, opierając się rękoma o kuchenny blat. Spoglądała przez okno na owleczoną mgłą ulice, starając się uspokoić bijące jak oszalałe serce. Z ogromnym trudem przypomniała sobie wszystkie wydarzenia z poprzedniego dnia. W myślach karciła się za każdą nawet najmniejszą rzecz jaką powiedziała lub zrobiła. Ale najbardziej niepojętym dla niej zdarzeniem była noc, która miała miejsce. Kiedy tylko zobaczyła śpiącego koło niej chłopaka bez jakichkolwiek ubrań na sobie, zaczęła się zastanawiać nad konsekwencjami swoich czynów i modliła się, aby nie musiała za ten błąd płacić, wychowując dziecko.
Wsypywała do porannej kawy już z dziesiątą łyżeczkę cukru, nie zdając sobie z tego sprawy. Wiedziała, że powinna żałować tego zdarzenia, ale nie odczuwała tego jakoś specjalnie co dodatkowo ją zastanawiało. Nie była zakochana w chłopaku lecz poniekąd nawet się cieszyła z tego co między nimi zaszło. 
Rozmyślania przerwał jej wibrujący telefon. Podniosła urządzenie, a widząc zdjęcie uśmiechniętego Caluma, które zapisał jej jako kontakt, kiedy jeszcze była w szpitalu, uśmiechnęła się lekko, odbierając połączenie przez Facetime, gdyż nie potrafiła już normalnie porozumiewać się przez zwykłe dzwonienie. 
Na ekranie pojawiła się zaniepokojona, ale w dalszym ciągu uśmiechnięta, twarz ciemnowłosego, który widocznie tyle co się obudził. Pomachał jej, ziewając przeciągle. Przeczesał ręką, już i tak sterczące na wszystkie strony, włosy, gdyż wpadały mu do oczu. 
-Luke jest u ciebie? – zapytał, opierając się o ścianę. Dziewczyna pokiwała twierdząco głową w odpowiedzi, mając nadzieję, że Hood nie zapragnie zapytać ją o to, co robili. Nie zachwycała ją perspektywa kłamstwa, dlatego w duchu liczyła na brak jakichkolwiek pytań, na które nie mogłaby odpowiedzieć zgodnie z prawdą. – Masz jakieś plany na ostatni dzień wolnego? – ku uldze Layli zmienił temat. 
-Planowałam wybrać się do miasta na zakupy bo lodówka już praktycznie świeci pustkami. Masz może ochotę jechać ze mną? – zaproponowała wesoło, wyciągając z pobliskiej szuflady kawałek kartki i długopis, przypominając sobie o zrobieniu listy produktów, które miała zamiar kupić. 
-Pewnie! – zawołał ponownie ziewając, co wywołało cichy chichot u nastolatki. Dochodziła dopiero ósma rano, a z tego co poznała Caluma, nie należał on do rannych ptaszków. Jednak sto razy większym leniem był od niego Luke, który nawet w południe miał trudności ze zwleczeniem się z łóżka. – To o której mam być u ciebie?
-Koło 12 będzie w porządku. – odpowiedziała, wpatrując się w powoli tworzącą się listę. 
-Dobra. To ja idę coś zjeść. Widzimy się za kilka godzin. Cześć! – pożegnał się i rozłączył, dając szatynce trochę spokoju. Po kilkunastu minutach podczas picia zbyt słodkiej kawy, nastolatka miała wypisane już wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, myśląc nad tym, czy o czymś nie zapomniała. 
      W momencie kiedy dopijała napój, w pomieszczeniu pojawił się zaspany blondyn, mając na sobie jedynie nisko założone bokserki. Layla nabrała powietrza, a w głowie ponownie pojawiły się obrazy z ich wspólnej nocy, powodując problemy z oddychaniem. Niebieskooki podniósł na nią wzrok, puszczając jej oczko. Usiadł na blacie, rozglądając się za śniadaniem, przyzwyczajając się, że kiedy się budzi, jedzenie już na niego czeka. Tego ranka jednak ostatnie o czym Walker mogła myśleć to zrobienie pożywnego posiłku.
-Musisz sobie coś zrobić sam, albo w lodówce został jeszcze jogurt truskawkowy to go wypij. – odezwała się, kiedy nabrała trochę odwagi. Po raz pierwszy znalazła się w takiej sytuacji i nie wiedziała jak powinna się zachować. Czy zacząć ten temat, czy może udawać, że nic się nie wydarzyło. Zanim jednak zdążył podjąć jakąkolwiek decyzje, pałeczkę przejął Luke.
-Noc była genialna. – powiedział, uśmiechając się szeroko, co dziewczyna odruchowo odwzajemniła. - Ale nie licz na nic. To tylko jednorazowa przygoda. – dodał, a w osiemnastolatce się coś złamało. Nie wiedziała jak ma na to odpowiedzieć. Spodziewała się takiego zachowania po chłopaku, ale kiedy te słowa wyszły z jego ust, szatynka poczuła niemiłe ukłucie. Przez dłuższą chwilę milczała, aż doszła do wniosku, że nie powinna zostawić tego w taki sposób. Wstała od stoliczka, wkładając kubek do zlewu. 
-Spokojnie. I tak tego żałuje, więc się nie przejmuj. Więcej do tego nie dojdzie. – burknęła, zostawiając Hemmingsa oniemiałego. Takiej odpowiedzi się nie spodziewał i przetwarzał ją w głowie kilkanaście razy, starając się zrozumieć, co miała na myśli. Jeszcze nigdy nie usłyszał, żeby któraś z dziewczyn żaliła się, a każdej mówił dokładnie to samo, mając satysfakcję z ich błagania o związek. Ale takiego obrotu sprawy nie spodziewał się kompletnie. Podniósł się z zamiarem zapytania osiemnastolatki o to, jednak usłyszał zamykanie się drzwi od łazienki, więc postanowił poczekać.
Po mieszkaniu rozległ dzwonek do drzwi mieszający się z zapalanym i gaszonym światłem. Layla już ponad pół godziny siedziała w łazience, więc Luke pozwolił sobie na otworzenie osobie, która przyszła. W progu stał brat Diany, którego chłopak rozpoznał ze zdjęć w domu Lachowski oraz szpitala, kiedy przywiózł do niego Walker. Nie zdążył go dobrze poznać, ale nie przepadał za nim i gdy tylko go zobaczył skrzywił się nieznacznie. 
-Jest Layla? Mam do niej sprawę. – odezwał się, wchodząc do środka. Nie czekając długo, w przedpokoju pojawiła się szatynka z widoczną ulgą wymalowaną na twarzy. Cieszyła się, że nie musiała przebywać z Lukiem sama. – Przyjechałem z propozycją dla ciebie. – powiedział, uśmiechając się do nastolatki. Skinęła lekko głową, zapraszając go do salonu. Zaproponowała mu coś do picia, jednak chłopak odmówił, tłumacząc się niewielką ilością czasu. Za niecałą godzinę zaczynał zajęcia, na których nie mógł sobie pozwolić na spóźnienie choćby o minutę. – Pamiętasz jak opowiadałem ci, że mam szansę na uzyskanie funduszy na zrobienie profesjonalnej sesji zdjęciowej? – zapytał, siadając wygodnie w fotelu.
-No tak. Miałeś składać jakieś papiery, prawda? 
-Dokładnie. – potwierdził. – Spodziewałem się, że zanim rozpatrzą to minie miesiąc, albo i więcej, ale już po trzech dniach dostałem odpowiedź i bez problemu się zgodzili. – zawołał dumny z siebie Matt, na co Layla pisnęła cicho, przytulając przyjaciela, gratulując mu sukcesu. Była bowiem świadoma jak ciężko jest otrzymać jakiekolwiek pieniądze oraz pomoc w dziedzinie artystycznej, dlatego też cieszyła się, że chłopakowi się udało.
-Masz już jakiś pomysł?
-Tak właściwie to nawet kilka. Będę potrzebował twojej pomocy, żeby wybrać najlepszy, ale to rozmowa już na kiedy indziej. Miałem nadzieję jednak, że zgodzisz się zostać modelką. – oświadczył, zaskakując nie tylko szatynkę, ale również przysłuchującego się ich rozmowie Luke’a. Nie podobała mu się ta propozycję i miał wielką ochotę odpowiedzieć za Laylę stanowcze nie. Wiedział jednak, że nie wypadało mu, więc jedyne na czym poprzestał to modlenie się o to, że dziewczyna się nie zgodzi.
-Ja? Jesteś pewny? – zapytała nieśmiało, a jej policzki przybrały różowy kolor. Zupełnie nie spodziewała się takiej oferty. Nie sądziła, żeby była to praca dla niej. Znacznie bardziej nadawała się na asystentkę, niż jako główną atrakcje. 
-Layla proszę cię. Masz świetne ciało i urodę. Jesteś do tego stworzona. – odparł wesoło. 
-No chyba kurwa nie. – syknął pod nosem Luke, mają nadzieję, że nikt tego nie usłyszy. Jego niemiłe słowa wychwyciła jednak osiemnastolatka, nie dając tego po sobie poznać. Uśmiechnęła się pod nosem, wiedząc, że skoro chłopak jest temu przeciwny, to jest to powód, żeby się zgodziła. Chciała wzbudzić w nim pewnego rodzaju zazdrość, nie do końca wiedząc dlaczego.
-W takim razie jestem za.
-Po moim trupie! – zawołał oburzony gwiazdor, zwracając tym na siebie uwagę dwójki.

*

Dochodziła 15:00 kiedy Calum wraz z Laylą zatrzymali się przy ostatnim miejscu ich zakupów, a mianowicie aptece. Dziewczyna zmyśliła, że musi kupić kilka leków, gdyż jej zabrakło, mając nadzieję, że chłopak nie będzie chciał z nią wchodzić do środka. Jej priorytetem było zakupienie testu ciążowego, aby się upewnić, że nic się nie zmieni w najbliższym czasie, a ostatnią rzeczą jakiej jej brakowało to, żeby ciemnowłosy dowiedział się o sytuacji, która zaszła u niej. 
-Idę z tobą bo trochę zimno jest. – oznajmił, naciągając rękawy kurtki na zziębnięte dłonie. Szatynka, przeklinając pod nosem na pogodę, skinęła głową popychając białe drzwi. Przechodząc między półkami, szybkim ruchem zgarnęła pierwszy lepszy test, mając nadzieję, że chłopak tego nie zauważy. – Czy ty właśnie wzięłaś to o czym myślę? – zapytał, zaglądając jej do koszyka. Nastolatce zaschło w gardle, wiedząc, że już nie ma innego wyjścia jak powiedzieć o wszystkim zdezorientowanemu przyjacielowi. Przez chwilę oboje milczeli, zbierając myśli. Brązowooki łączył wszystkie fakty, a orientując się co musiało się wydarzyć, zachłysnął się głośno powietrzem. – Proszę cię, tylko mi nie mów, że przespałaś się z Lukiem. – warknął, zaciskając szczękę. Wiedział jak przekonujący potrafi być jego przyjaciel, ale nie spodziewał się, że Layla będzie kolejną dziewczyną, która mu ulegnie. Widząc, że niebieskooka nie miała jednak zamiaru się odezwać, Calum był pewny, że jego podejrzenia były jak najbardziej trafne. – Zgłupiałaś do reszty? – syknął, wskazując na przedmiot, który zabrała osiemnastolatka. – Jeszcze się nie zabezpieczyliście? – chłopakowi ani śniło się mówić cicho i dyskretnie, za co został obdarzony karcącym spojrzeniem szatynki. 
-Nie pamiętam, dobra? Nie mam pewności, że Luke jest na tyle rozumny. Poza tym zabezpieczenie daje tylko 97 procent gwarancji. Wole się upewnić i błagam nie bądź na mnie zły. Już dostałam nauczkę. – dodała, spuszczając głowę. Nie potrafiła spojrzeć zawiedzionemu nastolatkowi w oczy. Wbrew wszystkiemu, zależało jej na jego zdaniu i nie chciała, żeby był nią rozczarowany.
-Niech pomyślę… Wyjechał ci z jednorazową przygodą? – zapytał, nie oczekując nawet odpowiedzi, gdyż już ją znał. Blondyn zawsze tak robił i widocznie Layla nie stanowiła tutaj żadnego wyjątku, pomimo tego, że Calum myślał, że jest ona dla jego młodszego przyjaciela ważniejsza niż wszystkie inne dziewczyny. Jednak widocznie się pomylił, co wywołało u niego dodatkową złość. Odetchnął, dochodząc do wniosku, że i tak już nic nie zdziała. Już się to zdarzyło, więc jego gadanie nic nie da. – Idź kupić. Chociaż z tego co wiem, to jakoś po tygodniu dopiero będziesz w stanie go użyć. – skapitulował, wychodząc z apteki. Musiał się przewietrzyć i przemyśleć to. O tyle co widział, że Walker żałowała, był również pewny, że w Luke’u nie ma nic poza satysfakcją i zadowoleniem z siebie.

*

Wracając do domu późnym wieczorem, dziewczyna znowu miała w głowie wszystkie wydarzenia nie tylko z wczoraj, ale i z dzisiaj. W myślach wyzywała się od największych idiotek za ulegnięcie Lukowi. Chodź była prawie pewna, że gdyby nie alkohol, którego spożyła bardzo dużo, do niczego by nie doszło. Wolała jednak nie wspominać o tym Calumowi, który i tak już był zły oraz zawiedziony, czego nastolatka nie potrafiła znieść, spędzając z nim te kilka godzin. 
Po zakupach, które zakończyły się dosyć nieoczekiwanie, postanowili pójść na lody do kawiarni i przejść się po parku. Hood uspokoił się trochę, ale osiemnastolatka nadal nie mogła się oprzeć wrażeniu, że jest do niej negatywnie nastawiony. Dlatego też kiedy zaproponowała mu, że wróci do domu sama, nie spierał się z nią o odprowadzenie i zostawił samą. 
Layla sądziła, że był to jeden z gorszych dni w jej życiu, których ostatnio nazbierało się sporo. Jednak szybko zmieniła zdanie, kiedy na jednej z ławek niedaleko kamienicy, w której mieszkała, zauważyła Jake’a. Chciała schować się gdzieś i poczekać, aż sobie pójdzie, żeby wrócić do mieszkania, ale chłopak widocznie ją wypatrywał, więc zanim zdążyła cokolwiek zrobić, jego wzrok spoczął na jej osobie, powodują przyspieszone bicie serca. Uśmiechnął się do niej złośliwie i ruszył w jej stronę, podczas gdy dziewczyna osłupiała w duchu błagała o to, żeby to był tylko chory, zły sen. Wiedziała jedno – dzień, który zaliczała do beznadziejnych nie dobiegł jeszcze końca. 

sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 16


Zauważyła jak wszystkie lampki w łazience zaczęły gasnąć i na nowo się zapalać, co oznaczało, że Luke w końcu przyszedł. Kiedy tylko wyszła ze szpitala, zaraz zaczęła swoje przygotowania do życia jakie za niedługo przyjdzie jej zacząć. Dlatego też postanowiła połączyć dzwonek do drzwi ze wszystkimi światłami w mieszkaniu, aby nie przegapić czyjegoś przyjścia. Już jakiś czas temu miała to zrobić, ale ciągle to odkładała, tłumacząc, że ma jeszcze sporo czasu. Jednak gdy po otrzymaniu wypisu wyszła na świeże powietrze nie potrafiła wielu rzeczy dosłyszeć i podziałało to na nią jak kubeł zimnej wody. Bolało ją, że ta utrata słuchu zbliża się do niej tak szybko, ale starała się z tym pogodzić, gdyż i tak nic nie mogła na to poradzić.
  Odłożyła na półeczkę tusz do rzęs i przeszła do przedpokoju, aby otworzyć drzwi. Tak jak się spodziewała w progu stał Hemmings z szerokim uśmiechem na twarzy, który przez ostatnie dni w ogóle nie schodził z twarzy. Prawie cały swój czas spędzał z Laylą, która dostała tydzień wolnego w pracy oraz zadzwoniła do dziekanatu, aby wytłumaczyć swoją obecną sytuację. Planowała nieco odpocząć od natłoku obowiązków, w czym bardzo pomagał jej blondyn. 
-Jeszcze nie jesteś gotowa? – zapytał, spoglądając na nią z góry do dołu. Dziewczyna wywróciła oczami, przyglądając się sobie w lustrze. Była ubrana w czarne jeansy oraz biały podkoszulek z czarnym napisem New York. Według niej wyglądała bardzo dobrze i nie czuła potrzeby przebrania się, zwłaszcza, że to jedyne odpowiednie ubrania, które znalazła w szafie.
-Co ci się w tym nie podoba? – burknęła, krzyżując ręce na klatce piersiowej. 
-Słońce, my idziemy do klubu, a nie na spacer do parku. – odpowiedział, wymijając ją i kierując się w stronę jej sypialni. Przepatrzył wszystkie ciuchy, jakie posiadała, co chwile komentując brak gustu Layli. Po kilku minutach wyciągnął czarną spódniczkę, sięgającą do połowy ud i jasno różową koszulkę z wyciętym sercem na plecach. Nie należała ona do osiemnastolatki, a do Diany, która już jakiś czas temu kupiła ją na wyprzedaży, ale tak szybko jak ją nabyła, tak szybko jej się znudziła i postanowiła zostawić ją dziewczynie. – Ubierz to, a do tego czarne szpilki i będziemy mogli wyjść. – skwitował, wychodząc z pomieszczenia. 
Layla niechętnie założyła ciuchy na siebie, przeczesała ręką rozpuszczone włosy, a następnie wyszła do chłopaka, pokazując mu się w ubraniu, które sam wybrał. W odpowiedzi uzyskała gwizdnięcie, sugerujące, że wygląda bardzo dobrze. Westchnęła cicho, wiedząc, że gdyby zaczęła się z nim kłócić o przebranie i tak by nie wygrała. Wciągnęła na nogi buty wskazane przez nastolatka. Narzuciła jeszcze czarny płaszczyk, gdyż na zewnątrz było nieco zimno, a następnie wyszła z mieszkania, zamykając je na klucz. 
Po półgodziny osiemnastolatkowie byli już pod klubem Neon Wild, który Hemmings wyszukał wczorajszego wieczoru, przeglądając internet. Był świadomy tego, że miał zakaz na imprezowanie, ale widząc, że Layla nie miałaby nic przeciwko i w dodatku pewnie będzie go kryć, gdyby zapytano o to, postanowił wykorzystać okazję i zaproponować jej wyjście. Od ostatniego czasu zachowanie dziewczyny zaczęło się bardzo zmieniać. Zdarzało się, że od czasu do czasu podbierała niebieskookiemu papierosa i zaciągała się dymem. Przestała mówić mu co jest dobre, a co złe, a nakłonienie jej do spróbowania czegoś nowego było dla chłopaka niezwykle proste. Pomimo że przy Dianie i Calumie potrafiła jeszcze zachowywać się tak jak zwykle, tak przy Luke’u nie czuła potrzeby udawania, że jest taka sama jak przed wypadkiem. Dostrzegła jak wiele traciła w życiu, kiedy ono jest takie krótkie, a za jakiś czas stanie się ono znacznie trudniejsze.
Dzięki chłopakowi, który wyglądał na nieco więcej niż osiemnaście lat, weszli do środka bez pokazywania dowodów. Zostawili w szatni swoje okrycia, sięgając po kubki z farbami neonowymi. Nawzajem wysmarowali się nimi trochę na odkrytych częściach ciała, a następnie skierowali się na sale, z której dochodziły głośne dźwięki Dangerous Davida Guetty. Bardzo ucieszyło to Walker, ponieważ bez problemu mogła usłyszeć piosenkę i nie musiała się wysilać, aby zorientować się co leci. 
-Idziemy się najpierw napić czegoś, dobra? – zaproponował muzyk, nie czekając nawet na jej odpowiedź. Pociągnął ją za rękę w stronę baru i zamówił za nią pierwszego lepszego drinka jaki przyszedł mu do głowy. Spotkał się przy tym z karcącym spojrzeniem dziewczyny, którego zignował. Po chwili miała już przed sobą trzykolorowy napój zwany Barbados Sunrise. Wpatrywała się w niego z zaciekawieniem, zastanawiając, czy to aby na pewno dobry pomysł, żeby spożywała alkohol przed 21 rokiem życia. Jednak pod czujnym okiem Luke’a upiła odrobinę, smakując drinka. Z zadowoleniem musiała przyznać, że bardzo jej on posmakował i po kilku minutach nie było już po nim śladu w szklance. Chłopak, który zamówił dwa shoty, obserwował uważnie zachowanie nastolatki, która co jeden łyk, widocznie czuła się coraz swobodniej. Słysząc swój ulubiony utwór Flo Ridy GTFR, położył swoją rękę na nagim udzie Layli, zwracając tym samym jej uwagę na siebie. Strząsnęła szybko jego dłoń, wpatrując się w niego z pytającym wyrazem twarzy. Widząc, że zaprasza ją na parkiet, skinęła lekko głową, zeskakując z wysokiego krzesła i ruszyła za blondynem na sam środek. 
Nigdy wcześniej nie była na żadnej imprezie i nie miała pojęcia jak powinna tańczyć, dlatego też zdała się na umiejętności swojego towarzysza, który chwycił ją za biodra i przysunął się do niej tak blisko, że ich ciała do siebie przylegały. 
-Rób to co ja. – usłyszała głos gwiazdora, oddając się kompletnie muzyce.
Dochodziła pierwsza w nocy, a Luke i Layla bawili się w najlepsze. O tyle co chłopak był lekko wstawiony, to dziewczyna mając słabą głowę z pewnością była pijana i z trudem tańczyła do kolejnych piosenek. Gdyby nie blondyn, który trzymał ją bardzo blisko siebie, leżałaby już na ziemi. Jednak nie miała najmniejszej ochoty wracać do domu. Jej planem, od ponad godziny, było bawienie się do rana, nie przejmując niczym poza późniejszym zabraniem swoich rzeczy z szatni. Chociaż nawet to nie stanowiło dla niej priorytetu. 
Kiedy kolejny utwór dobiegł końca, niebieskooka oznajmiła Hemmingsowi, że idzie do ubikacji i wolnym krokiem odeszła w stronę toalet, starając się utrzymać na nogach. Szybko jednak zrezygnowała z załatwienia swojej potrzeby, gdy usłyszała ciche jęki z jednej z kabin, po przekroczeniu progu. Zniesmaczona wycofała się i odszukała osiemnastolatka, który siedział przy barze, obracając w rękach szklankę z piwem. 
-Zamów mi coś. – zażądała, oplatając swoje dłonie wokół tali blondyna. Kątem oka zobaczyła szeroki uśmiech na jego twarzy, na co zaśmiała się cicho i pocałowała go w policzek. 
-Ostatni drink i wracamy bo dłużej to ty tutaj nie wytrzymasz o własnych siłach. – zawołał, odwracając się na krześle w jej stronę. Niezadowolona zmarszczyła czoło, ale skinęła głową, zdając sobie sprawę, że Luke najprawdopodobniej miał racje. Usiadła koło niego, zastanawiając się nad wyborem alkoholu, co wywołało u niej napad śmiechu. Jeszcze tydzień temu nawet nie pomyślałaby, że kiedykolwiek znajdzie się w klubie, a co dopiero, że będzie piła wysokoprocentowe napoje. Po dłuższym namyśle wybrała zwykłą cole z wódką, uważając, że takich podstaw jak najbardziej też musi spróbować. 
Z uwagą przyglądała się barmanowi, który w tej chwili zajmował się jej zamówieniem. Po chwili miała przed sobą drinka, za którego podziękowała, puszczając przy tym oczko do pracownika, a następnie upiła trochę.
-Co to było? – zapytał rozbawiony Luke, wyłapując znaczny flirt dziewczyny. Ta jedynie wzruszyła ramionami, nie odpowiadając mu na pytanie. – Wydaje mi się, że za bardzo się rozwijasz kochanie. – powiedział, stając za nią i nachylając się do jej ucha. Niebieskooka była pewna, że mówił jej coś, ale przez muzykę i swój stan zdrowia nie wychwyciła żadnego słowa. Doszła jednak do wniosku, że chłopak doskonale zdawał sobie z tego sprawę i właśnie dlatego to zrobił. Przygryzła lekko wargę, odwracając głowę w jego stronę, a następnie splatając jego dłoń ze swoją, uśmiechnęła się flirciarsko do osiemnastolatka i posłała buziaka, wracając do poprzedniej czynności. 
-Idę prosto do łóżka. – zawołała dziewczyna, kiedy z trudem zdołała otworzyć drzwi do mieszkania. 
-Od razu mówię, że nie śpię na kanapie tylko z tobą. – oznajmił muzyk, rzucając swoją skórzaną kurkę w kąt, nie znajdując sił nawet na zawieszenie jej na haczyk. Nie słysząc sprzeciwu półprzytomnej szatynki, ruszył za nią do sypialni, gdzie szybko padł na łóżko, zdejmując jedynie swoje buty. Layla poszła w jego ślady i zsunęła ze stóp mało wygodne szpilki, a następnie położyła się koło chłopaka. 
Po dziesięciu minutach, kiedy Luke już spokojnie spał nastolatka w dalszym ciągu leżała z otwartymi oczami, co chwila zmieniając swoją pozycję. Była przekonana, że szybko zaśnie, ale gdy tylko miała taką okazję, zaczęła się rozbudzać wbrew swojej woli. 
Przekręciła się na prawy bok, zaświecając małą lampkę nocną, która znajdowała się na stoliczku obok łóżka, a następnie podniosła delikatnie na łokciach, nie chcąc obudzić osiemnastolatka, który wtulony w poduszkę spał w najlepsze.
-Nie potrafisz być cicho. – usłyszała mruknięcie zaspanego blondyna. Otworzył oczy, spoglądając na Walker z lekkim rozdrażnieniem na twarzy. Widząc zdezorientowanie u dziewczyny zaśmiał się cicho. – Łóżko skrzypnęło. – dodał rozbawiony faktem, że nastolatka nie była w stanie tego dosłyszeć. 
-Przepraszam, ale nie mogę zasnąć.
-Zdążyłem zauważyć. – odpowiedział, przysuwając się bliżej dziewczyny. Odgarnął jej splątane włosy z twarzy, uśmiechając się przy tym nieco. – Ale wiem co możemy robić skoro już mnie obudziłaś. – wymruczał jej do ucha, przygryzając lekko płatek. Layla przygryzła wargę, odwracając się w jego stronę. Chłopak chwycił ją za nogi i przyciągnął do siebie tak, że znajdowała się na jego kolanach. Oplatając go w tali, spowodowała tym samym wzrost ekscytacji u obojga. Wiedząc, że poziom alkoholu w organizmie dziewczyny spowoduje, że będzie chciała się z nim podroczyć, Luke sprytnie pominął to, składając na jej ustach delikatny pocałunek, który szybko przerodził się w znacznie więcej. 

Od autorki:

HEY, HI, HELLO! Nowy rozdział i nie chwaląc się jest najlepszy! Jako jedyny w tym opowiadaniu bardzo mi się podoba. Mam nadzieję, że wam też. Miałam napisać scenę +18, ale zrezygnowałam z tego pomysłu ponieważ nie jestem w tym zbyt dobra tak więc przepraszam z góry dla osób, które na to liczyły. Zostały około 4 rozdziały do końca. See ya!

niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 15


   Był środek nocy. Przez okno przebijało się światło księżyca, oświetlając twarz osiemnastolatki, ukazując jej grymas, który zawsze się pojawiał gdy spała. Wyglądała tak spokojnie, że gdyby nie fakt, że znajdowała się w szpitalu, można by było sądzić, że spędziła najlepszy dzień swojego życia i teraz śni o tym, przeżywa po raz kolejny.
Ale tak nie było. Jej dzień należał do jednego z najgorszych, ona wcale nie była szczęśliwa, a kiedy tylko się obudzi jej życie wywróci się do góry nogami. Wszyscy to wiedzieli i bali się tego nieuniknionego wydarzenia. Siedzieli na korytarzu, modląc się o nastolatkę. 
Jedyną osobą, która odmówiła opuszczenia sali był Luke. Opierał się o parapet, nie spuszczając wzroku z dziewczyny, zastanawiając się co w tej chwili dzieje się w jej głowie. Obwiniał się o cała tą sytuację. Jeszcze niedawno był świadkiem nieprzyjemnego zdarzenia w jej domu między nią, a Jakiem. Wiedział, że to nie było jednorazowe i chciał się dowiedzieć czegoś więcej o relacji tej dwójki, ale nie spodziewał się, że chłopak byłby zdolny do zaszkodzenia Layli aż tak bardzo przez jedno, jak to podkreśliła niebieskooka, nieporozumienie. Lekarze są zdania, że dziewczyna po prostu nie usłyszała nadjeżdżającego samochodu, ale Hemmings był tak zaślepiony nienawiścią do ciemnowłosego, że nie uwierzył mu, gdy ten skonfrontował się z nim przed przyjazdem do szpitala. Tylko osoba, którą tak naprawdę o to obwiniał, był on sam. Uważał, że mógł temu zapobiec, gdyby został w domu dziewczyny, aż do jej powrotu z pracy, jak zamierzał na samym początku. 
Usłyszał ciche skrzypnięcie drzwi, które zwróciło jego uwagę, a w progu ujrzał zmartwionego Caluma. Blondyn zauważył już wcześniej, że przez tak krótki czas znajomości jego przyjaciela z Walker, chłopak przywiązał się do niej jak nigdy do nikogo wcześniej. Dziewczyna potrafiła odciągnąć jego myśli od problemów zespołu, wywołać uśmiech na jego twarzy, a jednocześnie nie pozwolić mu zrobić jakiego głupstwa. A teraz ta sama osoba, która tyle dla niego zrobiła, leżała na szpitalnym łóżku poobijana i ze złamaną ręką, pod wpływem silnych leków przeciwbólowych. 
-Miałbyś coś przeciwko, gdybym chwilę z nią został sam? – wychrypiał, wpatrując się zmęczonymi oczami w Luke’a. Chłopak skinął głową, czego i tak nie dało się zauważyć ze względu na ciemność jaka panowała w pomieszczeniu, a następnie wyszedł, zostawiając uchylone drzwi. Wiedział, że nie powinien podsłuchiwać, ale było to silniejsze od niego, dlatego stanął przy ścianie, wytężając słuch. –Wiem, że pewnie i tak mnie nie słyszysz, ale czytałem gdzieś, że mówienie do ludzi śpiących pomaga. Nie jestem w sumie pewny, czy nie chodziło tylko o tych w śpiączce, ale nieważne. – zaczął, zdobywając się na cichy chichot. – Wiem, że znamy się krótko i w ogóle, ale chciałem ci powiedzieć, że jesteś dla mnie bardzo ważna Layla. Nawet nie wiesz jak wiele dla mnie zrobiłaś. Zresztą nie tylko dla mnie. Luke’a też. Kiedy ja straciłem wiarę w jego zmianę, ty mi powiedziałaś, że to nadal ten sam człowiek, tylko trochę zagubiony i uwierzyłem. Chciałaś pomóc mu i nawet nie musiałem cię o to prosić. W sumie nie odważyłbym się. – usłyszał cichy płacz. – Tak bardzo cię przepraszam, że pomagałaś mi, a ja nie umiałem nawet zauważyć, że ty też masz swoje problemy. – westchnął, pociągając nosem. – Lekarz powiedział, że ten wypadek uszkodził ci słuch znacznie bardziej. Co jeśli nie będziesz w stanie już nic usłyszeć? Co jeśli nie usłyszysz już nawet swojego głosu i po prostu przestaniesz mówić? – głos łamał się nastolatkowi co raz bardziej z każdym słowem. – Ale Layla pamiętaj tylko, że cię nie zostawię jeśli tak się stanie. Pomogę ci. Obiecuję. – szepnął, nie potrafiąc wstrzymywać już swoich uczuć. Położył głowę na ciele dziewczyny, ściskając jej rękę, a przez głowę cały czas przechodziły mu wszystkie sytuacje związane z nią. 

*
Poczuł lekkie trącanie w ramię. Otworzył zaspane oczy, unosząc wzrok. Koło blondyna stał Matt, trzymając w ręku ciepłą jeszcze kawę. Wręczył ją osiemnastolatkowi, oznajmiając że Layla się przed sekundą wybudziła. Wiadomość ta wywołała w nim natychmiastowy przypływ radości. Zostawił napój na krześle i czy prędzej wbiegł do sali nastolatki, gdzie przebywał lekarz i dwie pielęgniarki, a w kącie pomieszczenia Calum wraz z Dianą. Z ich twarz nie potrafił nic wyczytać, dlatego też zwrócił swoją uwagę na Walker, przypatrując się jej uważnie. W tej chwili lekarz tłumaczył jej w jakim jest stanie,  jedna z kobiet na migi pokazywała dziewczynie wszystko. Ten widok kompletnie załamał go. Było to pewnego rodzaju potwierdzenie utraty słuchu przez Laylę. 
-Nie jest jeszcze tak źle ze mną Luke. – z zamyślenia wyrwał go delikatny i ochrypnięty głos osiemnastolatki, którego nie spodziewał się już nigdy więcej usłyszeć. Dopiero teraz zauważył, że lekarz już dawno opuścił salę. Nie wiedział jak ma z nią teraz się porozumiewać, skoro nie była w stanie go usłyszeć więc tylko spuścił głowę, milcząc. – 35 procent słuchu to jest jeszcze dużo wiesz?
-Czyli że nas słyszysz? – odezwał się Calum, podchodząc bliżej nastolatki, na co ona skinęła głową, posyłając mu delikatny uśmiech. 
-Będę musiała teraz więcej czytać z ust, ale jest w porządku.
-To czemu nie powiedziałaś pielęgniarce, że nie potrzebujesz, żeby się posługiwała językiem migowym? – zapytała Diana, siadając na krześle koło łóżka. 
-Zawsze kiedy przychodzę na badania ona mi wszystko tłumaczy w taki sposób. Bez względu na to ile jestem w stanie usłyszeć lub wyczytać od doktora. W ten sposób oswaja mnie z tym językiem, a mogę być spokojna że dobrze zrozumiałam diagnozę. – wytłumaczyła. – Nie umieram. Spokojnie. – mrugnęła do Luke’a, który widocznie nadal nie był pewny, czy dziewczyna mówiła tak, aby pocieszyć przyjaciół, czy dlatego, że naprawdę mówiła prawdę. 

*

-Co tak nucisz cały czas pod nosem? – zapytała Layla, podnosząc się lekko na łóżku szpitalnym, w którym spędziła już trzy dni, a przed nią jeszcze dwa kolejne. W jej sali znajdował się tylko Luke, podgrywający na gitarze, podczas gdy dziewczyna starała się go naszkicować, co wychodziło jej opornie, gdyż lewą rękę, którą zawsze podtrzymywała sobie zeszyt, miała wsadzoną w gips. – I uprzedzę twoje pytanie. Nie, nie słyszę tego, ale żeby cię narysować to na ciebie patrzę i widzę jak coś podśpiewujesz. – powiedziała, a w odpowiedzi niebieskooki zaczął grać głośniej niż wcześniej, informując ją, że ma zamiar przedstawić jej swoje dzieło. 

*Jeśli kiedykolwiek otworzysz ten album
Usłyszysz dźwięki moich historii 
Jeśli kiedykolwiek uronisz łzę
Bądź pewny, że to ze szczęścia

Wszystkie zapomniane słowa
Stworzą jedną całość 
W której będę właśnie ja

Oto nadchodzi pożegnanie
Ciężkie dla mnie jak powinno
Oto nadchodzi pożegnanie
Nieuniknione i potrzebne mi
I dziś wieczorem gdy położę się spać
Przypomnę jak bardzo was kocham
Nie żegnając was ostatecznie*

Śpiewał  z zamkniętymi oczami, a słowa jakby same wypływały z jego ust. Nie miał problemu z akordami, ani tekstem, ale widocznie trudności sprawiał mu nieco trzęsący się głos. Layla po raz kolejny potrafiła zauważyć jego miłość do muzyki. Wsłuchiwała się w słowa piosenki, nie mogąc oderwać wzroku od szarpanego uczuciami chłopaka, a po jej policzkach spływały pojedyncze łzy. Wiedziała, że napisał ten utwór jako pożegnanie się z karierą muzyczną, ale pomimo tego, że widocznie miał na myśli wszystko co śpiewał, dostrzegła również, że tak naprawdę nie był przekonany do swojej decyzji. Ostatnio jak z nim o tym rozmawiała, tłumaczył się zbyt wielką nadzieją reszty zespołu na kolejne lata wspólnej pracy, ale doskonale wiedziała, że nie chcę tego tak zaprzepaścić i ma duże wątpliwości.
-Nie chcesz tego Luke. – powiedziała, kiedy osiemnastolatek zakończył swoją piosenkę. Ich oczy się spotkały i właśnie w tej chwili potrafili zrozumieć, że pomimo tej sporej różnicy charakterów między nimi, rozumieli się praktycznie bez słów. Nie potrzebowali ich, aby wiedzieć o czym myśli druga osoba, czego żadne z nich nie jest w stanie zrozumieć, ale próbują to po prostu zaakceptować. –Wiem, że męczy cię to wszystko, ale zrób dla mnie jedną rzecz. Masz jeszcze trochę czasu do powrotu do domu. Przemyśl to i jeśli przed samym wyjazdem będziesz chciał zrezygnować to wtedy i tylko wtedy ci pozwolę. Dobrze? – zapytała, otrzymując jedynie skinięcie głową. 
-Idę zapalić. – oznajmił wstając z krzesła. Zanim jednak zdążył wyjść, Layla chwyciła go za rękę, zwracając tym samym jego uwagę. – Wrócę. Spokojnie. Chyba nie umrzesz z tęsknoty przez kolejne 10 minut. – zażartował. 
-Nie pochlebiaj sobie. Po prostu nie wychodź i zamknij drzwi tak żeby nikt nie wszedł, a no i otwórz okno. – poleciła, co zdezorientowany chłopak wykonał w szybkim tempie. 
-Przecież nie lubisz jak przy tobie palę. – odezwał się, marszcząc czoło. Dziewczyna wystawiła do niego dłoń, wyciągając z kieszeni jego bluzy paczkę papierosów i wyciągając jednego. 
-Sądzę, że zrobię wyjątek i dzisiaj z tobą zapalę. Chyba obydwoje tego potrzebujemy. – skwitowała, wstając ostrożnie z łóżka, żeby się nie przewrócić, gdyż była jeszcze nieco słaba. Przytrzymała się blondyna, podchodząc do okna, a następnie zapaliła szluga, nie przejmując się zaskoczonemu spojrzeniu swojego towarzysza. Ostatnia rzecz, której spodziewałby się po niej, to chęci zrobienia czegoś, co zaszkodzić może zdrowiu, a jednocześnie jak na jej niewinną osobę, jest dosyć niegrzeczne. Ale nie mógł zaprzeczyć, że bardzo mu się to spodobało. 


Od autorki:

*Piosenka jest napisana przeze mnie więc mam nadzieję, że nikt tego sobie nie przywłaszczy. Tak właściwie to jest to po prostu tłumaczenie bo oryginał jest po angielsku ale whatever.

ROZDZIAŁ NIESPRAWDZONY. 

Trochę czekaliście, ale nareszcie jest. Mam nadzieję, że się podoba. Mnie tak średnio ale cóż. Chciałam was powiadomić, że postanowiła przyspieszyć wydarzenia w tym opowiadaniu i zakończę je najprawdopodobniej na 20 rozdziałach. Tak wiec nie zostało dużo i możecie się spodziewać teraz rozwinięcia całej akcji. 

To wszystko. Do następnego! 

niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 14


     Nerwowo przygryzała koniec ołówka, wpatrując się w zupełnie pustą kartkę papieru, którą w przeciągu kolejnych dwudziestu minut miała oddać profesorowi w ramach warsztatów ilustracyjnych. Nie potrafiła nic narysować, gdyż jej myśli cały czas krążyły wokół wydarzeń z wczorajszego wieczoru. Pomimo że do sytuacji, które powodowały u niej szybsze bicie serca, mogła zaliczyć pełno incydentów, wszystkich związanych z Jakiem, to ostatnie należało do najgorszych. Dziewczyna wiedziała, że nie powinna iść z tym na policje, gdyż chłopak należał do osób, które potrafią wybrnąć ze wszystkiego, ale przez ułamek sekundy, kiedy opowiedziała Mattowi te przykre zajścia, poczuła, że sama sobie z tym nie poradzi i musi zacząć działać. Jednak zaczęła tego żałować już od momentu wyjścia z komendy. Nie wiedziała na co stać jej prześladowcę, co dodatkowo wywoływało strach. Miała ku temu dobre powody, gdyż gdyby nie przebywający w jej mieszkaniu tego wieczoru Luke, nastolatka mogłaby skończyć nawet w szpitalu. 
       W jej głowie przewijały się obrazy twarzy Jake’a, który gotów był w każdej chwili zrewanżować się za nagłe aresztowanie i oskarżenie o nachodzenie oraz prześladowanie. Policjanci jednak widocznie nie mieli wystarczająco dowodów, aby zatrzymać go na komendzie, czego najbardziej obawiała się osiemnastolatka, od chwili kiedy zaczęła tylko rozważać opcje wydania go. 
      Usłyszała nagły szum i dźwięki wychodzących z sali wykładowej ludzi, kiedy zorientowała się, że lekcja dobiegła końca, a ona w dalszym ciągu nic nie narysowała. Westchnęła przeciągle, podnosząc się z miejsca. Założyła na ramię torbę, podeszła do wykładowcy, informując go, że niestety nie zdołała wymyślić czegoś godnego uwagi i nie czekając nawet na jakąkolwiek odpowiedź, szybkim tempem wyszła na korytarz pełny studentów. 
      Przedzierała się pomiędzy udającymi się na lunch, chcą dotrzeć do jednej z budek telefonicznych. Rano tak bardzo spieszyła się na autobus, że zapomniała spakować najważniejszych rzeczy, w tym swojej komórki. Dotarłszy do celu, wykręciła jedyny numer, który tak na dobrą sprawę znała na pamięć – swojego telefonu. Miała wielką nadzieję, że blondyn nie zdążył jeszcze wyjść od niej z mieszkania, w którym za prośbą Layli został na noc. Odczekała trzy sygnały, a kiedy miała już zrezygnowana odłożyć słuchawkę, po drugiej stronie usłyszała dobrze znany jej głos Hemmingsa.
-Luke to ja. Mam do ciebie sprawę. Mógłbyś przynieść moją komórkę do kawiarni i zostawić ją szefowej? – zapytała błagalnym tonem. Miała w nim numer do lekarza, a koniecznie musiała potwierdzić dzisiejszą wizytę, dlatego liczyła, że chłopak jej nie odmówi. Usłyszała jęk, a następnie cichą zgodę. Uśmiechnęła się lekko, przygryzając wargę. – Dziękuję. Jestem twoją dłużniczką.
-Możesz zacząć spłacać dług od wytłumaczenie mi wczorajszego wieczora. – skwitował, powodując u niebieskookiej nieprzyjemne kłucie w gardle. Wiedziała, że prędzej, czy później będzie chciał się dowiedzieć, dlaczego musiał interweniować w całym zajściu, ale miała nadzieję, że nie stanie się to w najbliższym czasie.
-Nie przez telefon. – wyszeptała, a następnie szybko się rozłączyła, nie chcąc ciągnąć tej rozmowy. Już i tak miała zrujnowany dzień, biorąc pod uwagę, że mało co spała w nocy, a dodatkowo musiała wcześnie wstać.
Wpatrywała się w powolnie przesuwające się wskazówki na swoim zegarku, czekając aż jej zmiana dobiegnie końca. Dzisiejszy dzień zdecydowanie zaliczał się do najgorszych w jej życiu, a jedyne o czym w tej chwili marzyła, to wrócić do domu, wykąpać się i porządnie się wyspać. Obawiała się jednak, że nie będzie to możliwe ze względu na wczorajsze wydarzenia.  
Na jej nieszczęście za ponad godzinę czekała ją jeszcze wizyta u lekarza, która również wprowadzała ją w podenerwowanie. Doskonale zauważyła, że z jej słyszalnością są coraz większe problemy i spodziewała się, że usłyszy o kolejnych procentach utraty słuchu, ale za każdym razem bała się tak samo. 
Wycierając już przez dłuższy czas tą samą szklankę, poczuła czyjś dotyk na swoim ramieniu. Przestraszona, gwałtownie się odwróciła, a naczynie spoczywające w jej ręce wyśliznęło się z jej uścisku i z ogromnym hukiem spadło na podłogę, roztrzaskując się na kawałki. Wzrok nastolatki spotkał się z zatroskanym spojrzeniem swojej szefowej. Kobieta od kiedy tylko zobaczyła dziewczynę, wiedziała, że coś się stało, gdyż kilka razy zdarzyło jej się pomylić zamówienia oraz powtarzać tą samą czynność kilkakrotnie, nie zauważając tego. 
-Laylo twoja zmiana skończyła się już 10 minut temu. Możesz iść. – oznajmiła, sięgając po miotłę stojącą zaraz przy wyjściu na zaplecze. 
-Posprzątam to i odkupie. – powiedziała osiemnastolatka, starając się przekonać pracodawczynię, że zajmie się bałaganem, który sama zrobiła przez swoją nieuwagę. Spotkała się jednak z odmową. Kobieta przekonała ją, że nic się nie stało i ona wszystko zrobi, ponaglając niebieskooką do wyjścia i odpoczynku. 
Layla westchnęła głęboko, wychodząc z gabinetu lekarskiego z wynikami badań. Tak jak się spodziewała kolejne 7 procent słuchu zostało bezpowrotnie przez nią utracone, co bardzo ją zmartwiło. Dodatkowo dowiedziała się, że choroba rozwijała się w zawrotnie szybkim tempie, zadziwiając tym lekarza prowadzącego. Jeszcze niedawno stwierdził, że przestanie słyszeć dopiero za 3 lata, a w tej chwili ten czas skrócił się aż do roku. Odkąd tylko została uświadomiona o powadze swojego stanu zdrowia, obawiała się tego dnia, który teraz nadchodził sporymi krokami. Nie mogła tego zmienić, a pomimo tego że się z tym pogodziła, nie potrafiła sobie wyobrazić życia bez słyszenia dźwięków, głosów ludzi, muzyki. 

*

Zszedł do kuchni z zamiarem zaspokojenia swojego pragnienia. Odkąd przyszedł do domu nie odezwał się ani słowem do żadnego z przyjaciół. Nie potrafił już z nimi nawet normalnie rozmawiać i zastanawiał się nad tym, czy nie zakończyć tego wszystkiego właśnie w tym momencie. Był już zmęczony udawaniem, że nadaje się do bycia gwiazdą, na której spoczywa tak duży obowiązek. Uważał to za pewnego rodzaju doświadczenie, ale jedno z tych, które się musi kiedyś skończyć. 
Wychodząc do salonu, gdzie siedzieli chłopcy wraz z Dianą, odchrząknął znacząco, zwracając na siebie uwagę wszystkich. Usiadł na jednym z foteli, odkładając szklankę z sokiem na szklany stoliczek naprzeciwko niego. 
-Myślałem dzisiaj o wszystkim i muszę wam coś powiedzieć. – zaczął, jednak jego wypowiedź zagłuszył dźwięk smsa przychodzącego na telefon siedemnastolatki. Dała mu znak, żeby kontynuował i się nią nie przejmował, ale zanim zdążył cokolwiek dopowiedzieć, dziewczyna zerwała się na równe nogi, przeskakując przez oparcie sofy, na której siedziała i wybiegając do przedpokoju. 
-A tobie co się stało? – zapytał rozbawiony Calum, bacznie obserwując, ubierającą w pośpiechu buty, blondynkę.
-Matt mi napisał właśnie, że Layla jest w szpitalu. – oznajmił, powodując że uśmiech z twarzy mulata zniknął tak szybko jak się pojawił. Natychmiast wstał z miejsca, podążając w ślady panny Lachowski, a zaraz za nim ruszył Luke, wyklinając wyczucie czasu Walker. Starając się uspokoić swoje myśli, żartował w duchu, że doskonale wiedziała kiedy ma wkroczyć do akcji, aby on nie zaprzepaścił tego wszystkiego co przez ostatnie lata tworzył z przyjaciółmi. 
Zebrawszy się jak najszybciej mogli, w trójkę pojechali samochodem dziewczyny w stronę szpitala, gdzie podobno znajdowała się osiemnastolatka. Calum przez całą drogę modlił się, aby nic jej się nie stało, zastanawiając się co tak naprawdę spowodowało taką sytuacją.
Luke natomiast po dłuższej chwili doszedł do wniosku, że doskonale wie, co mogło być powodem tego, że niebieskooka wylądowała w takim miejscu. Mijają doskonale znaną mu dzielnice, poprosił zdziwioną nastolatkę, aby się zatrzymała i wysadziła go tutaj, a kiedy już spełniła jego prośbę, odjechała z piskiem opon, chcąc jak najszybciej dotrzeć na miejsce. Nie kłopotała się nawet ze zbędnymi pytaniami o powód takiego zachowania Hemmingsa.