Wypuścił głośno powietrze, zaciskając dłoń na uchwycie od walizki. Od dobrych piętnastu minut czekał na swoich przyjaciół, aby mogli już wyruszyć. Wczoraj wieczorem wyraził chęć pożegnania się jeszcze przed wyjazdem z Laylą, jednak wszyscy wydawali się zapomnieć o jego prośbie. Nie zdziwiłby się tak, gdyby nie fakt, że poza nim samym, Calum również nalegał na wcześniejsze wyjście. Powinien stać tutaj i razem z nim narzekać na niezdyscyplinowanie pozostałych.
Chwilę później po schodach zszedł ciemnowłosy ubrany jeszcze w dresy i t-shirt, w którym śpi. Przywitał się z Lukiem, a następnie wszedł do kuchni jakby nigdy nic. W blondynie się aż zagotowało, widząc kompletnie niegotowego jeszcze basistę. Poszedł za chłopakiem, stając w progu, z założonymi rękami.
-Możesz mi łaskawie powiedzieć dlaczego jesteś jeszcze niegotowy? Piętnaście minut temu mieliśmy wyjechać z domu. – odezwał się, zwracając uwagę brązowookiego. Ten posłał mu zdezorientowane spojrzenie, patrząc na zegarek stojący na lodówce. Dochodziła 7 rano, a o 10:15 mieli lot do Australii.
-Przecież umówiliśmy się, że na 8. – odpowiedział, drapiąc się po głowie, jeszcze bardziej mierzwiąc swoje i tak rozburzone włosy.
-Żartujesz sobie? Przecież wczoraj uzgodniliśmy, że zatrzymamy się u Layli, dlatego wyjedziemy wcześniej. – warknął zirytowany zachowaniem swojego przyjaciela. Nie wierzył, że aż tak nieprzytomny był, że o tym zapomniał. A wraz z nim cała reszta zespołu i w dodatku Diana, która miała ich zawieść na lotnisko. Luke nie wyobrażał sobie nie zaglądnięcia jeszcze do Walker, zwłaszcza, że ich ostatnie spotkanie skończyło się niezbyt pozytywnie, dlatego oznajmił że za godzinę wróci i wyszedł z domu.
W drodze przypomniał sobie jak tutaj przyjechał. Było to ostatnie miejsce, w którym chciał się znaleźć i nie marzył o niczym innym poza powrotem do Sydney. Myślał, że będą to najnudniejsze tygodnie w jego życiu, ale mylił się. Odpoczął od sławy, szalonych fanek, koncertów, studia, a przede wszystkim tych wszystkich ludzi, którzy wiecznie coś od niego chcieli. Przyjechał z zamiarem rezygnacji z zespołu, a dzięki Layli zdecydował się w nim zostać i kontynuować pracę, o czym chciał powiedzieć chłopcom jak tylko wrócą. W głowie miał już dokładnie zaplanowane co powie osiemnastolatce na czele z podziękowaniem za wszelką pomoc. Dziewczyna nieświadomie pomogła mu się pozbierać, zacząć zachowywać jak dawniej, myśleć jak kiedyś i nie mógłby być jej bardziej wdzięczny za to wszystko.
Jedynym problemem było, że przez ten czas zdążył zakochać się w nastolatce i myśl, że zostawia ją, a przy tym nie może liczyć na jakieś rozwinięcie się ich relacji bardziej, skutecznie go dołowała. Chciał wrócić do domu, naprawić swoje stosunki z rodzicami, wynagrodzić swoje zachowanie, ale pragnął zabrać dziewczynę ze sobą. Ale nwiedział, że nie ma na co liczyć.
Jedną z rzeczy, za którą ja podziwiał, to ta determinacja i samodzielność, której on jeszcze niedawno nie miał. Dlatego teraz tak ciężko mu było z myślą, że za chwilę będzie zmuszony do pożegnania się z nią.
Stojąc przed tak dobrze znanymi mu drzwiami, wahał się przed zapukaniem, gdyż im szybciej się z nią zobaczy, tym szybciej będą musieli się rozstać. Po chwili jednak zadzwonił dzwonkiem, wiedząc, że kiedyś to się musi wydarzyć.
Ku jego zdziwieniu kiedy drzwi się otworzyły, nie zobaczył w nich Layli, a jakąś blond kobietę, którą pierwszy raz widział na oczy. Spojrzał na numer mieszkania, aby sprawdzić czy na pewno się nie pomylił, ale nic na to nie wskazywało.
-Czy tutaj mieszka Layla Walker? – zapytał niepewnie, mając nadzieję, że jest to być może ktoś z jej rodziny, o której nigdy nie słyszał. Osiemnastolatka ani razu jak się znają nie wspomniała o swoich bliskich co od zawsze zastanawiało chłopaka, ale nigdy nie nadeszła odpowiednia chwila, aby ją o to zapytać.
-Nie. Przykro mi, ale musiał się pan pomylić. Mieszkanie od ponad miesiąca stoi na sprzedaż. – oznajmiła kompletnie zbijając niebieskookiego z tropu. Czuł się jak w jakimś kiepskim reality show, a on właśnie został wybrany na idealny obiekt do zrobienia żartu. Jednak po minie kobiety przed nim, nie wydawało się aby to był kawał. Podziękował i wyszedł szybko z budynku. Nie tracąc czasu wrócił do domu z zamiarem znalezienia Caluma. Zastał go w salonie rozmawiającego z Dianą.
-Powiecie mi czemu mieszkanie Layli jest puste i na sprzedaż? – zapytał nie owijając w bawełnę.
-Dobrze cię czujesz Luke? – odezwał się Calum, patrząc na przyjaciela z troską. -Jakiej Layli? Nie znam żadnej Layli.
Od autorki:
Tak więc to jest ostatni rozdział mojego opowiadania. Krótki, ale ujęłam wszystko co chciałam. Jutro powinnam wstawić epilog. Mam nadzieję, że historia się podobała przynajmniej w małym stopniu.
Że co proszę? Jak to nie ma Layli?
OdpowiedzUsuń