Reszta tygodnia minęła w zaskakująco szybkim tempie. Każdy dzień Layla spędzała w Instytucie. Musiała wziąć wolne w pracy, gdyż miała niezwykle dużo na głowie. Na uczelni były organizowane warsztaty oraz wykłady najbardziej wpływowych ludzi w świecie sztuki. Więc poza swoimi codziennymi zajęciami, miała dodatkowe szkolenia, które trwały do późnego wieczora. Jej obowiązki z kawiarni przejęła Diana, chcąc wynagrodzić swojej koleżance ostatnie zaniedbanie spowodowane obecnością jednego z jej ulubionych zespołów.
Osiemnastolatka nie widziała jego członków od ostatnich wydarzeń, a jedyny kontakt jaki pozostał to sporadyczne wiadomości, wymieniane z Calumem w wolnych chwilach. Nie miała okazji dowiedzieć się jak tam im się powodzi, ale przypuszczała, że skoro w dalszym ciągu zamieszkują w domu Lachowski to znaczy, że Luke na razie nie sprawia większych problemów. Bardzo cieszyła się z tego powodu, a pomimo że przyjaciele chłopaka byli przekonani o dużym wpływie dziewczyny, ona nie czuła swojej większej zasługi. Nie uważała, że zrobiła coś szczególnego, poza niezamierzonym pokazaniem mu miłości, którą wciąż darzył muzykę.
Kończyła właśnie swoje poranne czynności, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi. Zwinnie spięła jeszcze nieuczesane włosy, w niechlujnego koka i wyszła z łazienki, szybkim krokiem idąc w stronę wejścia. Nie spoglądając przez wizjer otworzyły swojemu gościowi, jednak od razu tego pożałowała. Przed nią stała jedyna osoba, która przyprawiała ją o dreszcze od samego początku. Pierwszy odruchem było zamknięcie drzwi, ale nie była na tyle szybka, dlatego ciemnowłosy chłopak zdążył zatrzymać je ręką i wejść do środka. Layla z niemałym przerażaniem, wpatrywała się w Jake’a, oczekując aż się odezwie.
-Dlaczego jesteś dla mnie taka niemiła i zamykasz mi drzwi przed nosem? – zapytał z udawanym smutkiem. W jego głosie można było wyczuć lekkie rozdrażnienie co spotęgowało strach u nastolatki, gdyż nie była pewna na co tak naprawdę go stać. Chłopak podszedł bliżej niej, natomiast ona odsuwała się jak najdalej, dopóki na jej drodze nie znalazła się ściana. W jej oczach zebrały się łzy, ale starała się nie rozpłakać, aby nie dawać mu satysfakcji. Już i tak wiedział jak bardzo ją przerażał, co widocznie dawało mu niemałą przyjemność. – Nie sądzę, żebyś była aż tak niewychowana. – szepnął, uniemożliwiając jej jakikolwiek ruch. Odgarnął kosmyk włosów z twarzy dziewczyny, obserwując jej zachowanie. Każdy mięsień był zaciśnięty, aby powstrzymać nie potrzebne odruchy, co spowodowało cichy śmiech u brązowookiego. Ku uldze Walker, ktoś zastukał w drzwi. – Mam nadzieję, że jak następnym razem się spotkamy, to będziesz dla mnie znacznie milsza. – szepnął, odsuwając się od niej. Otworzył drzwi i wyminął stojącego w progu Matta, z wymalowanym zaskoczeniem. Zanim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć, nastolatka bez najmniejszego zastanowienia wtuliła się w jego klatkę piersiową, pozwalając swoim łzom wypłynąć. Jeszcze nigdy ktoś nie wywoływał u niej tak negatywnych emocji, jednocześnie przerażał ją w takim stopniu jak Jake. Layla nie znała go, a nawet nie wiedziała czego on może od niej chcieć. Co zrobić, żeby zniknął z jej życia. Ale bała się go o to zapytać. Kiedy tylko go widziała, gardło zawiązywało się na milion supłów, przez co nie potrafiła wydusić z siebie praktycznie nic.
Oddychała bardzo szybko, kurczowo trzymając się zdezorientowanego dwudziestolatka. Chłopak nie miał pojęcia co spowodowało takie zachowanie dziewczyny, ale czuł, że ona nie potrzebuje teraz dziesiątki pytań, tylko obecności kogoś. Dlatego też położył swoje ręce na jej plecach, przyciągając ją jeszcze bliżej siebie, starając się ją nieco uspokoić.
*
Siedział na niezaścielonym łóżku, wpatrując się z gitarę, która stała w drugim kącie pokoju. Zastanawiał się, czy nie zadzwonić do Layli i poprosić o to, żeby mógł u niej pograć. Nie chciał, aby ktokolwiek z jego przyjaciół słyszał, bo zaczęłyby się pytania, czy aby na pewno nie zmienił zdania co do zespołu. Prawda była taka, że bardzo brakuje mu muzyki, w głowie przewija mu się milion pomysłów na kolejne piosenki, które pragnie przedstawić wytwórni. Pomimo tego, jak wielką miłością jest dla niego występowanie na scenie, może bez wątpliwości stwierdzić, że życie bez ciągłych rozkazów, wtrącania się innych w jego twórczość, jest znacznie lepsze. Widział jak cała trójka odkąd przestał imprezować, a przynajmniej przestał robić to tak ostentacyjnie, miała nadzieję, na poprawę sytuacji, ale nie miał pojęcia jak im powiedzieć, że to się nie wydarzy.
Chwycił za komórkę Caluma, którą zostawił, odblokował ekran i wyszukał numer Walker, czekając aż odbierze. Po pięciu sygnałach jednak przełączyło na pocztę głosową. Chłopak doskonale wiedział, że dziewczyna ostatnio cały czas siedzi na wykładach, gdyż podsłuchał jak Diana informowała o tym Hooda jakiś czas temu, ale miał nadzieję, że w niedziele nigdzie się nie wybierała.
-Idziesz z nami pograć w nogę? Niedaleko stąd jest hala. – z zamyślenia wyrwał go Ashton, wbiegając podekscytowany do sypialni. Chłopak nie przepadał za graniem w FIFE, ale nigdy nie pogardziłby uprawianiem sportu. Uważał, że bezsensu jest siedzenie przez telewizorem, przyglądając się jak ktoś biega za piłką w tą i z powrotem, jak można wykorzystać ten czas na popracowaniu nad swoją kondycją, samemu grając. – Czemu masz telefon Cala? – zapytał, spostrzegając w rękach blondyna rzecz, która z pewnością nie należała do niego. Zmarszczył czoło, nie odrywając wzroku od nastolatka. Ten tylko wzruszył ramionami i wstał z łóżka, aby przebrać się w wygodniejsze ciuchy, skoro miał zamiar iść z przyjaciółmi.
-Luke jeśli znowu masz zamiar zrobić coś, co zniszczy nasz zespół, to przysięgam, że nie będę stał z założonymi rękami i patrzył jak zaprzepaszczasz naszą szansę. – warknął, starając się opanować narastającą w nim złość. Wiedział, że chłopak po dniu spędzonym z Laylą nie odmienił się o 180 stopni, ale miał nadzieję, że cokolwiek robili, zadziałało przynajmniej na tyle, aby osiemnastolatek przestał imprezować.
-Czemu zakładasz, że tylko o to mi chodzi?! – krzyknął niebieskooki rozdrażniony oskarżeniami Irwina. Nawet o tym nie pomyślał w tej chwili, a wręcz przeciwnie. Chciał zrobić coś, co widocznie było bardzo pozytywnie wpływającą rzeczą na nie tylko niego, ale i resztę członków 5 Seconds of Summer. Szybkim ruchem ściągnął z otwartych drzwi od szafy swoją skórzaną kurtkę i wyszedł z domu, dając do zrozumienie chłopcom, że rozmyślił się co do wspólnego wyjścia. Nie potrafiłby z nimi przebywać, wiedząc że jedyne czego teraz się doszukują, to jego negatywnych działań.
Nie przejmując się niską temperaturą i porywczym wiatrem, przeszedł na najbliższy przystanek, chcąc się gdzieś zaszyć na resztę dnia. Spojrzał na rozkład jazdy, wyszukując jaki autobus przyjedzie w najbliższym czasie. Zanim jednak zdążył to zrobić, niedaleko niego zatrzymał się samochód, z którego po chwili wysiadła Layla. Przerzuciła przez ramię swoją brązową torbę, machając kierowcy na do widzenia, a następnie odwróciła się w stronę Luke’a. Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie, co chłopak potraktował jako pozwolenie do nawiązania z nią konwersacji. Podszedł bliżej niej, witając się.
-Dzwoniłem do ciebie. – odezwał się, idąc z dziewczyną w stronę jej domu, gdyż zaprosiła go na kawę.
-Naprawdę? Nie wyświetlił mi się żaden nieznany numer. – odpowiedziała, chowając, już widocznie zaczerwienione z zimna dłonie, do kieszeni płaszczyka.
-To dlatego, że zadzwoniłem z telefonu Caluma. – wyjaśnił, zakładając na głowę kaptur bluzy, którą ubrał pod kurtkę.
-No to akurat widziałam, ale byłam zajęta więc nie odebrałam, a później zapomniałam oddzwonić. – powiedziała.
Dochodziła już 20:00. Layla wraz z Lukiem siedzieli w salonie, oglądając kolejny nudny film, na którym żadne z nich tak naprawdę nie było skupione. Dziewczyna cały czas myślała o porannym zajściu w jej mieszkaniu, natomiast myśli chłopaka krążyły wokół jego przyjaciół, kariery i całej przyszłości. Był w beznadziejnej sytuacji, o czym doskonale wiedział, ale nie miał pojęcia jak z niej wybrnąć, a przede wszystkim w jakim kierunku podążać.
Nienaturalne milczenie osiemnastolatka dało znać Walker, że coś jest nie tak. Wyłączyła telewizor, zwracając tym samym jego uwagę. Wstała z kanapy, z zamiarem zrobienia czegoś do jedzenia, wiedząc, że muzyk musi być tak samo głodny jak ona, a może nawet jeszcze bardziej. Usłyszała jak blondyn idzie za nią, ale nic się nie odezwała. Otworzyła jedną z szafek, zastanawiając się co zrobić.
-Mam ochotę na ciastka cytrynowe. Upieczesz? – zapytał, orientując się jakie zamiary ma dziewczyna. Usłyszał cichy śmiech wydobywający się z jej ust. Sięgnęła po fartuch na drzwiach i rzuciła nim w jego stronę.
-Pomagasz mi. – skwitowała, związując włosy w wysoki kucyk, aby jej nie przeszkadzały podczas pieczenia.
Miła atmosfera jaka panowała w domu Layli została przerwana uciążliwym dzwonkiem do drzwi. Osiemnastolatka odstawiła nadgryzione ciastko na talerz i wyszła do przedpokoju, aby otworzyć gościowy. Była przekonana, że to Calum przyszedł po swojego przyjaciela, ale chcąc się upewnić, spojrzała przez wizjer. Na klatce świeciło się światło, więc była w stanie dostrzec osobę, która przyszła. Za drzwiami stał Jake, którego nie spodziewała się tutaj zobaczyć bo dzisiejszym dniu. Serce zaczęło pompować krew coraz szybciej, a panika wzrastała u nastolatki z sekundy na sekundę. Po cichu przebiegła do kuchni, szukając wzrokiem Luke’a. Pociągnęła go za rękę, zaprowadzając do swojej sypialni.
-Masz siedzieć cicho i pod żadnym pozorem nie wychodzić stąd. – zażądała. – I naprawdę nie obchodzi mnie fakt, że się znacie. – dodała, zamykając za sobą drzwi. Ponownie stanęła przed wejściem, wzięła głęboki oddech, naciskając na klamkę. Zanim zdążyła porządnie otworzyć, ciemnowłosy wparował do mieszkania z wściekłym wyrazem twarzy.
-Jakim prawem poszłaś na policje, co?! – krzyknął, przypierając ją do ściany, powodując trudności z oddychaniem.
Od autorki:
Tak więc jak widać postanowiłam kontynuować. Dziękuję za te komentarze. Szczerze to byłam przekonana, że nie skomentujecie, ale zaskoczyliście mnie. Mam nadzieję tylko, że to nie będzie chwilowe i po jakimś czasie znowu przestaniecie opiniować moją pracę. Wierzcie mi, że możecie mi napisać nawet jedno słowo i mnie to wystarczy.
Jestem teraz chora (znowu) więc znalazłam czas na napisanie rozdziału. Według mnie jest BEZNADZIEJNY i akcja z Jake’em miała być dopiero w 16 czy coś, ale postanowiłam przyspieszyć wszystko. Przepraszam za to co przeczytaliście i obiecuje, że kolejny będzie lepszy. Kocham Was!
5 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ ♥
Super ekstra i w ogóle, tylko mam jedno ale... czemu Jake jest tym złym? ;(
OdpowiedzUsuńJeju musze to jakos przeżyć, no ale... nieładnie robisz :( tak czy siak musze to jakoś przeżyć. A rozdział tak btw nie jest najgorszy ;)
Więc zdrowiej, odpoczywaj etc. :*
No przykro mi, ale ktoś musi być tym złym słońce ♥ Dziękuję ♥
UsuńMatko, matko, matko!! Jestem taka ciekawa co będzie dalej! Mam nadzeję, że Luke jednak nie posłucha Layli i uratuje ją w charakterze rycerza na białym koniu, czy coś. Myślę, że jeżeli ktoś poszedł na policję, to szefowa Layli.
OdpowiedzUsuńOrentujesz się może, moja droga, kiedy będzie następny? Bo bardzo ciekawa jestem. :P
Nie wiem dokładnie ale do końca tygodnia powinien się pojawić.
UsuńO nie, nawet nie chcę wiedzieć co on jej chce zrobić, albo zrobi, niee... Ale wiem, czuję to całym sercem że Luke ją obroni, będą się bić. Mam nadzieję! :o
OdpowiedzUsuńDo następnego xx