środa, 15 kwietnia 2015

Rozdział 18


Zdarzyło wam się tak, że jak byliście mali i zrobiliście coś, co waszym zdaniem wtedy było złe, siedzieliście w kącie, skuleni, bojąc się, że kiedy rodzice się o tym dowiedzą, będą na was krzyczeć? Tak właśnie czuła się Layla Walker, tylko te uczucia były sto razy potężniejsze. Mówiąc, że się bała to niedopowiedzenie. Ona umierała ze strachu. 
Zajmowała miejsce na zimnej, betonowej podłodze, opierając się plecami o niegrzejący kaloryfer. Jej ciało drżało, a ona nawet gdyby chciała, to nie potrafiłaby tego powstrzymać. W głowie pojawiały się wszystkie przerażające momenty jakich w ostatnim czasie doświadczyła i nie powinien dziwić fakt, że głównym planie każdego był Jake. Już sama jego postura, wygląd oraz zachowanie wywoływały u nastolatki niepewność  i lęk, a po ostatnim spotkaniu z nim przerażenie zawładnęło nią. 
Żałowała pójścia na policję. Uważała, że gdyby tego nie zrobiła, chłopak może dałby jej po jakimś czasie spokój. A teraz wywiózł ją gdzieś i zostawił w ciemnym pomieszczeniu bez okien, nie informując ją o swoich planach. Nie pamiętała nawet czy zamknął za sobą drzwi, ale nawet gdyby były otwarte na oścież, dziewczyna nie znalazłaby w sobie sił na ucieczkę. Nogi odmawiały jej posłuszeństwa, a całkowicie suche gardło powodowało, że gdy połykała ślinę, czuła nieprzyjemne drapanie. 
Oczy wypełnione miała łzami, a jedyny odgłos słyszany w całym pomieszczeniu, to jej ciche pociąganie nosem. Nogi podciągnięte miała pod samą brodę, kołysząc się lekko na boki. Przygryzła dosyć mocno dolną wargę i już po chwili mogła poczuć w ustach gorzki smak krwi. Nie przejmowała się tym jednak, gdyż był to w tej chwili najmniejszy z jej problemów. 
Po kilkunastu minutach postanowiła zacząć coś robić, ponieważ nie zapowiadało się w najbliższym czasie, żeby ktoś tutaj miał przyjść i jej pomóc. Zamknęła oczy, oddychając głęboko. Starała się uspokoić oraz stłumić strach przepełniający ją. Czując przypływającą siłę wstała z ziemi, wolnym krokiem ruszając przed siebie. 
W pokoju było całkowicie ciemno, dlatego też osiemnastolatka starała się zorientować, gdzie jest wyjście poprzez wyciągnięte w przód ręce. Przeszła zaledwie osiem kroków, kiedy poczuła chropowaty materiał. Przejechała delikatnie palcami po przedmiocie, natrafiając na ostrą krawędź, przez którą przecięła się powierzchownie. Nie zwracając na to uwagi, znalazła klamkę i ostrożnie za nią pociągnęła, modląc się, żeby nikt tego nie usłyszał. Ku jej zaskoczeniu drzwi ustąpiły. Powoli pchnęła je, mając nadzieję, że nie skrzypnęły. Dodatkowe utrudnienie ucieczki stanowiła jej zaawansowana głuchota. Nie była w stanie wychwycić cichych dźwięków, dlatego tego nie wiedziała czy nie robiła jakiegoś hałasu, który Jake byłby w stanie usłyszeć. 
Wychodząc z pomieszczenia zauważyła schody pnące się w górę. Na palcach wspięła się na nie, uważnie obserwując czy nikt nie stoi w ich pobliżu. Serce biło jej jak oszalałe, a Layla miała wrażenie, że każdy człowiek mógłby usłyszeć pojedyncze uderzenia. Stojąc u szczycie dostrzegła blade światło księżyca, które przybijało się przez okna, oświetlając dużych rozmiarów salon. Nastolatka powoli zaczęła sobie uświadamiać, że znajdowała się w domu Jake’a, jednak nie pasował jej fakt, że z taką łatwością wydostała się z jego piwnicy. Nie klasyfikowała chłopaka do bezmyślnych osób, dlatego nie potrafiła zrozumieć jak mógł zostawić otwarte drzwi. 
-Naprawdę sądziłaś, że tak łatwo wydostaniesz się stąd? – usłyszała za sobą dobrze znany, niski głos, należący do jej porywacza. Zadrżała, momentalnie odwracając się do tyłu. Stał dwa kroki za nią na przedostatnim schodku, spoglądając na nią z drwiną. W tej chwili zorientowała się, że musiał siedzieć z nią w pokoju cały ten czas, a ona po prostu nie słyszała tego. Czekał, aż nabierze odwagi na ucieczkę, aby mógł się trochę pobawić. 
Chwycił jej rękę, szarpiąc nią nieco. Zaprowadził ją do salonu i gwałtownie usadził na fotelu, nachylając się nad nią. Patrzył jej głęboko w oczy, które w tej chwili zaczęły ponownie napełniać się łzami, co widocznie dawało mu satysfakcje. 
-Nie płacz skarbie. Nic ci nie zrobię. – powiedział, gładząc dziewczynę po, wilgotnym od płaczu, policzku. Nie wierzyła w ani jedno jego słowo. Przeczuwała, że najgorsze to dopiero przed nią, a wiedziała, że sama nie miała żadnych szans z nim. 
-Czego ode mnie chcesz? – wyjąkała.
-Tylko dać ci nauczkę, że nie wolno chodzić na policję kłamiąc, że ktoś cię napastuje i zastrasza. Bo przecież wcale tak nie jest, prawda? – zapytał na co Layla momentalnie pokiwała twierdząco głową. – No więc teraz możesz już iść i pamiętaj, że nikt ci krzywdy nie robi skarbie. – dodał, odsuwając się od niej. Wskazał ręką w stronę drzwi wyjściowych, oznajmiając tym samym, że pozwala jej odejść. Osiemnastolatka niepewnie podniosła się i zaczęła cofać, nie spuszczając wzroku z Jake’a. Nie była pewna, czy to nie jedna z gierek chłopaka, a ostatnie czego chciała to wyjść na zbyt łatwowierną. Kiedy znalazła się już na przedpokoju, odwróciła się szybko i podbiegła do drzwi, ciągnąc za nie. Nie były zamknięte. Momentalnie ustąpiły za co dziewczyna dziękowała Bogu. Wybiegła na pustą ulicę, orientując się, że jest kilkanaście minut od domu. Czym prędzej obrała kierunek i pobiegła co sił w nogach.

*

     -Możesz wyluzować? Nic się nie stało przecież. – zawołał zirytowany Luke, wstając z łóżka. Odkąd Calum wrócił do domu, nie mówi o niczym innym jak o zderzeniu, które miało miejsce między nim, a Laylą. Osiemnastolatek szczerze nawet nie spodziewał się, że dziewczyna zachowa to w tajemnicy przed Hoodem, ale miał nadzieję, że za nim się zbierze na odwagę, aby mu powiedzieć, minie kilka dni. 
Jednak nic go tak nie irytowało jak zachowanie nastolatki dzisiejszego ranka. Cały czas odtwarzał jej słowa i starał się je zinterpretować, ale tylko dołował się coraz bardziej, gdyż jedynym wytłumaczeniem na to co usłyszał był fakt, że naprawdę tego żałowała. Normalnie chłopak by się tym nie przejął, ale tak jak Calum już mu powiedział, Walker była dla niego w pewnym sensie ważniejsza niż jakakolwiek inna dziewczyna. Był jej wdzięczny za pomoc z całą tą sprawą zrezygnowania z zespołu. Tylko ona widziała w nim kogoś więcej niż gwiazdora z masą forsy i okazją do jej zarabiania. Czasami wątpił nawet, że jego przyjaciele widzą coś więcej. 
Oczywiście rozumiał ich, że nie kochają występować, grać, śpiewać, ale nigdy nie brali pod uwagę jak wielki ciężar stanowi to dla Luke’a. Jest z nich najmłodszy i był najmniej przygotowany na tak szybki rozwój kariery. Puste rady od producentów i menagera na nic się zdały i przez jakiś czas zagłuszał swój strach i niepewność, ale kiedy zaczęło go to przerastać, zaczął się zmieniać. 
-Dlatego nie będziesz się z nią widywał. – usłyszał wyrwane z kontekstu zdanie dzięki któremu wrócił do słuchania przyjaciela. Spojrzał na niego z pytającym wyrazem twarzy, czekając aż powtórzy.
-Nie chce, żebyś przebywał z Laylą. Masz na nią zły wpływ, a ja nie chcę, żeby się tak stoczyła jak ty. – powiedział ciemnowłosy, otwierając drzwi od sypialni z zamiarem wyjścia. Blondyn podszedł do niego szybkim krokiem, zastawiając mu drogę. W tym samym momencie pojawił się Ashton z Michaelem, którzy widocznie przysłuchiwali się ich rozmowie z korytarza.
-Nie możesz mi rozkazywać. Będę się z nią spotykał jeśli tego zapragnę. – warknął, zaciskając ręce w pięści. Był zły i to w takim stopniu, że niewiele brakowało, aby wszczął bójkę. Wszyscy doskonale wiedzieli jak bardzo niebieskooki nienawidzi kiedy ktoś mu rozkazuje. Jeszcze nigdy taka sytuacja nie kończyła się dobrze, dlatego pozostała dwójka muzyków stała w gotowości do powstrzymania Hemmingsa od rzucenia się na chłopaka. 
-Właśnie że mogę! To ja cię poznałem z Laylą, dlatego teraz zabraniam ci się z nią spotykać. Ona nie ma nic przeciwko temu więc się z tym pogódź i przestań zachowywać jak rozpieszczone dziecko.
-Nie poznałeś mnie z nią! Tak się składa, że znałem ją już wcześniej więc przykro mi niszczyć twoje marzenia, ale nie masz nade mną żadnej władzy! – krzyknął, a następnie wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. Powoli przestawał nad sobą panować dlatego wolał się przejść i uspokoić trochę. Nie sądził, że jakaś dziewczyna mogłaby go zranić, ale widocznie Layli udało się to nawet dwukrotnie w jeden dzień. Nie dowierzając samemu sobie musiał przyznać, że zakochiwał się w niej. Jeszcze niedawno nie wierzył w miłość, a teraz zastanawiał się jak odkręcić swoje postępowanie. Dotknął tylnej kieszeni spodni, upewniając się, że ma w niej portfel. Uśmiechnął się, wiedząc już co powinien zrobić. 

*

Siedziała na kanapie, otulając się kocem. Pomimo dosyć wysokim temperatury jak na jesienny wieczór w Kansas City, ona dostawała dreszczy, myśląc o Jake’u. Była przerażona i zdezorientowana. Nie mogła sobie znaleźć miejsca, ani nie wiedziała co robić. Nic nie zdawało się na tyle dobre, aby odciągnąć jej myśli. 
Sięgnęła po kubek z gorącą czekoladą, dopijając do końca. Podniosła się owijając szczelnie ciepłym nakryciem i przyszła do kuchni. Włożyła do zlewu naczynie, zalewając ciepłą wodą. Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek, powodując u niej kolejny napad lękowy, objawiający się trudnościami z oddychaniem. 
Na palcach przeszła do korytarza i spojrzała przez wizjer na osobę, która przyszła. Widząc Luke’a, wypuściła powietrze z ust jednak nie dała znać, że jest w domu. Nie chciała z nimi teraz rozmawiać, a już na pewno nie z nim. Oparła się plecami o ścianę, czekając aż chłopak odpuści sobie i pójdzie. Ale po 10 minutach ciągłego dzwonienia, nic nie wskazywało na to, że ma zamiar odejść, dlatego też osiemnastolatka wywracając oczami, przekręciła zamek i otworzyła drzwi przed blondynem. 
Na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech, którego jednak dziewczyna nie była nawet w stanie odwzajemnić.
-Wiedziałem, że jesteś w domu. – odezwał się, wyciągając zza siebie duży bukiet czerwonych róż. – To dla ciebie. – dodał, podając je szatynce, a sam wszedł do środka, zamykając za sobą. – Przepraszam za moje zachowanie i za to co się zdarzyło. Nie chciałem cię w taki sposób wykorzystać. To się już nigdy nie powtórzy. Obiecuję. – oświadczył na co jak na zawołanie dziewczyna podeszła do niego zrzucając z siebie koc i wtuliła w klatkę piersiową nastolatka po raz pierwszy tak naprawdę ciesząc się z widoku jego osoby. Nie sądziła, że w takiej chwili tak bardzo będzie potrzebować kogoś. Ale była roztrzęsiona i zagubiona, dlatego była szczęśliwa, że nie musi przebywać sama, a chłopak stanowił doskonałe rozproszenie. 

piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział 17


Nabrała łapczywie powietrza, opierając się rękoma o kuchenny blat. Spoglądała przez okno na owleczoną mgłą ulice, starając się uspokoić bijące jak oszalałe serce. Z ogromnym trudem przypomniała sobie wszystkie wydarzenia z poprzedniego dnia. W myślach karciła się za każdą nawet najmniejszą rzecz jaką powiedziała lub zrobiła. Ale najbardziej niepojętym dla niej zdarzeniem była noc, która miała miejsce. Kiedy tylko zobaczyła śpiącego koło niej chłopaka bez jakichkolwiek ubrań na sobie, zaczęła się zastanawiać nad konsekwencjami swoich czynów i modliła się, aby nie musiała za ten błąd płacić, wychowując dziecko.
Wsypywała do porannej kawy już z dziesiątą łyżeczkę cukru, nie zdając sobie z tego sprawy. Wiedziała, że powinna żałować tego zdarzenia, ale nie odczuwała tego jakoś specjalnie co dodatkowo ją zastanawiało. Nie była zakochana w chłopaku lecz poniekąd nawet się cieszyła z tego co między nimi zaszło. 
Rozmyślania przerwał jej wibrujący telefon. Podniosła urządzenie, a widząc zdjęcie uśmiechniętego Caluma, które zapisał jej jako kontakt, kiedy jeszcze była w szpitalu, uśmiechnęła się lekko, odbierając połączenie przez Facetime, gdyż nie potrafiła już normalnie porozumiewać się przez zwykłe dzwonienie. 
Na ekranie pojawiła się zaniepokojona, ale w dalszym ciągu uśmiechnięta, twarz ciemnowłosego, który widocznie tyle co się obudził. Pomachał jej, ziewając przeciągle. Przeczesał ręką, już i tak sterczące na wszystkie strony, włosy, gdyż wpadały mu do oczu. 
-Luke jest u ciebie? – zapytał, opierając się o ścianę. Dziewczyna pokiwała twierdząco głową w odpowiedzi, mając nadzieję, że Hood nie zapragnie zapytać ją o to, co robili. Nie zachwycała ją perspektywa kłamstwa, dlatego w duchu liczyła na brak jakichkolwiek pytań, na które nie mogłaby odpowiedzieć zgodnie z prawdą. – Masz jakieś plany na ostatni dzień wolnego? – ku uldze Layli zmienił temat. 
-Planowałam wybrać się do miasta na zakupy bo lodówka już praktycznie świeci pustkami. Masz może ochotę jechać ze mną? – zaproponowała wesoło, wyciągając z pobliskiej szuflady kawałek kartki i długopis, przypominając sobie o zrobieniu listy produktów, które miała zamiar kupić. 
-Pewnie! – zawołał ponownie ziewając, co wywołało cichy chichot u nastolatki. Dochodziła dopiero ósma rano, a z tego co poznała Caluma, nie należał on do rannych ptaszków. Jednak sto razy większym leniem był od niego Luke, który nawet w południe miał trudności ze zwleczeniem się z łóżka. – To o której mam być u ciebie?
-Koło 12 będzie w porządku. – odpowiedziała, wpatrując się w powoli tworzącą się listę. 
-Dobra. To ja idę coś zjeść. Widzimy się za kilka godzin. Cześć! – pożegnał się i rozłączył, dając szatynce trochę spokoju. Po kilkunastu minutach podczas picia zbyt słodkiej kawy, nastolatka miała wypisane już wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, myśląc nad tym, czy o czymś nie zapomniała. 
      W momencie kiedy dopijała napój, w pomieszczeniu pojawił się zaspany blondyn, mając na sobie jedynie nisko założone bokserki. Layla nabrała powietrza, a w głowie ponownie pojawiły się obrazy z ich wspólnej nocy, powodując problemy z oddychaniem. Niebieskooki podniósł na nią wzrok, puszczając jej oczko. Usiadł na blacie, rozglądając się za śniadaniem, przyzwyczajając się, że kiedy się budzi, jedzenie już na niego czeka. Tego ranka jednak ostatnie o czym Walker mogła myśleć to zrobienie pożywnego posiłku.
-Musisz sobie coś zrobić sam, albo w lodówce został jeszcze jogurt truskawkowy to go wypij. – odezwała się, kiedy nabrała trochę odwagi. Po raz pierwszy znalazła się w takiej sytuacji i nie wiedziała jak powinna się zachować. Czy zacząć ten temat, czy może udawać, że nic się nie wydarzyło. Zanim jednak zdążył podjąć jakąkolwiek decyzje, pałeczkę przejął Luke.
-Noc była genialna. – powiedział, uśmiechając się szeroko, co dziewczyna odruchowo odwzajemniła. - Ale nie licz na nic. To tylko jednorazowa przygoda. – dodał, a w osiemnastolatce się coś złamało. Nie wiedziała jak ma na to odpowiedzieć. Spodziewała się takiego zachowania po chłopaku, ale kiedy te słowa wyszły z jego ust, szatynka poczuła niemiłe ukłucie. Przez dłuższą chwilę milczała, aż doszła do wniosku, że nie powinna zostawić tego w taki sposób. Wstała od stoliczka, wkładając kubek do zlewu. 
-Spokojnie. I tak tego żałuje, więc się nie przejmuj. Więcej do tego nie dojdzie. – burknęła, zostawiając Hemmingsa oniemiałego. Takiej odpowiedzi się nie spodziewał i przetwarzał ją w głowie kilkanaście razy, starając się zrozumieć, co miała na myśli. Jeszcze nigdy nie usłyszał, żeby któraś z dziewczyn żaliła się, a każdej mówił dokładnie to samo, mając satysfakcję z ich błagania o związek. Ale takiego obrotu sprawy nie spodziewał się kompletnie. Podniósł się z zamiarem zapytania osiemnastolatki o to, jednak usłyszał zamykanie się drzwi od łazienki, więc postanowił poczekać.
Po mieszkaniu rozległ dzwonek do drzwi mieszający się z zapalanym i gaszonym światłem. Layla już ponad pół godziny siedziała w łazience, więc Luke pozwolił sobie na otworzenie osobie, która przyszła. W progu stał brat Diany, którego chłopak rozpoznał ze zdjęć w domu Lachowski oraz szpitala, kiedy przywiózł do niego Walker. Nie zdążył go dobrze poznać, ale nie przepadał za nim i gdy tylko go zobaczył skrzywił się nieznacznie. 
-Jest Layla? Mam do niej sprawę. – odezwał się, wchodząc do środka. Nie czekając długo, w przedpokoju pojawiła się szatynka z widoczną ulgą wymalowaną na twarzy. Cieszyła się, że nie musiała przebywać z Lukiem sama. – Przyjechałem z propozycją dla ciebie. – powiedział, uśmiechając się do nastolatki. Skinęła lekko głową, zapraszając go do salonu. Zaproponowała mu coś do picia, jednak chłopak odmówił, tłumacząc się niewielką ilością czasu. Za niecałą godzinę zaczynał zajęcia, na których nie mógł sobie pozwolić na spóźnienie choćby o minutę. – Pamiętasz jak opowiadałem ci, że mam szansę na uzyskanie funduszy na zrobienie profesjonalnej sesji zdjęciowej? – zapytał, siadając wygodnie w fotelu.
-No tak. Miałeś składać jakieś papiery, prawda? 
-Dokładnie. – potwierdził. – Spodziewałem się, że zanim rozpatrzą to minie miesiąc, albo i więcej, ale już po trzech dniach dostałem odpowiedź i bez problemu się zgodzili. – zawołał dumny z siebie Matt, na co Layla pisnęła cicho, przytulając przyjaciela, gratulując mu sukcesu. Była bowiem świadoma jak ciężko jest otrzymać jakiekolwiek pieniądze oraz pomoc w dziedzinie artystycznej, dlatego też cieszyła się, że chłopakowi się udało.
-Masz już jakiś pomysł?
-Tak właściwie to nawet kilka. Będę potrzebował twojej pomocy, żeby wybrać najlepszy, ale to rozmowa już na kiedy indziej. Miałem nadzieję jednak, że zgodzisz się zostać modelką. – oświadczył, zaskakując nie tylko szatynkę, ale również przysłuchującego się ich rozmowie Luke’a. Nie podobała mu się ta propozycję i miał wielką ochotę odpowiedzieć za Laylę stanowcze nie. Wiedział jednak, że nie wypadało mu, więc jedyne na czym poprzestał to modlenie się o to, że dziewczyna się nie zgodzi.
-Ja? Jesteś pewny? – zapytała nieśmiało, a jej policzki przybrały różowy kolor. Zupełnie nie spodziewała się takiej oferty. Nie sądziła, żeby była to praca dla niej. Znacznie bardziej nadawała się na asystentkę, niż jako główną atrakcje. 
-Layla proszę cię. Masz świetne ciało i urodę. Jesteś do tego stworzona. – odparł wesoło. 
-No chyba kurwa nie. – syknął pod nosem Luke, mają nadzieję, że nikt tego nie usłyszy. Jego niemiłe słowa wychwyciła jednak osiemnastolatka, nie dając tego po sobie poznać. Uśmiechnęła się pod nosem, wiedząc, że skoro chłopak jest temu przeciwny, to jest to powód, żeby się zgodziła. Chciała wzbudzić w nim pewnego rodzaju zazdrość, nie do końca wiedząc dlaczego.
-W takim razie jestem za.
-Po moim trupie! – zawołał oburzony gwiazdor, zwracając tym na siebie uwagę dwójki.

*

Dochodziła 15:00 kiedy Calum wraz z Laylą zatrzymali się przy ostatnim miejscu ich zakupów, a mianowicie aptece. Dziewczyna zmyśliła, że musi kupić kilka leków, gdyż jej zabrakło, mając nadzieję, że chłopak nie będzie chciał z nią wchodzić do środka. Jej priorytetem było zakupienie testu ciążowego, aby się upewnić, że nic się nie zmieni w najbliższym czasie, a ostatnią rzeczą jakiej jej brakowało to, żeby ciemnowłosy dowiedział się o sytuacji, która zaszła u niej. 
-Idę z tobą bo trochę zimno jest. – oznajmił, naciągając rękawy kurtki na zziębnięte dłonie. Szatynka, przeklinając pod nosem na pogodę, skinęła głową popychając białe drzwi. Przechodząc między półkami, szybkim ruchem zgarnęła pierwszy lepszy test, mając nadzieję, że chłopak tego nie zauważy. – Czy ty właśnie wzięłaś to o czym myślę? – zapytał, zaglądając jej do koszyka. Nastolatce zaschło w gardle, wiedząc, że już nie ma innego wyjścia jak powiedzieć o wszystkim zdezorientowanemu przyjacielowi. Przez chwilę oboje milczeli, zbierając myśli. Brązowooki łączył wszystkie fakty, a orientując się co musiało się wydarzyć, zachłysnął się głośno powietrzem. – Proszę cię, tylko mi nie mów, że przespałaś się z Lukiem. – warknął, zaciskając szczękę. Wiedział jak przekonujący potrafi być jego przyjaciel, ale nie spodziewał się, że Layla będzie kolejną dziewczyną, która mu ulegnie. Widząc, że niebieskooka nie miała jednak zamiaru się odezwać, Calum był pewny, że jego podejrzenia były jak najbardziej trafne. – Zgłupiałaś do reszty? – syknął, wskazując na przedmiot, który zabrała osiemnastolatka. – Jeszcze się nie zabezpieczyliście? – chłopakowi ani śniło się mówić cicho i dyskretnie, za co został obdarzony karcącym spojrzeniem szatynki. 
-Nie pamiętam, dobra? Nie mam pewności, że Luke jest na tyle rozumny. Poza tym zabezpieczenie daje tylko 97 procent gwarancji. Wole się upewnić i błagam nie bądź na mnie zły. Już dostałam nauczkę. – dodała, spuszczając głowę. Nie potrafiła spojrzeć zawiedzionemu nastolatkowi w oczy. Wbrew wszystkiemu, zależało jej na jego zdaniu i nie chciała, żeby był nią rozczarowany.
-Niech pomyślę… Wyjechał ci z jednorazową przygodą? – zapytał, nie oczekując nawet odpowiedzi, gdyż już ją znał. Blondyn zawsze tak robił i widocznie Layla nie stanowiła tutaj żadnego wyjątku, pomimo tego, że Calum myślał, że jest ona dla jego młodszego przyjaciela ważniejsza niż wszystkie inne dziewczyny. Jednak widocznie się pomylił, co wywołało u niego dodatkową złość. Odetchnął, dochodząc do wniosku, że i tak już nic nie zdziała. Już się to zdarzyło, więc jego gadanie nic nie da. – Idź kupić. Chociaż z tego co wiem, to jakoś po tygodniu dopiero będziesz w stanie go użyć. – skapitulował, wychodząc z apteki. Musiał się przewietrzyć i przemyśleć to. O tyle co widział, że Walker żałowała, był również pewny, że w Luke’u nie ma nic poza satysfakcją i zadowoleniem z siebie.

*

Wracając do domu późnym wieczorem, dziewczyna znowu miała w głowie wszystkie wydarzenia nie tylko z wczoraj, ale i z dzisiaj. W myślach wyzywała się od największych idiotek za ulegnięcie Lukowi. Chodź była prawie pewna, że gdyby nie alkohol, którego spożyła bardzo dużo, do niczego by nie doszło. Wolała jednak nie wspominać o tym Calumowi, który i tak już był zły oraz zawiedziony, czego nastolatka nie potrafiła znieść, spędzając z nim te kilka godzin. 
Po zakupach, które zakończyły się dosyć nieoczekiwanie, postanowili pójść na lody do kawiarni i przejść się po parku. Hood uspokoił się trochę, ale osiemnastolatka nadal nie mogła się oprzeć wrażeniu, że jest do niej negatywnie nastawiony. Dlatego też kiedy zaproponowała mu, że wróci do domu sama, nie spierał się z nią o odprowadzenie i zostawił samą. 
Layla sądziła, że był to jeden z gorszych dni w jej życiu, których ostatnio nazbierało się sporo. Jednak szybko zmieniła zdanie, kiedy na jednej z ławek niedaleko kamienicy, w której mieszkała, zauważyła Jake’a. Chciała schować się gdzieś i poczekać, aż sobie pójdzie, żeby wrócić do mieszkania, ale chłopak widocznie ją wypatrywał, więc zanim zdążyła cokolwiek zrobić, jego wzrok spoczął na jej osobie, powodują przyspieszone bicie serca. Uśmiechnął się do niej złośliwie i ruszył w jej stronę, podczas gdy dziewczyna osłupiała w duchu błagała o to, żeby to był tylko chory, zły sen. Wiedziała jedno – dzień, który zaliczała do beznadziejnych nie dobiegł jeszcze końca. 

sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 16


Zauważyła jak wszystkie lampki w łazience zaczęły gasnąć i na nowo się zapalać, co oznaczało, że Luke w końcu przyszedł. Kiedy tylko wyszła ze szpitala, zaraz zaczęła swoje przygotowania do życia jakie za niedługo przyjdzie jej zacząć. Dlatego też postanowiła połączyć dzwonek do drzwi ze wszystkimi światłami w mieszkaniu, aby nie przegapić czyjegoś przyjścia. Już jakiś czas temu miała to zrobić, ale ciągle to odkładała, tłumacząc, że ma jeszcze sporo czasu. Jednak gdy po otrzymaniu wypisu wyszła na świeże powietrze nie potrafiła wielu rzeczy dosłyszeć i podziałało to na nią jak kubeł zimnej wody. Bolało ją, że ta utrata słuchu zbliża się do niej tak szybko, ale starała się z tym pogodzić, gdyż i tak nic nie mogła na to poradzić.
  Odłożyła na półeczkę tusz do rzęs i przeszła do przedpokoju, aby otworzyć drzwi. Tak jak się spodziewała w progu stał Hemmings z szerokim uśmiechem na twarzy, który przez ostatnie dni w ogóle nie schodził z twarzy. Prawie cały swój czas spędzał z Laylą, która dostała tydzień wolnego w pracy oraz zadzwoniła do dziekanatu, aby wytłumaczyć swoją obecną sytuację. Planowała nieco odpocząć od natłoku obowiązków, w czym bardzo pomagał jej blondyn. 
-Jeszcze nie jesteś gotowa? – zapytał, spoglądając na nią z góry do dołu. Dziewczyna wywróciła oczami, przyglądając się sobie w lustrze. Była ubrana w czarne jeansy oraz biały podkoszulek z czarnym napisem New York. Według niej wyglądała bardzo dobrze i nie czuła potrzeby przebrania się, zwłaszcza, że to jedyne odpowiednie ubrania, które znalazła w szafie.
-Co ci się w tym nie podoba? – burknęła, krzyżując ręce na klatce piersiowej. 
-Słońce, my idziemy do klubu, a nie na spacer do parku. – odpowiedział, wymijając ją i kierując się w stronę jej sypialni. Przepatrzył wszystkie ciuchy, jakie posiadała, co chwile komentując brak gustu Layli. Po kilku minutach wyciągnął czarną spódniczkę, sięgającą do połowy ud i jasno różową koszulkę z wyciętym sercem na plecach. Nie należała ona do osiemnastolatki, a do Diany, która już jakiś czas temu kupiła ją na wyprzedaży, ale tak szybko jak ją nabyła, tak szybko jej się znudziła i postanowiła zostawić ją dziewczynie. – Ubierz to, a do tego czarne szpilki i będziemy mogli wyjść. – skwitował, wychodząc z pomieszczenia. 
Layla niechętnie założyła ciuchy na siebie, przeczesała ręką rozpuszczone włosy, a następnie wyszła do chłopaka, pokazując mu się w ubraniu, które sam wybrał. W odpowiedzi uzyskała gwizdnięcie, sugerujące, że wygląda bardzo dobrze. Westchnęła cicho, wiedząc, że gdyby zaczęła się z nim kłócić o przebranie i tak by nie wygrała. Wciągnęła na nogi buty wskazane przez nastolatka. Narzuciła jeszcze czarny płaszczyk, gdyż na zewnątrz było nieco zimno, a następnie wyszła z mieszkania, zamykając je na klucz. 
Po półgodziny osiemnastolatkowie byli już pod klubem Neon Wild, który Hemmings wyszukał wczorajszego wieczoru, przeglądając internet. Był świadomy tego, że miał zakaz na imprezowanie, ale widząc, że Layla nie miałaby nic przeciwko i w dodatku pewnie będzie go kryć, gdyby zapytano o to, postanowił wykorzystać okazję i zaproponować jej wyjście. Od ostatniego czasu zachowanie dziewczyny zaczęło się bardzo zmieniać. Zdarzało się, że od czasu do czasu podbierała niebieskookiemu papierosa i zaciągała się dymem. Przestała mówić mu co jest dobre, a co złe, a nakłonienie jej do spróbowania czegoś nowego było dla chłopaka niezwykle proste. Pomimo że przy Dianie i Calumie potrafiła jeszcze zachowywać się tak jak zwykle, tak przy Luke’u nie czuła potrzeby udawania, że jest taka sama jak przed wypadkiem. Dostrzegła jak wiele traciła w życiu, kiedy ono jest takie krótkie, a za jakiś czas stanie się ono znacznie trudniejsze.
Dzięki chłopakowi, który wyglądał na nieco więcej niż osiemnaście lat, weszli do środka bez pokazywania dowodów. Zostawili w szatni swoje okrycia, sięgając po kubki z farbami neonowymi. Nawzajem wysmarowali się nimi trochę na odkrytych częściach ciała, a następnie skierowali się na sale, z której dochodziły głośne dźwięki Dangerous Davida Guetty. Bardzo ucieszyło to Walker, ponieważ bez problemu mogła usłyszeć piosenkę i nie musiała się wysilać, aby zorientować się co leci. 
-Idziemy się najpierw napić czegoś, dobra? – zaproponował muzyk, nie czekając nawet na jej odpowiedź. Pociągnął ją za rękę w stronę baru i zamówił za nią pierwszego lepszego drinka jaki przyszedł mu do głowy. Spotkał się przy tym z karcącym spojrzeniem dziewczyny, którego zignował. Po chwili miała już przed sobą trzykolorowy napój zwany Barbados Sunrise. Wpatrywała się w niego z zaciekawieniem, zastanawiając, czy to aby na pewno dobry pomysł, żeby spożywała alkohol przed 21 rokiem życia. Jednak pod czujnym okiem Luke’a upiła odrobinę, smakując drinka. Z zadowoleniem musiała przyznać, że bardzo jej on posmakował i po kilku minutach nie było już po nim śladu w szklance. Chłopak, który zamówił dwa shoty, obserwował uważnie zachowanie nastolatki, która co jeden łyk, widocznie czuła się coraz swobodniej. Słysząc swój ulubiony utwór Flo Ridy GTFR, położył swoją rękę na nagim udzie Layli, zwracając tym samym jej uwagę na siebie. Strząsnęła szybko jego dłoń, wpatrując się w niego z pytającym wyrazem twarzy. Widząc, że zaprasza ją na parkiet, skinęła lekko głową, zeskakując z wysokiego krzesła i ruszyła za blondynem na sam środek. 
Nigdy wcześniej nie była na żadnej imprezie i nie miała pojęcia jak powinna tańczyć, dlatego też zdała się na umiejętności swojego towarzysza, który chwycił ją za biodra i przysunął się do niej tak blisko, że ich ciała do siebie przylegały. 
-Rób to co ja. – usłyszała głos gwiazdora, oddając się kompletnie muzyce.
Dochodziła pierwsza w nocy, a Luke i Layla bawili się w najlepsze. O tyle co chłopak był lekko wstawiony, to dziewczyna mając słabą głowę z pewnością była pijana i z trudem tańczyła do kolejnych piosenek. Gdyby nie blondyn, który trzymał ją bardzo blisko siebie, leżałaby już na ziemi. Jednak nie miała najmniejszej ochoty wracać do domu. Jej planem, od ponad godziny, było bawienie się do rana, nie przejmując niczym poza późniejszym zabraniem swoich rzeczy z szatni. Chociaż nawet to nie stanowiło dla niej priorytetu. 
Kiedy kolejny utwór dobiegł końca, niebieskooka oznajmiła Hemmingsowi, że idzie do ubikacji i wolnym krokiem odeszła w stronę toalet, starając się utrzymać na nogach. Szybko jednak zrezygnowała z załatwienia swojej potrzeby, gdy usłyszała ciche jęki z jednej z kabin, po przekroczeniu progu. Zniesmaczona wycofała się i odszukała osiemnastolatka, który siedział przy barze, obracając w rękach szklankę z piwem. 
-Zamów mi coś. – zażądała, oplatając swoje dłonie wokół tali blondyna. Kątem oka zobaczyła szeroki uśmiech na jego twarzy, na co zaśmiała się cicho i pocałowała go w policzek. 
-Ostatni drink i wracamy bo dłużej to ty tutaj nie wytrzymasz o własnych siłach. – zawołał, odwracając się na krześle w jej stronę. Niezadowolona zmarszczyła czoło, ale skinęła głową, zdając sobie sprawę, że Luke najprawdopodobniej miał racje. Usiadła koło niego, zastanawiając się nad wyborem alkoholu, co wywołało u niej napad śmiechu. Jeszcze tydzień temu nawet nie pomyślałaby, że kiedykolwiek znajdzie się w klubie, a co dopiero, że będzie piła wysokoprocentowe napoje. Po dłuższym namyśle wybrała zwykłą cole z wódką, uważając, że takich podstaw jak najbardziej też musi spróbować. 
Z uwagą przyglądała się barmanowi, który w tej chwili zajmował się jej zamówieniem. Po chwili miała przed sobą drinka, za którego podziękowała, puszczając przy tym oczko do pracownika, a następnie upiła trochę.
-Co to było? – zapytał rozbawiony Luke, wyłapując znaczny flirt dziewczyny. Ta jedynie wzruszyła ramionami, nie odpowiadając mu na pytanie. – Wydaje mi się, że za bardzo się rozwijasz kochanie. – powiedział, stając za nią i nachylając się do jej ucha. Niebieskooka była pewna, że mówił jej coś, ale przez muzykę i swój stan zdrowia nie wychwyciła żadnego słowa. Doszła jednak do wniosku, że chłopak doskonale zdawał sobie z tego sprawę i właśnie dlatego to zrobił. Przygryzła lekko wargę, odwracając głowę w jego stronę, a następnie splatając jego dłoń ze swoją, uśmiechnęła się flirciarsko do osiemnastolatka i posłała buziaka, wracając do poprzedniej czynności. 
-Idę prosto do łóżka. – zawołała dziewczyna, kiedy z trudem zdołała otworzyć drzwi do mieszkania. 
-Od razu mówię, że nie śpię na kanapie tylko z tobą. – oznajmił muzyk, rzucając swoją skórzaną kurkę w kąt, nie znajdując sił nawet na zawieszenie jej na haczyk. Nie słysząc sprzeciwu półprzytomnej szatynki, ruszył za nią do sypialni, gdzie szybko padł na łóżko, zdejmując jedynie swoje buty. Layla poszła w jego ślady i zsunęła ze stóp mało wygodne szpilki, a następnie położyła się koło chłopaka. 
Po dziesięciu minutach, kiedy Luke już spokojnie spał nastolatka w dalszym ciągu leżała z otwartymi oczami, co chwila zmieniając swoją pozycję. Była przekonana, że szybko zaśnie, ale gdy tylko miała taką okazję, zaczęła się rozbudzać wbrew swojej woli. 
Przekręciła się na prawy bok, zaświecając małą lampkę nocną, która znajdowała się na stoliczku obok łóżka, a następnie podniosła delikatnie na łokciach, nie chcąc obudzić osiemnastolatka, który wtulony w poduszkę spał w najlepsze.
-Nie potrafisz być cicho. – usłyszała mruknięcie zaspanego blondyna. Otworzył oczy, spoglądając na Walker z lekkim rozdrażnieniem na twarzy. Widząc zdezorientowanie u dziewczyny zaśmiał się cicho. – Łóżko skrzypnęło. – dodał rozbawiony faktem, że nastolatka nie była w stanie tego dosłyszeć. 
-Przepraszam, ale nie mogę zasnąć.
-Zdążyłem zauważyć. – odpowiedział, przysuwając się bliżej dziewczyny. Odgarnął jej splątane włosy z twarzy, uśmiechając się przy tym nieco. – Ale wiem co możemy robić skoro już mnie obudziłaś. – wymruczał jej do ucha, przygryzając lekko płatek. Layla przygryzła wargę, odwracając się w jego stronę. Chłopak chwycił ją za nogi i przyciągnął do siebie tak, że znajdowała się na jego kolanach. Oplatając go w tali, spowodowała tym samym wzrost ekscytacji u obojga. Wiedząc, że poziom alkoholu w organizmie dziewczyny spowoduje, że będzie chciała się z nim podroczyć, Luke sprytnie pominął to, składając na jej ustach delikatny pocałunek, który szybko przerodził się w znacznie więcej. 

Od autorki:

HEY, HI, HELLO! Nowy rozdział i nie chwaląc się jest najlepszy! Jako jedyny w tym opowiadaniu bardzo mi się podoba. Mam nadzieję, że wam też. Miałam napisać scenę +18, ale zrezygnowałam z tego pomysłu ponieważ nie jestem w tym zbyt dobra tak więc przepraszam z góry dla osób, które na to liczyły. Zostały około 4 rozdziały do końca. See ya!