poniedziałek, 8 września 2014

Rozdział 3



Założył na siebie granatową bluzę z kapturem, rozglądając się po swoim pokoju. Po raz pierwszy od kilku tygodni po podłodze nie były rozrzucone ubrania, gdyż wszystkie znajdowały się w tej chwili w walizce. Westchnął cicho, w dalszym ciągu nie potrafiąc zrozumieć, czemu wszyscy zmuszają go do wyjazdu do Stanów. Nie miałby nic przeciwko, gdyby to jeszcze było jakieś duże miasto, jak na przykład Los Angeles, czy Nowy Jork. Jednak to było zwykłe, nudne Kansas City, gdzie nie było co robić.
                Słysząc wołanie z dołu, zabrał swoją komórkę z komody, a następnie wyszedł, ciągnąc ze sobą bagaż. Zszedł po schodach z grymasem na twarzy, modląc się, aby jego rodzice zmienili zdanie. Niestety, kiedy znalazł się w przedpokoju widział podekscytowanie na twarzach zarówno swoich przyjaciół jak i ich rodzicielek. Nie zapowiadało się na to, żeby udało mu się wywinąć z tej niepotrzebnej podróży. Nastolatek zastanawiał się również nad tym, czy by nie obiecać poprawy w zamian za zostanie w Sydney, ale po chwili sam skarcił się za to, gdyż jego mama nigdy nie uwierzy w jego słowa, biorąc pod uwagę, że Luke nie dostrzegał w sobie żadnej zmiany, poza brakiem chęci do większości rzeczy.
-Masz wszystko? – usłyszał dźwięczny głos Liz, która jeszcze chwilę temu dyskutowała o czymś z rodzicielką Caluma. Na jej pytanie, blondyn pokiwał twierdząco głową, nie próbując się odzywać, bo pogorszyło by to tylko jego sytuacje. Chciał, żeby ten miesiąc już minął. Wolał całe dni spędzać w studiu nagraniowym, niż na jakimś zadupiu, które nawet nie ma plaży. – No to czas ruszać. – zawołała, zabierając klucze od samochodu. – Chłopcy pożegnajcie się tutaj, bo ja was tylko pojadę zawieść. – oznajmiła, a na jej słowa, przyjaciele odłożyli wszystko i przytulili swoje rodzicielki. Luke, widząc to, wywrócił oczami. Nie rozumiał, jak mogli się oni cieszyć na to wszystko i jeszcze dziękowali. Ostatnia rzecz, którą on zrobi, to będzie wdzięczny Liz za tą wyprawę. W dalszym ciągu nie wiedział jak to miało sprawić, że się zmieni, skoro nikt go nie będzie tam pilnował, a szczerze wątpił, żeby któremuś z nastolatków chciało się chodzić za nim krok w krok.
             -Trzymajcie się. Miłego odpoczynku wam życzę. – powiedziała kobieta, żegnając się ze wszystkimi. Kiedy podeszła do swojego syna, posłała mu troskliwy uśmiech. Położyła dłoń na jego ramieniu, a następnie przyciągnęła do siebie i przytuliła. Blondyn jednak, w dalszym ciągu wściekły na mamę, nie odwzajemnił gestu. Wywrócił oczami, czekając aż się od niego odklei.  – Pamiętaj dlaczego to robimy. – szepnęła mu do ucha, a następnie puściła. Osiemnastolatek zabrał swój plecak i ruszył w stronę wejścia do samolotu, a za nim trójka przyjaciół, do których również miał uraz.

*

                Szybkim ruchem spięła swoje długie kasztanowe włosy w wysokiego kucyka i zawiązała wokół bioder granatowy fartuszek, w którym pracowała w Heaven House. Przeglądnęła się w lustrze, poprawiając lekko rozmazany tusz do rzęs. Wyglądała przeciętnie. Miała duże, niebieskie oczy, które w świetle dziennym przybierały odcienie zieleni, mały, lekko zadarty nos i pełne malinowe usta. Nie narzekała na swój wygląd. W prawdzie nawet nie przywiązywała do niego dużej wagi.
 Zabrała z szafki na zapleczu mały notesik i długopis, wsadzając je do tylnej kieszeni startych jeansów, a następnie stanęła przy ladzie, przyglądając się klientom z uśmiechem na twarzy.
              Nie było dużego ruchu. W pomieszczeniu znajdowały się zaledwie trzy osoby, ale to ze względu na wczesną porę. Na zegarku wybiła dopiero 9, więc większość albo jeszcze spała, albo pracowała. Layla nie chodziła na żadne zajęcia w czwartki, więc była tutaj od rana, a po 14:00 miała wolne. Planowała dzisiaj wybrać się na małe zakupy, gdyż w lodówce świeciło pustkami.
                Zauważając, że nie zapowiada się na to, żeby miała kogo obsługiwać w najbliższym czasie, postanowiła powycierać i poodkładać na miejsce szklanki. Chwyciła szmatkę przewieszoną przez oparcie krzesła, które stało na zapleczu, a następnie zaczęła  przecierać naczynia.
               Należała do osób, które nie potrafią przebywać w bałaganie, a kiedy widzą, że coś jest nie tak, to od razu musze to poprawić. Miała lekką obsesję na punkcie sprzątania, dlatego też szybko odnalazła się w pracy, gdzie musi myć, wycierać oraz zamiatać. Większość uważałaby to za karę, ale Layli w pełni spełniało to oczekiwania. Nie narzekała.
           Usłyszała ciche skrzypnięcie drzwi. Podniosła głowę i spojrzała w stronę wejścia, gdzie stał wysoki chłopak z ciemno brązowymi włosami rozwianymi na wszystkie strony przez wiatr. Rozglądnął się po pomieszczeniu, a kiedy jego wzrok spoczął na nastolatce, uśmiechnął się lekko i podszedł do lady, przy której stała. Usiadł na jednym z wysokich krzeseł, opierając dłonie delikatnie o kolana.
-Witamy w Heaven House. W czym mogę pomóc? – zapytała się uprzejmie, odkładając już nieco brudną ścierkę na bok. Przejechała rękami po fartuchu, aby je osuszyć, cały czas obserwując bruneta.
-Jesteś Layla, prawda? – odezwał się, zauważając tabliczkę z jej imieniem, przypiętą do koszulki. Jego głos był niski i pewny siebie. Sprawił, że po plecach dziewczyny przeszły dreszcze, jednak zignorowała to i skinęła twierdząco głową. Uniosła brew ku górze, dając mu do zrozumienia, że nie rozumie dlaczego się pyta. – Tak tylko się upewniałem. – powiedział, puszczając jej oczko. – Co proponujesz? – nachylił się nad ladą, odgarniając kosmyk włosów z jej twarzy. Spowodowało to przyspieszenie oddechu niebieskookiej, jednak on zdawał się tego nie zauważyć. Uśmiech z jej twarzy zniknął, a pojawiło się lekkie rozdrażnienie. Z  jednej strony wystraszyła się tak śmiałych ruchów chłopaka, a z drugiej wiedziała, że należy on do flirciarzy, więc nie powinna być zdziwiona takim zachowaniem.
-Wszystko co dostępne w karcie. – odpowiedziała, starając się uspokoić bicie serca. Nie była przyzwyczajona, że takie osoby znajdują się w jej otoczeniu, a co dopiero, żeby próbowali ją kokietować.
-Jeśli znajdujesz się na niej, to poproszę. – oświadczył, uśmiechając się szeroko. Przeczesał ręką swoje włosy, powodując, że były w jeszcze większym nieładzie niż kiedy tu wszedł. Jednak w dalszym ciągu wyglądał pociągająco i gdyby nie jego denerwujące teksty, wydawał by się idealny.
-Niestety tego nie ma. – odparła, starając się nie patrzeć w jego piękne brązowe oczy. – Mogę zaproponować karmelową kawę na zimno. – dodała pierwsze co przyszło jej do głowy. Chciała już iść zająć się jego zamówieniem, a nie tkwić w tej niezręcznej dla niej sytuacji. Nie odnajdywała się w takich zdarzeniach, ale nigdy nie musiała. Aż do tej pory. Nie należała też do osób niemiłych, które potrafią powiedzieć coś, co sprawi, że chłopak przestanie się tak zachowywać w stosunku do niej.
-No trudno. Może następnym razem. – mruknął, po raz kolejny puszczając jej oczko. – W takim razie poproszę to co zaproponowałaś. – osiemnastolatka skinęła, odwracając się na pięcie, a następnie wyszła na zaplecze. Odetchnęła z ulgą kiedy zobaczyła, że szefowa siedzi na jednym z krzeseł, gotowa do pracy. Layla jednak zapewniła kobietę, że sama zajmie się tym zamówieniem, aby nie musieć zbyt szybko wracać do klientów.
              Po dziesięciu minutach, kiedy kawa była zrobiona, podała ją chłopakowi, a widząc, że przybyło kilka osób, uśmiechnęła się lekko, wyciągając notes i długopis i ruszyła w ich stronę, mając nadzieję, że zanim skończy ich obsługiwać, brunet zniknie. Miała szczęście, gdy po wypiciu i zapłaceniu za napój, brązowooki opuścił kawiarnie.
           Równo o 14:00 do pracy przyszła Diana jak zwykle rozpromieniona, co według Layli było urocze. Siedemnastolatka cieszyła się dosłownie ze wszystkiego. Nawet jeśli coś się stało, to zawsze starała się znaleźć powód do uśmiechu. Była za to godna podziwu, gdyż mało kto ma takie podejście do życia co ona. Kiedy tylko zobaczyła niebieskooką, posłała jej szczery uśmiech, a następnie podeszła do niej i mocno przytuliła. Blondynka była znacznie niższa od osiemnastolatki, więc musiała stanąć na palcach, jednak nie zwracała na to uwagi.
-Nie uwierzysz co się stało! – zawołała, kiedy tylko obydwie wyszły na zaplecze. Podczas gdy Diana ubierała fartuszek, Layla ściągała swój. Zazwyczaj pracowały na tą samą godzinę. Czwartki stanowiły wyjątek. – Pamiętasz ja puszczałam ci jakiś czas temu kilka piosenek takiego jednego zespołu? – zapytała. Dziewczyna skinęła twierdząco głową. Doskonale to pamiętała, gdyż piosenki bardzo się jej spodobały. – No więc okazało się, że mój tata jest kolegą mamy jednego z chłopców z tego zespołu. Przylatują tutaj na cały miesiąc i będą mieszkać u mnie w domu! – pisnęła, podskakując delikatnie. Była tak podekscytowana, że osiemnastolatka zastanawiała się, czy aby na pewno da radę pracować do wieczora. – Nie jestem ich jakąś wielką fanką, ale sam fakt, że to gwiazdorzy to już coś. – dodała, starając się opanować emocje. Była lekko czerwona na twarzy, więc kiedy to zobaczyła w lustrze, zaczęła machać dłońmi, aby dopuścić do siebie trochę powietrza.
-Tylko nie wariuj tak jak ich poznasz. – zaśmiała się Layla, przerzucając przez ramię swoją torbę. – Przepraszam, ale muszę iść. Mam jeszcze zakupy do zrobienia. Pogadamy jutro. Na razie! – powiedziała, machając koleżance, a następnie wyszła z kawiarni, idąc w stronę marketu.


*

                Wyciągnął z uszu słuchawki, przez które już czwartą godzinę leciała muzyka. Był zmęczony podróżą, a zdawał sobie sprawę, że ma jeszcze przed sobą całe 12 godzin lotu i dwie godziny czekania przy przesiadce. Kolejny minus tego wyjazdu. Nie ma bezpośredniego samolotu do tego miasta. Reszta uważała to za okazję do rozprostowania nóg, jednak dla niego to tylko następna rzecz, na którą może narzekać.
                Przetarł zaspane oczy, spoglądając na przyjaciół. Spodziewał się, że będą spali, ale okazało się, że grali w pokera, aby zabić czas. Kiedy Calum zauważył, że blondyn nie słuchał już muzyki, przyglądał się ich grze, posłał mu lekki uśmiech, którego osiemnastolatek nie odwzajemnił, a jedynie wywrócił oczami.
-Długo masz zamiar się na nas złościć? – odezwał się Michael, zauważając zachowanie Luke’a. Przeczesał ręką swoje zielone włosy, a następnie odłożył karty na bok. – Wiesz dlaczego to zrobiliśmy.
-Żeby mnie wkurzyć. Wiem. – prychnął, przygryzając dolną wargę. Nie miał ochoty na kłótnie z nimi, a widząc po ich minach – oni również. Cała trójka wróciła do poprzedniego zajęcia, urywając temat Kansas, natomiast Hemmings rozsiadł się wygodnie w fotelu i zaczął przeglądać zdjęcia w swoim telefonie.
                -Luke obudź się. – usłyszał czyjś głos. Ziewnął przeciągle, podnosząc głowę. Nad nim nachylał się Ashton, uśmiechając się wesoło. Widząc, że jego najmłodszy przyjaciel już nie śpi, wyprostował się, naciągając swoją białą koszulkę. Zabrał ze swojego siedzenia czarną, zapinaną bluzę i narzucił na siebie. – Jesteśmy już na miejscu. – oznajmił blondyn, zakładając na ramię plecak. Kiwnął głową na osiemnastolatka, dając mu do zrozumienia, że ma się szybko zebrać. Ten wywrócił oczami, ale zrobił to, czego oczekiwał od niego dwudziestolatek. Gdy cała czwórka była już gotowa, wyszli z samolotu, żegnając się ze stewardesą, stojącą przy wyjściu. Znajdując się już na lotnisku, zabrali swoje bagaże, starając się nie rzucać w oczy. Nie chcieli zostać rozpoznani, ponieważ szybko by się nie wydostali z budynku.
-Chłopcy! Nareszcie! – zawołał wysoki, ciemnowłosy mężczyzna ubrany w szary garnitur. Szedł w ich stronę z uśmiechem na twarzy, który ukazywał zmarszczki na jego czole. Sądząc po opisie Karen, był to Igor Lachowski, u którego w domu mieli się zatrzymać na ten miesiąc. Gdy stanął już przed nimi, przywitał się z każdym po kolei, a następnie wszyscy ruszyli do jego samochodu. – Długa podróż, prawda? – zapytał, próbując nawiązać rozmowę, podczas jazdy. Spojrzał na Caluma, który usiadł obok niego na miejscu pasażera. Ten tylko kiwnął głową, ziewając. Był zmęczony całym lotem, tak jak pozostali. Marzył tylko, aby pójść spać. – Musicie jeszcze wytrzymać pół godziny, a jak przyjedziemy to spokojnie będziecie mogli odpocząć. – dodał.
-Ma pan dzieci? – odezwał się Ashton, dochodząc do wniosku, że jest to trochę niemiłe, aby nie porozmawiać chwilę z osobą, którą pozwoliła im zostać u siebie i to jeszcze na tak długi czas.
-Tak. Córkę i syna. Matt ma 20 lat i mieszka już sam, a Diana jest w ostatniej klasie w liceum. Mam nadzieję, że wytrzymacie z nią. Uwielbia puszczać od rana do wieczora piosenki i rzadko reaguje na jakiekolwiek prośby o ich wyłączenie. Poinformowałem ją o waszym przyjeździe. Obiecała, że postara się was zapoznać z Kansas City. Spodoba się wam to miasto. Jest tutaj co robić i sądzę, że nie będziecie się nudzić. – powiedział, na co Luke prychnął cicho, nie zgadzając się z mężczyzną. Dla niego fakt, że nie ma plaży i wielu klubów, był wystarczający, aby stwierdzić, że przez cały miesiąc będzie się nudził.

*

-Cześć! Przepraszam, że się spóźniłem, ale miałem do załatwienia jeszcze bardzo ważną sprawę na mieście. – zawołał Matt, kiedy tylko wszedł do miejsca pracy swojej siostry i Layli. Osiemnastolatka uśmiechnęła się lekko, starając się nie pokazać, że nie zrozumiała co powiedział chłopak ze względu na tempo jego wypowiedzi. Domyślała się jednak, że prawdopodobnie usprawiedliwił się z trzygodzinnego spóźnienia. Nie miała mu tego za złe, gdyż wiedziała, że musiał mieć ważny powód. Dziewczyna skinęła lekko głową, kończąc wycierać blat. Wskazała dłonią na krzesło przed nią, aby dwudziestolatek zajął miejsce. Wykonał jej prośbę, przeczesując nieco mokre od potu włosy. Był zgrzany, a policzki miał lekko zaczerwienione. Oddech był nierówny, a widząc to Walker sięgnęła po dzbanek wody i nalała mu do szklanki. Położyła przed nim, zachęcając do napicia się, aby trochę odpoczął. Wyglądał jakby biegł tutaj co najmniej kilkanaście kilometrów.
-Muszę jeszcze przepracować dwie godziny, więc dam ci wskazówki i usiądziesz przy jednym ze stolików. Będę się tutaj cały czas kręcić. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. – powiedziała, odgarniając kosmyk kasztanowych włosów, który zsunął się na jej nie bladą twarz. – Tak więc nie skupiaj się na szczegółach. – zaczęła, widząc zgodę brązowookiego. – Na początku musisz dokładnie naszkicować kształt twarzy, sposób w jaki układają się włosy, wielkość oczu, nosa oraz ust. Kiedy będziesz mieć już wstępny szkic daj mi znać. Zobaczę go i poinstruuję cię co zmienić lub co dalej rysować. – oznajmiła. Matt skinął głową na zgodę, a następnie wziął szklankę, plecak, z którym przyszedł i usiadł przy stoliku w rogu pomieszczenia.
                W kawiarni znajdowało się znacznie więcej ludzi, niż się osiemnastolatka spodziewała. Musiała sobie jednak radzić sama przez jakiś czas, gdyż Diana poprosiła ją o półgodzinne przejęcie jej obowiązków. Musiała odebrać od koleżanki ze szkoły notatki z ostatniej lekcji, z której została zwolniona. Walker starała się jednak nad wszystkim panować. Wszyscy klienci siedzieli na swoich miejscach, a przed sobą mieli zamówione posiłki i napoje.
-Layla będziesz tak miła i zamkniesz dzisiaj? – usłyszała głos szefowej. Kobieta stała koło niej w długim, beżowym płaszczu. W ręku trzymała torebkę, w której zawzięcie czegoś szukała. Wyglądała, jakby się jej spieszyło, to też niebieskooka, bez żadnych protestów, zgodziła się. Nie była zachwycona tym, że musi tutaj siedzieć dodatkowe trzy godziny, ale nie chciała zawieść pracodawczyni, dzięki której miała za co płacić czynsz i kupować najpotrzebniejsze rzeczy. Dobrze wiedziała, że dostanie za to dodatkowe pieniądze, a owymi nie pogardzi. – Dziękuję. – dodała, a następnie wyszła głównymi drzwiami, pospiesznie zapinając nakrycie.
                Zostało piętnaście minut do zamknięcia kawiarni. Matt wykonał swoje zadanie w półtorej godziny i od razu wyszedł, oznajmiając, że ma jeszcze coś do zrobienia. Wziął ze sobą Dianę, gdyż źle się czuła. W pomieszczeniu świeciło pustkami. Dziewczyna stwierdziła, że i tak już nikt nie przyjdzie, więc postanowiła sprzątnąć. Przetarła wszystkie stoliki i wyłożyła na nie krzesła. Odłożyła na miejsce wszystkie butelki z alkoholem, a naczynia umyła oraz powycierała. Zdjęła swój uniform, zawieszając na haczyk na zapleczu, kiedy usłyszała ciche skrzypnięcie drzwi. Przypomniała sobie, że nie wywiesiła tabliczki, że jest zamknięte. Wypuściła powietrze z ust, szybkim krokiem idąc do baru. W progu stał chłopak, którego osiemnastolatka od razu rozpoznała. Był to ten sam brunet, co wczoraj ją zaczepiał podczas pracy. Na widok nastolatki na jego usta wkradł się szeroki uśmiech. Spowodował on, że po jej plecach przeszły niemiłe dreszcze.
-Przykro mi, ale jest już nieczynne. Zapraszam jutro. – wydukała, starając się opanować nierównomierny oddech. Wyszła zza lady, biorąc do ręki klucze. Założyła na siebie szarą, pikowaną kurtkę oraz czapkę. W Kansas City noce stawały się już coraz zimniejsze, a zima zbliżała się dużymi krokami, więc Layla nie chciała ryzykować przeziębieniem.
-Przyszedłem tylko, żeby powiedzieć, że ta kawa karmelowa była pyszna. – odezwał się. Jego głos był lekko zachrypnięty, a dziewczynie wydawało się, że znacznie niższy niż wczoraj, co dodatkowo ją przerażało.
-Nie ma sprawy. Cieszę się, że smakowała. – odpowiedziała, posyłając mu lekki uśmiech, który od razy zmienił się w grymas, gdyż nie umiała udawać zadowolonej, gdy tak naprawdę się bała. On jednak zdawał się tego nie dostrzec. Nie znała go, ale już pierwsze wrażenie nie należało do tych najlepszych. – Przepraszam, ale chce zamknąć. – oświadczyła, starając się brzmieć stanowczo, a jednocześnie skupiała się na tym, żeby głos jej nie drżał. Brunet skinął lekko głową, wychodząc z pomieszczenia. Po odczekaniu kilku minut brązowowłosa poszła w jego ślady, gasząc światła. Zakluczyła drzwi na oba zamki, a następnie wsadziła klucze do torby przerzuconej przez ramię. Nagle poczuła czyjąś rękę na plecach. Pod wpływem dotyku, pisnęła cicho, odwracając się z zawrotną szybkością.
-Nie chciałem cię wystraszyć. – powiedziała osoba, którą dziewczyna miała nadzieję, że spławiła. Niestety tak nie było. Brązowooki stał dosłownie kilka centymetrów od niej i nawet nie miał zamiaru się odsunąć, co krępowało Laylę. – Mógłbym liczyć na to, że dasz się gdzieś zaprosić jutro? – zapytał, opalając swoje ręce wokół bioder nastolatki, na co odruchowo się wyrwała.
-Przepraszam, ale nie spotykam się z nieznajomymi. – wyjąkała, a następnie szybkim krokiem ruszyła w stronę przystanku autobusowego. W duchu modliła się, żeby chłopak za nią nie szedł. Będąc już kilka ulic dalej, postanowiła, że upewni się, że nikt jej nie śledzi. Nie zwalniając odwróciła się, a chwilę później poczuła jak coś w nią uderzyło i z łoskotem upadła na zimny chodnik. Cicho syknęła, czując lekki ból w nodze, ale w jej głowie w dalszym ciągu przewijała się ta sama twarz, której z każdą chwilą bała się coraz bardziej. Oddychała zbyt szybko, nie wspominając już o sercu. Miała wrażenie, że zaraz wyskoczy jej z piersi.
-Nic ci nie jest? – usłyszała męski głos. Był on jednak przyjemny dla jej ucha, a usłyszawszy go nieco się uspokoiła. Podniosła się z ziemi, otrzepując ubranie. Odwróciła głowę w kierunku postaci, na którą wpadła przez swoją nieuwagę. Stał przed nią chłopak, który wyglądał na osobę w jej wieku. Jednak rzecz, którą spostrzegła jako pierwszą był niebywale głęboki kolor oczu, od którego nie mogła oderwać wzroku.

Od autorki:

Jak myślicie na kogo wpadła Layla?

Powiedziałam, że postaram się skończyć pisanie rozdziału i udało mi się, chociaż szczerze to nie byłam pewna, czy dam radę bo od wczoraj źle się czuję. Czwartego rozdziału jednak nie mogę wam zagwarantować. Nie jestem pewna czy pojawi się za tydzień.


To wszystko. Liczę na komentarze. Do następnego! 

6 komentarzy:

  1. Niesamowite. Zachwycasz mnie swoją zdolnością do opisu reakcji bohaterów . To dopiero 3 rozdział, a już zakochałam się w Layli. Trzymaj tak dalej

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, strasznie mi się podoba ten rozdział. Wyobrażam sobie to przerażenie Layli, też bym się bała. Naprawdę cudownie wszystko opisujesz, ja zawsze miałam problem z opisami, a tobie idzie to świetnie. Lubię bardzo Laylę, podoba mi się jej postać. Myślę, że wpadła na któregoś z 5sos, ale nie jestem pewna :o Oby tak dalej kochanie, nie mogę się doczekać kolejnego! xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział ;) Czekam na kolejny ;) Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny . Kiedy kolejnyy ??:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem jeszcze. postaram się dodać tak jak zwykle w poniedziałek o 20:00 ale nie obiecuje bo mam mało czasu.

      Usuń
  5. Świetny rozdział :) Zgaduję, że wpadła na Luke'a :)

    OdpowiedzUsuń