środa, 7 stycznia 2015

Rozdział 10


      Następny dzień mijał Layli zadziwiająco szybko. Całą noc przespała spokojnie, co było zasługą tabletek nasennych. Z samego rana poszła pobiegać do parku, słuchając przy tym ulubionych piosenek. Punktualnie o ósmej przyszła na uczelnie, przygotowana do zajęć. Poszło jej bardzo dobrze. Nie była zestresowana, ani śpiąca co bardzo pomogło jej w przebrnięciu przez dzisiejsze lekcje, a przede wszystkim przez historie sztuki, na której mieli zastępstwo z dziekanem. Jest on starszym już mężczyzną, na oko po 60-tce, zapatrzonym w stary tryb funkcjonowania uczelni. Nie przepada za wprowadzaniem nowych rzeczy, co można zauważyć bardzo szybko po wejściu do budynku. Wygląd jest wzorowany na jednej z najlepszych uczelni na świecie Harvardzie. Wszędzie aż czuć starość i dostojność. Jednak nie przeszkadzało to pannie Walker, która czuła się w takich miejscach wyjątkowo dobrze. Uwielbiała klimat jaki panował w Instytucie Sztuki. 
Siedząc na ostatnich zajęciach tego dnia, którymi była fotografia, słuchała wykładu jednego z najbardziej uwielbianego wykładowcy – Paul Andrews na temat kalibracji kolorów zdjęć. Nie była urodzoną fotografką, ale lubiła te lekcje właśnie ze względu na mężczyznę, który ich udzielał. Uchodził on za najlepszego nie bez powodu. Zawsze służył pomocą uczniom i nie potępiał ich, jeśli coś wyszło nie po jego myśli, tylko zachęcał do dalszych prób. Nic dziwnego, że pod jego okiem Matt Lachowski tak bardzo się rozwinął. 
Zapisując najważniejsze rzeczy w swoim notatniku, poczuła jak ktoś ją trąca w ramie. Odwróciła się nieco do tyłu, zauważając jak jedna z dziewczyn, z którą chodzi na rzeźbiarstwo, wyciąga do niej rękę, w której trzyma małą, zgniecioną karteczkę. Niebieskooka posłała swojej koleżance uśmiech pełen wdzięczności, zabierając rzecz, najwidoczniej przeznaczoną dla niej. Rozwinęła ją, uważnie czytając co tam pisze. 
Wiadomość była od Matta, na temat spotkania, które musieli niedawno przełożyć z powodu włamania do domu nastolatki. Dwudziestolatek proponował dzisiejszy wieczór. Widocznie bardzo zależało mu na jej opinii, co wywołało u niej poczucie ważności. Schowała karteczkę do torby, a słysząc dzwonek zebrała swoje rzeczy i wyszła z sali, przystając niedaleko niej, czekając na kolegę, aby potwierdzić spotkanie. 
Kiedy zobaczyła go, pomachała nieśmiało, zapraszając tym samym w swoją stronę. Chłopak jak zwykle olśniewał swoim wyglądem, nawet się nie starając. Włosy miał zmierzwione, postawione na żelu. Nosił szary t-shirt i jeansowe spodnie, a na nogach miał niezawiązane buty Timberlanda, które dodawały mu uroku niegrzecznego chłopca, za którego uchodził wśród uczniów. 
-Więc co powiesz na moją propozycje? – zapytał, witając się z dziewczyną szerokim uśmiechem. Brunet usłyszał od siostry o komplikacjach u Layli i chciał jej pokazać, że nie przejmował się nimi, a jednocześnie odciągnąć dziewczynę od tych zmartwień. Uważał, że nie zasłużyła na to co ją spotkało, jednak nie miała na to wpływu. W końcu jest to choroba dziedziczna, co znaczy, że ktoś z jej rodziny również musiał na to cierpieć. Poza tym postawa niebieskookiej imponowała mu. Nie przejmowała się tym, a przynajmniej takie miał wrażenie.
-Zgadzam się. Kończę dzisiaj pracę o 19:00, więc powinnam być u ciebie przed 20:00. Pasuje ci? 
-Nonsens. – prychnął Matt, kręcąc przecząco głową. – Nie będziesz się tłukła autobusami. Przyjadę po ciebie. – zaproponował, a następnie szybko odszedł, żeby dziewczyna nie zdążyła wznieść sprzeciw. Westchnęła cicho, wywracając oczami w geście bezradności. Skontrolowała godzinę, upewniając się, że nie spóźni się do pracy. Na szczęście miała jeszcze dobrą godzinę do rozpoczęcia swojej zmiany, więc wolnym krokiem ruszyła w stronę wyjścia z instytutu. 

*

-Layla! Jak dobrze, że jesteś! – usłyszała zaraz kiedy weszła do kawiarni. Podniosła głowę, ściągając z niej od razu czapkę. Przed nią stała jej pracodawczyni z zaniepokojonym wyrazem twarzy. – Kilka razy dzwonił tutaj jakiś mężczyzna, prosząc cię do telefonu. Za każdym razem mówiłam, że zaczynasz dopiero o 13:00, ale wydawał się tego nie rozumieć. – oznajmiła, podając dziewczynie fartuch, w którym pracuje. Pierwszą myślą niebieskookiej było to, że Jake próbuje się z nią skontaktować, ale starała się wyrzucić to z głowy, aby nie doprowadzić się do opłakanego stanu. Zamiast tego postanowiła zająć się zapisywaniem i wykonywaniem zamówień. A z tego co zobaczyła, to ludzi było dzisiaj naprawdę sporo, więc nie miała co się martwić, że zabraknie jej zajęcia.
Po dwóch godzinach na swoją zmianę przyszła Diana jak zawsze uśmiechnięta od ucha do ucha. Trzymała w ręce najświeższą gazetę z plotkami o gwiazdach. Uwielbiała je czytać. Uważała, że pomimo czystych bzdur, zapewnia jej to rozrywkę, a nawet czasami dostarcza informacji, których się nawet nie spodziewała. 
Już od progu zaczęła opowiadać Layli o tym, co piszą o zespole tymczasowo mieszkającym w jej domu. Pomimo zaprzyjaźnienia się z Calumem, nie lubiła o nich słuchać wyuzdanych informacji, od których roiło się w mediach. Nie oceniała ludzi jeśli ich nie zna, a niestety ostatnio zaczęła się łapać na nienajlepszej opinii na temat najmłodszego członka grupy. Codziennie dowiadywała się o nim wielu przykrych rzeczy, a niektóre mogła z czystym sumieniem przyznać, że były prawdą, zważając na to, że słyszała je od jednego z jego przyjaciół. Sama widziała go dwa razy na oczy i nie sprawiał wrażenia osoby, którą wszyscy opisują, jako rozpieszczoną, a pomimo to miała do niego jakiegoś typu uraz. 
-Wyobraź sobie, że kariera Sosów na serio wisi na włosku. I to w takim stopniu, że mój tata już się nawet w to wszystko zaangażował, czego zazwyczaj nie robi. Zabrał chłopców ze sobą do hotelu. Wyobrażasz sobie czwórkę tak zwanych panków pracujących w jakimś przeciętnym hotelu w Kansas? – parsknęła śmiechem blondynka, związując włosy w kucyka, aby jej nie przeszkadzały przy pracy. Walker tylko pokiwała przecząco głową, nie przerywając robienia kawy. Chcąc, nie chcąc w jej podświadomości pojawił się obraz Hooda ubranego jak boy hotelowy, targający za sobą ciężkie walizki przyjezdnych ludzi. Zastanawiała się z jaką reakcją spotkałyby się ich fanki, gdyby zastały swoich idoli w takich okolicznościach. Była przekonana, że większość by nawet nie poznała gwiazdorów, a te osoby, które dokładniej by się im przyjrzały, byłyby bardzo zaskoczone. Na samą myśl o takich momentach zaczęła chichotać, zwracając tym na siebie uwagę koleżanki. Ta jednak nie dociekając, wyszła na zaplecze, aby przynieść dodatkowe naczynia, kiedy zauważyła kolejne osoby, wchodzące do kawiarni. 
W porze obiadowej klientela się nieco zmniejszyła ku zadowoleniu oby dziewczyn, które niestety od ponad godziny zostały skazane na radzenie sobie dwoma parami rąk. Niestety ledwo nadążały ze zbieraniem zamówień, szykowaniem ich, a przede wszystkim ze zmywaniem, aby nie zabrakło naczyń. Nastolatki miały nadzieję, że uda im się nieco odpocząć, widząc, że poza trzema zajętymi stolikami, w lokalu nie ma nikogo. 
-Obraziłabyś się, gdybym teraz wyszła szybko wypłacić pieniądze do bankomatu? Matt potrzebuje na czynsz i poprosił mnie o pożyczkę. On wypłatę dostanie dopiero za dwa dni, a nie może tyle czekać. – zapytała Diana, wzdychając ciężko. Była równie bardzo wymęczona co niebieskooka, a czekało ją jeszcze kilka godzin, gdyż dzisiaj to ona zamyka.
-Nie ma sprawy. Tylko wracaj za chwilę bo jeśli zaraz znowu zbierze się taki tłum to sama sobie już nie poradzę. – odpowiedziała, kończąc znosić brudne filiżanki do zlewu. Jęknęła przeciągle widząc stos rzeczy, które jest skazana umyć, a robiła to zaledwie 30 minut temu. – I zmyjesz to, bo ja już nie mogę nawet patrzeć na stanowisko zmywaka. Blondynka pisnęła cicho, przytulając lekko osiemnastolatkę, narzuciła na siebie kurtkę, wzięła plecak i wyszła szybkim krokiem, udając się w stronę najbliższego bankomatu. 
Chwilę po jej wyjściu, Layla usłyszała dzwoneczek sygnalizujący przyjście kolejnych klientów. O dziwo był on kolejną rzeczą, którą była w stanie jeszcze dosłyszeć pomimo problemów. Jednak w tamtej chwili ten dźwięk denerwował ją niezmierni, gdyż jeszcze przed chwilą nie było minuty bez otwierania się drzwi. Jej zdziwienie sięgło jednak zenitu, kiedy zobaczyła cały zespół 5 Seconds of Summer, stojący w progu lokalu. Nastolatka nie spodziewała się, że spotka ich wszystkich i to jeszcze w takich okolicznościach. 
Kiedy jej wzrok spotkał się z Caluma, posłała mu lekki uśmiech, starając się nie zwracać uwagi na zdezorientowanego Luke’a, który widząc ją za ladą, nie mógł oprzeć się wrażeniu, że ją kojarzył. Dopiero kiedy odsłoniła kosmyki włosów, zasłaniających jej nieco twarz, rozpoznał ją ze szpitala. Wywrócił oczami na własną głupotę, przypominając sobie dokładnie wydarzenia sprzed kilku dni. 
Usiedli przy jednym ze stolików w rogu pomieszczenia, ściągając z siebie grube okrycia i rzucając je na jedyne niezajmowane przez nikogo miejsce. Layla szybko wytarła ręce w ściereczkę, zgarnęła cztery menu i podeszła do nich, witając się uprzejmie. 
-Nareszcie! – zawołał uradowany basista. – Layla chcę żebyś poznała moim przyjaciół. To jest Ashton, Michael i Luke. – mówił, wskazując po kolei na każdego z chłopców.
-Właściwie to my…- odchrząknął blondyn, jednak dziewczyna zwinnie wyprzedziła go, zagłuszając jego słowa, nie chcąc, aby dowiedzieli się o okolicznościach ich, już trzech, spotkań. Zrobiła to jednak z taką gracją, że poza najmłodszym członkiem, nikt nie zorientował się co się stało. – Skąd się znacie? – zapytał zdezorientowany, ignorując niemiłe wtrącenie się Walker. Popatrzył na swojego kolegę zaciekawiony. 
-Poznaliśmy się w pierwszy dzień kiedy żadnemu z was się nie chciało iść ze mną rozglądnąć się po mieście. – odpowiedział, a szeroki uśmiech nie schodził mu z twarzy. – Spędziliśmy trochę czasu. W sumie to za każdym razem jak wychodziłem, to się spotykaliśmy. – dodał, zabierając od nastolatki karty. Niebieskooka jedynie przytaknęła głową.
-Dać wam czas na zastanowienie się co chcecie? – zapytała, spoglądając po kolei na każdego z chłopców, aby nie umknęło jej, kiedy któryś z nich się odezwie. Było ich niewielu, ale dla niej i tak za dużo, aby być pewną, że wyłapie wszystko. 
-Ja chcę Jacka Danielsa. Słyszałem, że alkohol też można zamówić u was. – odezwał się Hemmings, zwracając tym na siebie karcące spojrzenia przyjaciół i wywołując cichy śmiech Layli.
-Owszem można zamówić, ale sądzę, że tobie nie wolno go spożywać tak samo jak i mnie podawać go tobie. – skwitowała osiemnastolatka, na co spotkała się z aprobatą pozostałych. Skinęła lekko głową, odwracając się na pięcie i odchodząc od stolika, aby klienci mogli zastanowić się nad zamówieniem. 
Kolejne godziny spędziła, starając się uporać z bałaganem jaki panował bo niemalże całym dniu sowitej pracy. Niestety nie mogła liczyć na jakąkolwiek pomoc u Diany, która jak tylko wróciła z bankomatu i ujrzała chłopców, to Layla wiedziała, że może się pożegnać z utrzymaniem przez niej obietnicy o pozmywaniu. Jednakże nie była na nią zła. Rozumiała, że czwórka gwiazdorów była znacznie ważniejsza, porównywalnie do własnej rodziny. Widziała to, jak blondynka na nich patrzyła z zafascynowaniem i śmiała się co drugie słowo wypowiedziane przez któregoś z nich.
Calum co jakiś czas zwracał jednak uwagę na osiemnastolatkę, posyłając jej, wręcz do przesady szerokie, uśmiechy. Najwięcej uwagi ku jej zaskoczeniu poświęcał jej Luke, nie odrywając praktycznie od niej wzroku. Irytowało to dziewczynę niesamowicie, ale starała się nie przejmować tym w większym stopniu. Udawało jej się to dosyć dobrze, dopóki Hemmings nie zdecydował się do niej podejść, widząc zajęcie swoich przyjaciół panną Lachowski. Zwinnie wydostał się z zasięgu ich wzroku, a następnie usiadł na jednym z krzeseł barowych przed Laylą, nie spuszczając jej swoich głęboko niebieskich oczu. Nastolatka w tym momencie kończyła wycierać i porządkować szklanki. 
-Chciałbyś coś jeszcze? – odezwała się, nie potrafiąc już dużej znieść zachowania chłopaka. Było ono w pewien sposób natarczywie, a już na pewno wprowadzało ją w dyskomfort. Zauważyła jego nikłe zaprzeczenie głową na zadane przez nią pytanie.
-Może poza kilkoma odpowiedziami. – powiedział, bawiąc się kolczykiem widocznym w dolnej wardze. Bardzo często to robił z tego co słyszała od swojej koleżanki, jednak dopiero teraz miała okazję to dostrzec. – Skąd znasz Jake’a? – wychrypiał, sprawiając nieprzyjemne dreszcze przechodzące przez ciało dziewczyny. Nagle w gardle jej zaschło i poczuła lekkie zawroty głowy, ale nie chcąc dawać kolejnych pomysłów na pytania, starała się to ukryć.
Cały dzień dobrze wychodziło jej niemyślenie o Milerze, niestety wszystko to zostało zniszczone przez jednego wścibskiego nastolatka, pragnącego zaspokoić swoje myśli, które widocznie nie dawału mu spokoju od kiedy tylko ją ujrzał i przypomniał sobie skąd ją pamięta. Wspomniała również próby połączenia się z nią przez jakiegoś mężczyznę. Dałaby sobie rękę uciąć, że pomimo fakt, że miał on jej numer, to był to właśnie Jake, chcąc ją przestraszyć. 
-Nie uważasz, że to niegrzeczne wypytywać o takie rzeczy, znając osobę tak krótko? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, opierając ręce o blat i nachylając się nad nim lekko, po raz pierwszy spoglądając chłopakowi prosto w oczy. 
-Przecież nie pytam cię o to, czy jesteś dziewicą. – prychnął, wywracając oczami ze zirytowaniem. Nie lubił ludzi, którzy się przed nim wymądrzali, a od kiedy tylko poprosił o alkohol, zakwalifikował szatynkę właśnie do tej grupy. – Chociaż zgaduję, że tak. – dodał, podnosząc się lekko na krześle i mierząc jej ubiór wzrokiem. Takim zachowaniem jednoznacznie przekreślił swoje szansę na jakąkolwiek konwersację z Walker, która zaraz wyszła na zaplecze i nie wracała przez dłuższy czas, aż Luke wrócił do reszty. Wpatrywała się w zegarek w komórce, czekając na przyjazd Matta. Nie mogła się już doczekać skończenia zmiany. 
Odetchnęła z ulgą już po pięciu minutach, kiedy starszy Lachowski wszedł do kawiarni równo z wybiciem 19:00. Dziewczyna szybko zebrała swoje rzeczy, zarzucając na ramiona kurtkę i czekała, aż chłopak załatwi sprawy ze swoją siostrą. Stwierdzając jednak, że niegrzecznie tak wyjść bez pożegnania z nowo poznanymi osobami, podeszła do ich stolika, szeptając ciche „do widzenia”. Miała nadzieję, że uda jej się na tym skończyć, ale Calum zdążył wstać od stolika i podszedł do niej, przytulając lekko. Czuła na sobie spojrzenia pozostałej trójki, ale nie odważyła się spojrzeć więcej w ich stronę, a już zwłaszcza na najmłodszego z nich, który postawił sobie widocznie jako punkt honoru, wyprowadzenie jej z równowagi, bądź obrazić. Następnie upewniła się, że Matt nie potrzebuje więcej czasu na rozmowę z Dianą i wyszła z nim z lokalu, pozostawiając go blondynce.

Od autorki:

Nie sprawdzałam błędów. Liczę, że ich nie ma. Dziękuję za komentarze i wyświetlenia. Jesteście kochani. 

5 KOMENTARZY DO NASTĘPNEGO

5 komentarzy:

  1. jeju jaki świetny rozdział. oj luke, luke co z ciebie za człowiek. ale uwielbiam takie postacie. dodają takich akcji do opowiadań. serio, uwielbiam ten blog. zasługujesz, żeby więcej osób ci komentowało i czytało. naprawdę. ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy nastepny?

    OdpowiedzUsuń
  3. podoba mi się rozdział czekam na następny
    Pozdrowienia Beata

    OdpowiedzUsuń