niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 12


Idąc w stronę przystanku autobusowego puszczał wiązankę przekleństw w stronę dziewczyny. Robił to jednak na tyle cicho, że nie było szans, żeby to usłyszała. Wszyscy traktowali go jak małe dziecko, któremu potrzebna jest opieka całodobowa, co doprowadzało go do szewskiej pasji. Przemierzali praktycznie puste ulice w całkowitej ciszy. Nastolatka skupiła się na drodze, jaką pokonywali, a chłopak poza obmyślaniem planu ucieczki, zastanawiał się nad tym, gdzie go ciągnie, skoro według jego informacji, powinna mieć teraz zajęcia na uczelni. Wydawała się pilną uczennicą, dlatego nie podejrzewał ją o zrobienie sobie dnia wolnego, a nie miała raczej zamiaru ciągnąć go ze sobą. Nie miał nawet wstępu na wykłady, za co dziękował w duchu. 
Po niemal półgodzinnej podróży autobusem, zatrzymali się na przystanku przed Instytutem Sztuki, co zaskoczyło Luke’a kompletnie. Spojrzał na szatynkę zaskoczony. Ona jednak była tak zatracona w swoich myślach, że ledwo zwracała uwagę na jego osobę, a co dopiero, żeby przejmowała się dezorientacją wymalowaną na jego twarzy. Widząc brak zainteresowania swojej towarzyszki, odwrócił się na pięcie i podszedł do tabliczki z rozkładem autobusów, chcąc wrócić do domu. Na jego nieszczęście zanim Layla weszła na teren uczelni, zauważyła, że blondyn nie znajduje się koło niej. Wróciła na przystanek i stanęła przed chłopakiem, zakładając ręce na klatce piersiowej. Twarz zdradzała niewielką irytacje jego zachowaniem, ale postanowiła to zignorować. Chwyciła go za dłoń i pociągnęła za sobą, na co usłyszała kolejne przekleństwa z ust Hemmingsa, jednak kompletnie się nimi nie przejęła. Kiedy weszli do środka, dziewczyna sprawdziła tablice ogłoszę, upewniając się, że dzisiejszy dzień nie uległ zmianie. 
-Powiesz mi co ja tutaj robię? – warknął, wyrywając się z jej uścisku. – Nie będę przecież z tobą siedział na wykładać. Nawet mi nie wolno. – dodał, wkładając dłonie do kieszeni kurtki, ze złością, patrząc na niebieskooką. Ta tylko westchnęła przeciągle i nakazała mu iść za nią. Wspięli się na drugie piętro, gdzie mieściły się przede wszystkim pracownie artystyczne. Przeszła przez całą długość korytarza, co jakiś czas odwracając się do tyłu, aby zobaczyć, czy Luke czasami nie zniknął. W końcu stanęła przed drzwiami, znajdującymi się na samym końcu. Jako jedyne były niepodpisane, co zastanawiało chłopaka, ale stwierdził, że pewnie niej kryje się za tym żadna ciekawa historia, więc nie kłopotał się zapytaniem. 
Nastolatka chwyciła za klamkę, pociągnęła i weszła do środka, zapraszając również jego. W sali znajdowały się cztery wysokie stoliki, oraz masa rzeźb z gliny, które uczniowie musieli jeszcze niedawno wykonywać, gdyż nadal były mokre. Większość przedstawiała „Dawida” wykonanego przez Michała Anioła. Jednak przyglądając im się uważniej, Layla stwierdziła, że żadna nie była wystarczająco dobra. W powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach, który kojarzył się blondynowi z czymś zgniły. Widząc zniesmaczoną minę osiemnastolatka, dziewczyna wytłumaczyła mu, że tak pachnie silikon, używany w przypadku, gdy model rzeźby z gliny jest wyjątkowo skomplikowany. 
Osiemnastolatka ściągnęła kurkę, rzucając ją na jednej ze stolików. Poprawiła swoje włosy, rozglądając się dookoła, aż jej wzrok spoczął na jedynym przedmiocie, który za nic nie pasował Lukowi do pracowni rzeźbiarskiej. Była to gitara klasyczna. Obserwując uważnie jak szatynka sięga po nią, zastanawiał się nad rolą tego instrumentu na zajęciach. Zanim jednak miał okazję się rozwinąć w swoich zamyśleniach, przerwała mu to Walker podając przyrząd do rąk, uśmiechając się przy tym zachęcająco. 
-Zagrałbyś mi coś? – poprosiła nieśmiało, siadając na jednym z wysokich krzeseł. Nieprzekonany do jej pomysłu chłopak, parzył na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy, mając nadzieję, że dziewczyna zrezygnuje z tego pomysłu. Ale widząc jej wzrok, poddał się i usiadłszy obok niej, zaczął szarpać pojedyncze struny, upewniając się, że nie jest nienastrojona. Nie zastanawiając się ani chwili zagrał pierwsze dźwięki Tears in heaven Erica Claptona, która ostatnio ciągle chodziła mu po głowie. Była to piosenka, którą nauczył się grać jako jedną z pierwszych. Jego mama od zawsze uwielbiała tego artystę, a Luke, chcąc sprawić jej przyjemność, zagrał jej ją na urodziny. Wykonując go po tak długim czasie, poczuł się jak tego właśnie pamiętnego dnia. Zrozumiał wtedy jak wiele znaczy dla niego muzyka i chciałby zajmować się nią w przyszłości. Dawno nie grał z taką pasją jak teraz. Zapomniał nawet o Layli, która siedziała oparta ręką o podbródek, wpatrując się w chłopaka. Rzecz, którą zauważyła u niego w tej chwili, to fakt, że on wcale nie przestał kochać grę i śpiewanie, tylko był zmęczony sławą. Tym, jak wszyscy zmuszali go do robienia tego na zawołanie z uśmiechem na twarzy. Nie obchodziło ich zmęczenie ogarniające jego osobę, czy niechęć do słuchania poleceń, która wzrastała z każdym dniem, żeby tylko wyszedł i zagrał. Bez względu na wszystko. Nie zdawali sobie chyba sprawę, że rozkazy niszczyły w nim to, co najlepsze. 
Słysząc ostatni akord, rozbrzmiewający w całej sali, zaczęła klaskać z takim zawzięciem, jakby dokonał właśnie czegoś niemożliwego. I rzeczywiście. Dla niego wykonanie tego utworu z czystą pasją, graniczyło z niewykonalnym, dopóki nie zdał sobie sprawy, że  dziewczyna wcale nie wymagała od niego tego, a jedynie poprosiła. Wyrwawszy się z transu, podniósł głowę i spojrzał na swoją towarzyszkę, którą uśmiechała się do niego szeroko. Zaśmiał się cicho pod nosem, przygryzając dolną wargę. 
-A jednak nadal kochasz muzykę. – usłyszał lekko zachrypnięty głos Layli, która nie spuszczała z niego wzroku, zastanawiając się nad tym co się dzieje w jego głowie. Była ciekawa co on sądzi o swoim wykonaniu, ale nie miała odwagi go o to zapytać. Czuła, że chciałby to zostawić dla siebie i nie mogła mu tego zabronić. 
-Nie powinnaś iść na zajęcia? – zapytał, odkładając gitarę na stolik. Dziewczyna szybko zaprzeczyła głową, wstając z miejsca. Otworzyła swoją torbę i wyciągnęła z niej duży szkicownik oraz piórnik. – Nie odrobiłaś zadania, czy coś? – zażartował Luke, nie potrafiąc w ogóle rozszyfrować toku myślenia szatynki, co jednocześnie bardzo go irytowało, jak i intrygowało. 
-Dzisiaj mamy dzień artystyczny. To takie święto obchodzone w Instytucie poprzez brak zajęć. Większość studentów w ogóle nie przychodzi wtedy tutaj, ale niektórzy wykorzystują ten czas bardziej artystycznie. Dlatego ty jeśli chcesz to mi trochę pograsz, a ja cię narysuję. – wytłumaczyła, chwytając ołówek, gotowa do rozpoczęcia swojej pracy. 
-Naprawdę tak chcesz spędzić ten dzień?
-Wolałbyś wrócić do domu, gdzie zapewne znowu byś się pokłócił z którymś z chłopaków? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. – Nie zmuszam cię, ale sądzę, że dawno nie miałeś okazji pograć jedynie dla siebie, więc teraz masz okazję. A dodatkowo zawsze marzyłam o narysowaniu kogoś grającego na gitarze. Luke skinął nieznacznie głową na znak zgody, a po chwili już szarpał za pojedyncze struny, tworzące dźwięki piosenki, którą Layla bardzo szybko rozpoznała. Run wykonywane przez Snow Patrol. Była to jedna z jej ulubionych utworów. Słuchała jej codziennie podczas podróży na uczelnie, albo do pracy.

*

        Calum odkąd tylko wrócił od Layli, chodził niespokojnie bo całym domu, zastanawiając się, czy dziewczyna na pewno wie, co robi. Nie uważał, że jej pomysł na cokolwiek się zda, ale nie miał nic do gadania, gdyż nastolatka i tak by postawiła na swoim. Miał jedynie nadzieję, że nie skończy się to totalną katastrofą, którą byłby powrót do Australii i rozwiązanie zespołu. Tego by nie zniósł i wiedział, że pozostali członkowie również. 
-Usiądź w końcu. – usłyszał stanowczy głos Michaela, który był widocznie rozdrażniony zachowaniem Hooda. Sam przejmował się zapewne tak bardzo jak jego przyjaciel, ale starał się opanować, dlatego też wraz z Ashtonem zaczęli grać w FIFE na xboxie, aby zająć sobie czas. Wczorajszy dzień w hotelu bardzo go wykończył i jedyne za co był wdzięczny, to że pan Lachowski nie próbował ich zaciągnąć dzisiaj do pracy. Miał taki zamiar, ale kiedy usłyszał od ciemnowłosego, że ten spędza dzień z koleżanką, odpuścił pozostałej trójce. Pomaganie w recepcji i z bagażami nie należało do przyjemniejszych zajęć, a już na pewno było bardzo ciężkie. Chłopcy nie zdawali sobie sprawę, że rozdawanie kluczy i noszenie walizek, potrafi wycisnąć z człowieka siódme poty. Nie narzekali jednak, gdyż wiedzieli, że miało to na zadaniu pokazać Lukowi jak ciężka praca przynosi efekty i przynosiła kiedy nagrywali i dawali koncerty na wszystkich kontynentach. Niestety po tak wysiłkowym dniu mogli stwierdzić tylko, że jedyne co osiemnastolatek wyniósł, to numer do jednej z dziewczyn, które tam pracowały. 
W połowie rozgrywki Ashton zatrzymał grę z pretekstem braku chęci do dalszego konkurowania z chłopakiem, który i tak zawsze wygrywa. Wstał z kanapy, biorąc do ręki szklankę soku i wypił całą jej zawartość na raz. Następnie spojrzał na pozostałą dwójkę, zastanawiając się nad czymś.
-Może pojedziemy do tej kawiarni co byliśmy wczoraj? – zaproponował, wychodząc do przedpokoju z zamiarem założenia kurtki i butów. 
-Ale to dopiero za godzinę, bo Layla wtedy zaczyna zmianę, więc o ile Luke jej nie uciekł, to powinien tam się z nią pojawić. – odezwał się Calum, pisząc dziesiątego smsa z kolei do swojej koleżanki z pytaniem czy wszystko w porządku i czy nic się nie stało. Na żadnego wcześniej mu nie odpisała, co dodatkowo zaprzątało jego głowę. – Chyba, że pójdziemy na nogach, to akurat na 14 powinniśmy tam dotrzeć. – dodał, nawiązując kontakt wzrokowy z perkusistą. Wszyscy zgodnie skinęli na znak zgody i po pięciu minutach już byli w drodze do centrum miasta. Cały czas rozmawiali o koncertach i fanach, dochodząc do wniosku, że tak naprawdę to tylko kwestia dni, kiedy to się już skończy. Zastanawiali się co będą później robić. Wraz z rozpoczęciem kariery zostawili wszystko, co do tej pory mieli. Calum oraz Michael rzucili szkolę, aby pozostać w pełni skoncentrowanych na muzyce, a Ashton zostawił swoją pracę. Żaden z nich nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, a pomimo tego że byli bardzo źli na swojego najmłodszego przyjaciela, nie chcieli korzystać z propozycji menagera o zmianę wokalisty. Zdecydowali, że albo będą koncertować razem, albo w ogóle. Chcieli pozostać lojalnymi, bez względu na wszystko. 

*

Przeszukiwała swoją torbę w celu znalezienia komórki, która nie dawała za wygraną i już ponad minutę dzwoniła niezwykle głośno. Znalazłszy telefon, szybko nacisnęła zieloną słuchawkę, nie patrząc na osobę, próbującą się z nią skontaktować. Jednak poza kilkoma dziwnymi szelestami, nie usłyszała nic. Aczkolwiek jej słaby słuch, wcale nie miał z tym nic wspólnego. Spojrzała na ekran, niektórym był napisany, że jest to numer prywatny, wprawiając dziewczynę w osłupienie. Przez myśli Layli od razu przebiegły obrazy Jake’a, którego od incydentu w kawiarni nie widziała lecz w dalszym ciągu miał sposoby, na mieszanie jej w głowie. Żeby powiedzieć, że się bała to zbyt mało. Ona była przerażona wydarzeniami z ostatnich dwóch tygodni. 
Z zamyślenia wyrwał ją Luke, który odkąd przyszli cały czas grał na gitarze dosyć stare, ale piękne piosenki. Szatynka jednak nie miała nic przeciwko. Zauważyła, że nawet ją to uspokaja i mogła się bez problemu skupić na swoim rysunku, który w tej chwili był już w pełni skończony. Rzadko zdarzało się, aby przez bite pięć godzin rysowała kogoś z takim zawzięciem i determinacją. Zazwyczaj w bardzo szybkim tempie kończyła swoje pracę, ale tym razem było trochę inaczej. Każdą kreskę jaką postawiła przemyślała najpierw kilka razy, nie chcąc popełnić jakiegoś błędu. Nie przepadała za poprawianiem swoich dzieł, ani tym bardziej zmazywanie czegokolwiek i robiła to naprawdę w ostateczności.
Blondyn poczuł na sobie wzrok dziewczyny i szybko przerwał granie. Popatrzył na nią pytająco, natomiast ona jedynie szybko odwróciła wzrok speszona. Odchrząknęła, wstając z krzesła, następnie informując swojego towarzysza, że będą musieli się zbierać, gdyż za godzinę zaczyna swoją zmianę w kawiarni. Ten skinął głową na znak, że rozumie, odłożył gitarę na swoje miejsce, nieco zasmucony tym, że muszą już iść. Spodobało mu się to miejsce. A przede wszystkim był szczęśliwy, że miał okazję pograć tak ja za starych czasów, bez ludzi, którzy w kółko mówili mu co ma śpiewać i jak. Pomimo że Layla cały czas go słuchała, nie przejmował się tym, gdyż ani razu nie zwróciła mu uwagę, kiedy coś jej się nie spodobało, albo gdy pomylił akord. Doskonale zauważał po jej wyrazie twarzy, że wyłapała jakiś błąd, ale widocznie jej to nie przeszkadzało. Zastanawiał się nawet, czy poprosić nastolatkę, aby jeszcze wybrali się tutaj kiedyś, jednak stwierdził, że byłoby to nietaktowne, a ona może nie mieć czasu, aby to powtórzyć. 
-Pokaż mi swój rysunek. – zawołał, widząc jak osiemnastolatka ma zamiar schować swój szkicownik do torby. Podszedł do niej od tyłu, zaglądając jej przez ramię, kiedy uniosła swoje dzieło do góry, aby chłopak mógł jej zobaczyć. Był pod wrażeniem. Nie sądził, że dziewczyna jest tak doskonałą artystką. Wszystko było tak idealnie dopracowane, że zastanawiał się, jakim cudem w kilka godzin Walker dała radę wykonać tak piękny rysunek z każdym, nawet najmniejszym detalem. Przez myśl przeszło mu, że pomimo kłopotów ze słuchem, nadrabia to doskonałym wzrokiem, na co się cicho zaśmiał, zwracając tym na siebie uwagę Layli. 
-Coś nie tak? – zapytała, przyglądając się z uwagą swojej pracy, próbując dostrzec jakiś błąd. Luke wyjął jej szkicownik z rąk, chcąc aby na niego spojrzała. Kiedy to zrobiła, posłał jej delikatny uśmiech, przygryzając dolną wargę. 
-Wszystko jest w porządku. Naprawdę kawał dobrej roboty. – powiedział. Nastolatka wyszukała w swojej torbie teczki, do której schowała dzieło, a następnie wręczyła to niebieskookiemu.
-W takim razie jest twój. – oznajmiła. Spojrzała na jedną ze ścian pomieszczenia, na której wisiał zegar, upewniając się, że nie przegapią autobusu. Mieli jeszcze 10 minut, więc spokojnie ubrali swoje kurtki i wolnym krokiem ruszyli w stronę wyjścia. Layla co jakiś czas wskazywała na coś, tłumacząc mu i opowiadając różne historie związane z tym instytutem. I po raz pierwszy tak naprawdę zaczęli się czuć dobrze w swoim towarzystwie. 

Od autorki:

Obiecałam, więc wstawiłam. Mam nadzieję, że wam się podoba. Zrobiłam również drugi zwiastun do tego opowiadania. Można się doszukać w nim małego spoileru, jeśli się przypatrzycie. Zapraszam KLIK  ♥

5 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ

2 komentarze:

  1. świetny rozdział! layla i luke awwwwwwwwwww. kocham ich i shipuje tak bardzo. ale w sumie z calumem też by była layla fajna. ale wiem że to nie ta historia XD czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na następny cudowny rozdział
    Ja zapraszam cię na moje opowiadanie które pisze z koleżanką http://here-are-dying-white-angels.blogspot.com/2015/01
    Pozdrawiam serdecznie Olcia:*

    OdpowiedzUsuń